Na wstępie pragnę powiedzieć, że dla czytelników tego bloga postanowiłam wysilić mózgownicę i napisać rozdział. Szczerze, to pisało mi się go przyjemnie, nawet bardzo.
Mam nadzieję, że wam będzie się go przyjemnie czytało.
******
Nie mogłam się poruszyć. Czułam totalny paraliż wszystkich moich mięśni i kości. Z początku przestraszyłam się, że taka jest moja śmierć, lecz kiedy poczułam czyjś oddech na policzku wróciłam do realności. Leżałam w małej wannie, w objęciach samego Neymara. No kto by tak nie chciał. Obejmował mnie w pasie natomiast ja trzymałam ręce na jego klatce piersiowej. Powoli wygrzebałam się z jego mocnego uścisku i w chwiejnym stanie usiadłam na brzegu wanny. Chłopak spał jak zabity i uśmiechał się jak niemowlę. Wyglądał na prawdę uroczo i nawet wart był zakochania się w nim.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W rogu dostrzegłam prysznic, na który miałam cholerną ochotę, bo gdy pomyślałam o warunkach, które panowały w poprzednim pokoju czułam się taka brudna i niechlujna. Pierwsza myśl: wejdź tam. Druga myśl: nie idź, nie przy Neymarze. Trzecia myśl: wejdź, gdy się obudzi będziecie tam razem! Tak, i co jeszcze?
Nie mam pojęcia czy to moje głupia podświadomość mnie do tego zmusiła, czy po prostu jestem napaloną kretynką, ale stanęłam przed kabiną prysznicową i właśnie rozpinałam swoją sukienkę. Małe problemy techniczne z zamkiem, ale dałam rade. Opadła na podłogę jak zwykła, nic nie warta ścierka. Weszłam do prysznica, tam zdjęłam bieliznę, wyrzuciłam ją na podłogę i szczelnie zamknęłam drzwi. Raz się żyje. Może nie każdy bierze prysznic, gdy w wannie śpi napastnik Barcelony, ale ja jestem inna. Bardzo inna.
Krople gorącej wody spływały stróżkami po moim nagim, zziębniętym ciele. Mięśnie pod ich wpływem lekko się rozkurczały. Czułam się idealnie. Dłońmi umyłam swoje ciało i kiedy poczułam, że jestem na tyle otrzeźwiona postanowiłam wyjść. Ręką sięgnęłam po ręcznik wiszący na ścianie i jakie było moje zdziwienie, gdy go tam nie było. Nim weszłam wisiał spokojnie i nic nie wskazywało na to, że gdzieś się wybierze.
-Ney oddawaj.-warknęłam.
-Co będę miał w zamian?-słodko przeciągnął.
-Nic.
-To nie ma ręcznika.
-To co chcesz?-spytałam z irytacją w głosie.
-Buziaka.
-Marzenia.-parsknęłam śmiechem.
-To ty też możesz sobie pomarzyć.-wytknął język i odszedł od szyby.
Powoli zaczęło robić mi się zimno. Na moim ciele wystąpiła gęsia skórka i już na prawdę chciałam opuścić kabinę. Teraz karciłam i wyklinałam się w myślach, ze w ogóle weszłam tu
przy tym debilu.
-Dobra oddaj ręcznik to po negocjujemy co w zamian, okey?-powiedziałam.
Nic. Cisza.
Wytknęłam głowę i zobaczyłam, że zostałam sama. Nareszcie. Spokojnie wyszłam i zwinęłam ręcznik leżący na umywalce. Zawinęłam się w niego, ale miałam dziwne przeczucia, że coś jest nie tak. Przecież Neymar nie zostawiłby od tak czegoś na czym mi zależało i sobie wyszedł. Na bank coś knuł. I nie musiałam długo czekać na to, by się dowiedzieć co. Otóż wyskoczył z wielkiego kosza na brudną odzież i zaczął szczerzyc się jak wiewiórka. Na twarzy od razu zrobiłam się różowa, bo on na pewno widział jak stałam naga.
-No, no..-zagwizdał i wyszedł z pojemnika.
-Zabiję cię.-warknęłam i spiorunowałam go wzrokiem.
-Oj proszę cię, dla takich widoków warto było siedzieć w przyciasnym koszu.-zaśmiał się.
Nie odezwałam się już. Postanowiłam, że za ten numer nie będę się do niego odzywać i z chęcią zobaczę co zrobi. Zgarnęłam leżącą na podłodze moją garderobę i stanęłam za parawanem. Ubrałam ją ponownie na siebie, włosy przetarłam jeszcze kilka razy ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Ney siedział i wodził za mną wzrokiem. Nic nie mówił. Gdy schyliłam się po gumkę od włosów, która spadła mi z nadgarstka on natychmiast to wykorzystał i pojawił się przy mnie.
-Jesteś cholernie seksowna..-objął mnie w pasie i wymruczał to wprost do mojego ucha tak, że poczułam jak po kręgosłupie przechodzi mnie dreszcz.-Podniecasz mnie, wiesz?-musnął ustami mój kark, a palcem wskazującym wodził od mojego uda do ramienia.
-Zostaw mnie.-mruknęłam.
-Należy mi się jakaś zapłata za ręcznik.-wyszeptał.
-Zostaw mnie!-krzyknęłam.
Chłopak puścił mnie i spokojnie wyszedł do drugiego pokoju. Przejrzałam się w lustrze ostatni raz i również opuściłam łazienkę.
Moim problemem na teraz było dostanie się do domu. Miałam rozładowany telefon, w recepcji głuchy dziadek nie ogarniał o co chodzi, a Neymar chyba strzelił na mnie focha. Stał przy otwartym oknie, palił papierosa i nie zwracał na mnie uwagi.
Olałam go. Nie będę patrzeć na zakochanego w sobie chłopaka, który strzela focha, bo nie pozwoliłam mu na przelecenie mnie w łazience. Opuściłam pokój i skrzypiącymi schodami zeszłam na dół. Na recepcji było pusto. Pchnęłam stare, drewniane drzwi i wyszłam na świeże powietrze. Ptaki ćwierkały, słonko grzało, a na ulicy żadnego auta. Super. Idealnie wręcz.
Przeszłam chyba z dwieście metrów, gdy w końcu jechał jakiś samochód i się zatrzymał. Byłam wdzięczna losowi, na prawdę.
-Podwieźc panią?-zza automatycznej szyby wyłoniła się twarz kobiety na około dwadzieścia kilka lat.
-To nie będzie problem?
-Jadę do miasta więc żadnego problemu nie widzę.-uśmiechnęła się.
Obeszłam samochód i usiadłam na siedzeniu pasażera. Odjechałyśmy z piskiem opon, a Neymar.. Neymar niech robi co chce.
Wieczorem nareszcie stanęłam przed domem rodziny da Silva. Drzwi były otwarte więc weszłam i od razu uderzył we mnie zapach wypieków z kuchni. No tak, jutro pan Neymar Senior obchodzi urodziny. Zrzuciłam buty, które już niemiłosiernie mnie obtarły i weszłam wgłąb mieszkania. Oczy powiększyły mi się jak pod mikroskopem, gdy na kanapie zobaczyłam oglądającego telewizję Neymara. Przywitał mnie cwanym uśmieszkiem i ponownie wrócił go oglądania jakiegoś meczu.
-Oo jesteś już!-jego mama klasnęła w dłonie na mój widok i uśmiechnęła się szeroko. Chyba nie wiedziała, że ja i jej synek byliśmy na tej samej imprezie, potem we dwoje spaliśmy w wannie, a na sam koniec zaczął się do mnie w jakimś stopniu dobierać.-Poznałaś jakiegoś chłopaka? Opowiadaj.-umączonymi dłońmi złapała mnie za ramię i posadziła na krześle.
-Ja? Nie.-uśmiechnęłam się.
-A tam gadasz, na pewno ktoś się przytrafił. No mów nie musisz się wstydzić.-zachęciła mnie uśmiechem.
-Na prawdę nikogo nie poznała no.-zaprzeczyłam.-Przepraszam, ale jestem zmęczona i chciałabym pójść spać.-dałam wymijającą odpowiedź i wstałam z miejsca.
-No dobrze to idź.-westchnęła.
-To dobranoc.-rzuciłam wymuszony uśmiech i opuściłam kuchnię. Czy ona myślała, że nawet jak poznam kogoś to będę się nim chwalić i to jeszcze jej? I może lody do tego?
Weszłam powoli na górę i udałam się do pokoju. Boże, marzyłam już o swoim łóżku, swojej piżamie i swoim czystym pokoju. Zero pajęczyn, zero grzyba, zero smrodu, idealnie.
Nie miałam siły na przebieranie się. Zrzuciłam sukienkę i w samej bieliźnie położyłam się do łóżka. Byłam nieźle padnięta, bo nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Oczami Neymara.
Wróciła do domu nie mam pojęcia jak. Na piechotę zeszłoby się jej z kilka dobrych godzin. Gdyby nie wyszła trzaskając drzwiami to powiedziałbym jej, że z moim telefonem to była ściema i bateria była w pełni naładowana. Okey, dobra przyznaję. Może to i moja wina, ze tak wyszła bez słowa, ale jestem tylko facetem. Działa na mnie jak każda inna, seksowna kobieta. Co ja na to poradzę, że Bóg dał mi przyrodzenie, o którym też muszę myśleć.
Idąc do swojego pokoju przystanąłem pod jej drzwiami. Było cicho. Czyżby już spała? Uchyliłem je i zobaczyłem jak słodko śpi i jest okryta tylko do połowy. Jej piersi idealnie leżały w czarnym staniku i prosiły się o dotknięcie. Ta cholerna ochota na to była silna. Wszedłem do pomieszczenia i kierowałem się do jej łóżka. Wyglądała tak niewinnie. Była jak bezbronne małe dziecko. Stanąłem nad jej łóżkiem, palec kierował się w stronę jej piersi kiedy ta się odwróciła na brzuch. Zrezygnowałem. Zgasiłem tylko lampkę, która stała na podłodze i okryłem jej ciało kołdrą. Gdy palce dotknęły jej ramienia doznałem takiego uczucia jakby poraził mnie prąd. Zaczęła się wiercic. Cicho opuściłem jej pokój i zamknąłem drzwi.
Pół nocy nie mogłem zasnąć, bo myślałem o jej ciele, ustach, oczach.
A kiedy wreszcie mi się to udało, trafiłem do krainy gdzie byłem tylko ja, Ariana i nasze ciężkie oddechy.