niedziela, 17 sierpnia 2014

▶piątka

Odstawiona w niezastąpioną małą czarną i czerwone szpilki stałam pod domem Oscara. Na zewnątrz dochodziła głośna muzyka i śmiechy przebywających w środku osób. Mimo, iż Brazylia należy do cieplejszych z państw na mapie świata, zmarzłam trochę czekając, aż gospodarz raczy mi otworzyć. Kiedy w końcu to zrobił najpierw powitałam go buziakiem w policzek, a potem weszłam do przyjemnie ciepłego wnętrza.
Osób, które siedziały na kanapie, mogłam bez dwóch zdań policzyć na palcach jednej ręki. Wydawało mi się, ze co najmniej wojsko okupuje ten dom, ale widocznie się myliłam.
-Może ci coś pomóc?-próbowałam przemówić głośną muzykę, lecz i tak musiałam kilka razy powtarzać to pytanie, bo Oscar za każdym razem pytał 'co?'.
-Otwórz drzwi, bo chyba ktoś dzwoni.-rzucił i zajął się wyjmowaniem czegoś z piekarnika. Zrobiłam tak jak mi nakazał i poszłam wpuścić kolejnych gości. Najpierw mój wzrok stanął na dość ładnej blondynce i wysokim dobrze zbudowanym brunecie, a potem na idącym za nimi Neymarze.
-Hej, Iran.-uśmiechnęłam się szeroko i podała mi rękę.
-Ariana.-odwdzięczyłam się tym samym.
-Hulk.-mężczyzna uścisnął moją małą dłoń swoim wielkim jak Afryka łapskiem i obejmując swoją partnerkę weszli dalej.
Do łez rozbawił mnie wzrok Neymara, który był chyba zdezorientowany i zaskoczony moją obecnością, ale ja też byłam. Nie spodziewałam się go na tej imprezie.
-Co ty tu robisz?-cmoknął mnie na powitanie w policzek.-Skąd ty znasz Oscara?
-O to samo mogłabym zapytać ciebie.
-Gramy razem w reprezentacji więc to normalne, że się znamy i lubimy.-odpowiedział.-Ale, że on zna ciebie to dziwne.-objął mnie i ruszyliśmy w głąb mieszkania. Wszyscy, którzy tam przebywali byli już dobrze podpici, a z tego co się orientowałam to ludzi miało być dwa razy więcej. Neymar od razu  nalał sobie do szklanki jakiegoś śmierdzącego alkoholu i próbował zmusić mnie na ten sam trunek, ale się nie dałam. Piłkarz zostawił mnie samą przy stoliku z alkoholem i poszedł do swoich kolegów po fachu, którzy na sam jego widok zrobili głośne 'uu' i puścili oczka w moją stronę. 

Pół wieczora spędziłam w towarzystwie Iran. Gadałyśmy o ciuchach, facetach, kosme
tykach, ale tematom nie było końca. Byłyśmy jedynymi przedstawicielkami płci żeńskiej na tej imprezie. Niestety w końcu zostałam sama, bo Hulk za bardzo się spił i Iran zarządziła, że jadą do domu.
Stałam oparta o kuchenny blat z lampką wina w ręku i patrzyłam na tańczącego Daniego i wtórującego mu Davida Luiza. Wyglądało to przezabawnie  i nie tylko ja to tak oceniłam. Neymar z chłopakami dusili się ze śmiechu.
Po kilku minutach samotnego stania przy moim boku pojawił się Oscar. Stanął tak blisko, że czułam zapach jego drogich perfum zmieszanych z alkoholem.
-Jak się bawisz?-upił łyk piwa z puszki, a potem jak gdyby nigdy nic beknął jak świnia.
-Suuuuper.-sztucznie się uśmiechnęłam
-Słuchaj no, nie zaprosiłem kobiet, bo połowa  z tych facetów ich nie ma, kolejni są po rozwodzie, a jeszcze inni nie wiedzą, że ich żony zdradzały ich z kilkoma stąd.-wybełkotał i ponownie napił się piwa.
-Nie no luz. Dopije to i się zmywam.-wskazałam na prawie pustą lampkę wina.
-Tak wcześnie? Zostań jeszcze, impreza się jeszcze rozkręci...-błagał mnie.-Ari..-zrobił smutną minkę.
-Pomyślę.-puściłam mu oczko i duszkiem upiłam resztę czerwonej cieczy.

-Poczekaj!-usłyszałam stłumiony bełkot gdzieś z oddali i odwróciłam się w stronę salonu. W moją stronę chwiejnym krokiem zmierzał Neymar z butelką piwa.-Gdzie uciekasz?
-Do domu.-odpowiedziałam zgodnie z prawą.
-To poczekaj moment.-powiedział  i wycofał się w tył.-Ale poczekaj!-jeszcze raz powiedział co mam robić i poszedł do chłopaków. Coś mówił do Oscara, potem jeszcze wypił po kieliszku z chłopakami i dołączył do mnie.-Okey, chodźmy.-złapał mnie za ramię i otworzył drzwi.
-A ty czemu już idziesz? Przecież masz towarzystwo.
-Nie pozwolę ci wracać samej.-uśmiechnął się i objął mnie, gdy wyszliśmy na podjazd domu Oscara. Na niebie nie było żadnej gwiazdy i wszystko wskazywało na to, że będzie padać. Wiał dość chłodny wiatr, a z oddali dochodziły odgłosy grzmienia.
-Jezu, dziewczyno jak ty się trzęsiesz..-powiedział Ney i na moment przystanął. Wtedy zdjął z siebie czarną bluzę i zaczął ubierać mnie w nią jak małe dziecko.-Chodź tu.-szepnął i w bonusie jeszcze mnie do siebie przytulił. Z boku zapewne wyglądaliśmy jak para zakochanych nastolatków. Przez myśl mi nawet przeszło, że może kiedyś moglibyśmy nimi być. Ale po chwili zdałam sobie sprawę, ze to logicznie nie możliwe, bo on ma Brunę, którą kocha mimo wszystko, gra w najlepszym klubie, ma kasy potąd i na dodatek jest mega przystojny przez co może miec każdą o wiele lepszą niż ja.
Z rozmyśleń wyrwały mnie pojedyncze krople deszczu spadające na moją twarz. Niebo natychmiastowo zrobiło się jasne, a potem znów ciemne. Cholernie się bałam. Od małego siedziałam w piwnicy, gdy była burza, a teraz spaceruję sobie po ulicy. Miałam nadzieję, że Neymar zadzwoni po taksówkę i bezpiecznie wrócimy do domu, lecz okazało się, że nie wziął komórki z domu. Moja była rozładowana, a pieprzona intuicja mówiła mi żeby ją naładować przed wyjściem.
-Słuchaj, tu niedaleko jest motel..-Ney podrapał się po karku
-To na co czekamy? Idziemy!-pociągnęłam go za rękę, ale on nawet nie myślał się ruszyć.
-Warunki ekstremalne.-dodał
-Czyli?-mocno się w niego wtuliłam, bo gdzieś niedaleko strzelił piorun. Serce kołatało mi jak szalone.
-Małe łóżka, niezbyt przyjemne toalety, brud itp.-wyjaśnił.-Ale jest telefon więc będzie można zadzwonić po taksówkę.-powiedział.
-Dobra to chodźmy tam, zanim zejdę tu na zawał.
Ruszyliśmy w tamtym kierunku. Ja wtulona w niego. Deszcz zaczął niemiłosiernie przybierać na sile przez co żadna cześć mojego ciała już nie była sucha.
Kiedy doszliśmy pod owy motel stwierdziłam, że Neymar trochę podkoloryzował tę historię o 'warunkach ekstremalnych', bo z zewnątrz wyglądał całkiem okey. Jednak, gdy weszliśmy  do środka zmieniłam zdanie. Na recepcji siedział jakiś starszy, przysypiający pan i trzeba było się drzeć, bo nie słyszał dzwoneczka. W małym holu panował istny bałagan. Kurz, pajęczyny, przewrócone fotele.
-Możemy prosić telefon?-zapytał go Ney.
-Kto dzwoni na sekstelefon?-starszy pan zrobił wyraźnie zdziwioną minę.
-No panie, takie coś ze słuchawką to sobie zadzwonimy.-chłopak zaczął pokazywać jak wygląda rzecz, którą chce, ale to nic nie pomogło.
-Jakie danie z wołowiny? Panie tu nie ma restauracji.
-Kurwa mac!-Brazylijczyk strzelił rękę w ścianę, bo recepcjonista powoli zaczął go wyprowadzać z równowagi.
-Też zaraz idę spać.-mlasnął facet.
-Nie dogadam się z tym głuchmelcem.-syknął Neymar.-Bierzemy pokój? Jakoś damy radę.-skrzywił się na samą myśl o wynajmowaniu tu pokoju, ale nie było wyjścia. Albo wracamy na dwór i idziemy przez burzę do domu albo zostajemy tu.
-Lepsze to niż bycie tam.-wskazałam palcem na małe okienko, ozdobione krótką, czerwoną firanką.
-Poprosimy pokój.-zwrócił się do gościa.
-Nie mogłeś pan tak od razu?-facet podał mu klucze i zostawiając nas w osłupieniu poszedł na zaplecze.
-Dobry patent na pozyskanie klientów..-westchnęłam
-Chodź.-chłopak złapał mnie za rękę i przekraczając trzy stopnie weszliśmy na 'piętro'. Otworzył drzwi, przepuścił mnie w nich, a potem wszedł i je zakluczył. Ręką odszukałam włącznika światła i go nacisnęłam.
-No nieźle...-mruknęłam, rozglądając się po pomieszczeniu. W górnym rogu była olbrzymia pajęczyna, na fotelu i stoliku leżały zdechłe muchy, wszędzie było pełno kurzu i łóżko małe jak dla ośmiolatka.
-Mówiłem, że warunki....
-...ekstremalne, tak wiem.-przerwałam mu.
-Postoimy sobie do rana, a potem wyjdziemy na ulicę.-Ney i jego genialny plan na życie.
-Może chodźmy teraz, postoimy na ulicy i szybciej się ktoś zatrzyma, bo pomyśli, że dziwki.-przewróciłam oczami i weszłam w głąb pokoju.
Na przeciwko lustra były drzwi. Domyśliłam się, że może to być toaleta, ale jakoś bałam się ją zobaczyć. Zamiast mnie, zrobił to Brazylijczyk. Ja tylko wspięłam się na palcach za jego plecami i obleciałam łazienkę wzrokiem. W porównaniu do pokoju była ona perfekcyjnie czysta. Lśniąca wanna, czysta umywalka, podłoga aż błyszczała.
-Proponuję noc w wannie.-parsknął śmiechem, bo to co powiedział sam brał na żarty.
-Jestem za.-powiedziałam i zrzuciłam z siebie jego bluzę. Potem wyścieliłam nią wannę i patrząc na chłopaka do niej weszłam. Stał i patrzył takim idiotycznym wzrokiem, że zrobiło mi się słabo ze śmiechu.
 Po chwili dołączył do mnie i mocno mnie objął, bo co jak co, ale wanna nie była przystosowana do dwóch osób.
-Wiesz, wolałbym cię w tej wannie bez tych ubrań.-szepnął mi do ucha, gdy prawie zasypiałam i dał buziaka w czoło.

_____________________________
TaDaam! Jest piątka!
Przepraszam, że dopiero po tak długim czasie dodaję nowy rozdział, ale brak czasu i małe problemy z internetem..
Rozdział taki sobie. Nie podoba mi się i nie wiem sama czemu dodaję takie (za przeproszeniem) ścierwo..
Poprawię się w następnym odcinku!
PS.jak widzicie, na blogu pojawiła się ankieta dotycząca bloga, głosujcie w niej, bo dla mnie to bardzo ważne ;))