sobota, 28 czerwca 2014

▶pierwszy

"Zamknij na chwilę oczy
Nie myśl o tym, czy boisz się czy nie..." 
________
Przemierzałam wąski i mokry chodnik z walizką w stronę hotelu. Na razie zatrzymam się w nim na kilka dni, a potem zobaczę. Zacznę szukać pracy żeby z czegoś się utrzymać, bo pieniądze odłożone na wyjazd nie wystarczą na długo. Wyjazd, a raczej ucieczka do tego miejsca była najbardziej trafioną decyzją w moim życiu. Chcę tu zapomnieć o starej i nudnej Portugalii, starym życiu i problemach; chcę zacząć od nowa. Marzyłam by kiedyś byc  tu gdzie teraz stoję i na pewno to docenię w stu procentach. Głównym powodem, dla którego opuściłam rodzinne strony były trudne, a nawet tragiczne relacje z rodzicami. Trudno żyło się w domu, w którym codziennie matka robiła alkoholowe libacje, a potem nie mogła się ruszyć z przepicia, a ojciec był tak zaborczy, że moje koleżanki odprowadzając mnie do domu po szkole bały się podejść bliżej i zostawiały mnie samą na kilkaset metrów od posesji. Ostatnia szczera rozmowa jaką z nimi pamiętam była przed moją osiemnastką. Wtedy powiedziałam im, że dokańczam studia i wyjeżdżam, nie zamierzałam utrzymywać pasożytów, którzy nie mieli szacunku do siebie, ani do własnego dziecka. Moja starsza siostra również uciekła z domu, miałam z nią kontakt przez krótki czas jednak potem się urwał. Nie wiem co u niej, czy ma już męża, dzieci, a nawet nie powiedziała mi gdzie się znajduje. Również swoich prawdziwych przyjaciół mogę policzyć na palcach jednej ręki (gdybym liczyła fałszywych zabrakło by mi palców.) Ukończyłam studia medyczne-to chyba największy plus mojego życiorysu. Stwierdziłam, że lekarz może dużo zarabiać, a ja nigdy w życiu nie grzeszyłam forsą. Tak, byłam, jestem i będę materialistką ale cóż mam to po ukochanych rodzicach.
-Proszę, pokój 216.-recepcjonistka miło się uśmiechnęła i podała mi klucz do pokoju. Był to chyba najtańszy hotel w całej Brazylii, bynajmniej mnie się tak wydawało.
Windą dojechałam na odpowiednie piętro i szamotając się z walizką doczłapałam do pokoju. Wyglądał przytulnie mimo średnich rozmiarów. Lekko beżowe ściany z odbitymi na ciemniejszy kolor szablonami. Duże łóżko, białe meble, balkon-full wypas, jak to mówią. Odstawiłam bagaż pod ścianę i rozłożyłam się na łóżku z laptopem. Strasznie bolały mnie nogi, ciężko iść na szpilkach, gdy trzeba omijać kałuże. Spodziewałam się pięknego, gorącego słońca jak na Brazylię przystało ale nie, przecież ktoś na górze ustawił inną prognozę pogody.
W wyszukiwarkę wpisałam zagadnienia o poszukiwanej pracy i od razu wyskoczyło mi kilka stron. Zaciekawiło mnie jedno z ogłoszeń, mianowicie jakieś małżeństwo mieszkające niedaleko stąd w São Paulo poszukiwało pomocy domowej. Jak na pierwszą pracę tu dobre i to. Wyjęłam telefon z kieszeni i wystukałam rząd cyfr. Po kilku sekundach w słuchawce usłyszałam kobiecy głos. Na początek zapytałam czy ogłoszenie jest nadal aktualne ale jak powiedziała, że tak to wiedziałam, że muszę się postarać o tę robotę. Rozmowa trwała z dziesięć minut no może ciut więcej. Skończyło się na tym, że pani Nadine chciała się ze mną spotkać i to jak najszybciej. Z racji, że dziś nie byłam już na siłach umówiłyśmy się na jutro. Nie mogłam się doczekać, dlatego wzięłam szybki prysznic i od razu wskoczyłam do łóżka. Musiałam być nieźle padnięta, bo Morfeusz szybko zabrał mnie do swej krainy..

***
Pierwszy rozdział uf. Strasznie ciężko mi się go pisało ale to chyba przez to, że chciałam by był jakiś w miarę dobry.
Jak na razie chcę was zachęcić do czytania, komentowania i wyrażania swojej opinii! ;)
Pozdrawiam xx