Z nowym rozdziałem wracam (być może) po nowym roku.
Czekajcie cierpliwie.
sobota, 27 grudnia 2014
poniedziałek, 22 grudnia 2014
▶trzynastka
Delikatnie smyranie po ramieniu obudziło mnie ze snu i powoi otworzyłam oczy. Podniosłam wzrok i spotkałam się z uśmiechniętą twarzą piłkarza, któremu usta rozszerzyły się jeszcze bardziej. Nie mówiąc mocno mnie przytulił, a ja opadłam bezwładnie na jego klatkę piersiową.
-Jak się spało?-powiedział lekko zachrypniętym, ale nadal seksownym głosem.
-W porządku.-wydusiłam z siebie i na chwilkę przymknęłam oczy wyobrażając sobie, co zrobiłaby teraz jego mama, gdyby zechciała go odwiedzić.-Boli cię?-dotknęłam miejsca, które i mi, i jemu przypominało feralne wydarzenie.
-Boli, boli. Ale da się żyć. Jeszcze trochę i wrócę na treningi to o bólu zapomnę.-uśmiechnął się.
-Tak, tak. Matka ci nie da pozwolenia na treningi.
-Ona sobie może..-westchnął.-Traktuje mnie, jak dziecko, a mam już swoje lata i umiem o siebie dbać.
-Kocha cię, to zrozumiałe.
-Szkoda, ze tylko ona..-westchnął kolejny raz, przestał mnie obejmować i spokojnie wyszedł sobie do łazienki. Co to miało być? Najpierw sam na siłę mnie do siebie przykleja, a teraz tak nagle wychodzi? Czyżby znów powrócił stary, bucowaty Neymar? Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić godzinę. Była 9.45, a ja nadal leżałam w łóżku i chyba po raz pierwszy od tego, co się wydarzyło się wyspałam. Neymar zapewnił mi pieprzone poczucie bezpieczeństwa, no kto by pomyślał? Kiedy ubierałam spodnie, wyświetlacz telefonu nagle się zaświecił. Od razu pomyślałam, że to wiadomość od mojego przyjaciela psychola, ale na całe szczęście był to tylko operator sieci. Żyłam w istnym popłochu. Boże, gdybym wiedziała, że tak będzie to za nic nie wybrałabym Brazylii jako swój nowy dom. Nigdy.
Kiedy już się ubrałam postanowiłam, że czas zejść na dół i ogarnąć coś w domu, bo przecież tu pracuję. Po drodze minęłam się na korytarzu z piłkarzem, który udał, że mnie nie widzi i bezczelnie szturchnął mnie "z bara".
-Palant.-mruknęłam pod nosem i zbiegłam po schodach na dół.
-Jak się spało?-powiedział lekko zachrypniętym, ale nadal seksownym głosem.
-W porządku.-wydusiłam z siebie i na chwilkę przymknęłam oczy wyobrażając sobie, co zrobiłaby teraz jego mama, gdyby zechciała go odwiedzić.-Boli cię?-dotknęłam miejsca, które i mi, i jemu przypominało feralne wydarzenie.
-Boli, boli. Ale da się żyć. Jeszcze trochę i wrócę na treningi to o bólu zapomnę.-uśmiechnął się.
-Tak, tak. Matka ci nie da pozwolenia na treningi.
-Ona sobie może..-westchnął.-Traktuje mnie, jak dziecko, a mam już swoje lata i umiem o siebie dbać.
-Kocha cię, to zrozumiałe.
-Szkoda, ze tylko ona..-westchnął kolejny raz, przestał mnie obejmować i spokojnie wyszedł sobie do łazienki. Co to miało być? Najpierw sam na siłę mnie do siebie przykleja, a teraz tak nagle wychodzi? Czyżby znów powrócił stary, bucowaty Neymar? Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić godzinę. Była 9.45, a ja nadal leżałam w łóżku i chyba po raz pierwszy od tego, co się wydarzyło się wyspałam. Neymar zapewnił mi pieprzone poczucie bezpieczeństwa, no kto by pomyślał? Kiedy ubierałam spodnie, wyświetlacz telefonu nagle się zaświecił. Od razu pomyślałam, że to wiadomość od mojego przyjaciela psychola, ale na całe szczęście był to tylko operator sieci. Żyłam w istnym popłochu. Boże, gdybym wiedziała, że tak będzie to za nic nie wybrałabym Brazylii jako swój nowy dom. Nigdy.
Kiedy już się ubrałam postanowiłam, że czas zejść na dół i ogarnąć coś w domu, bo przecież tu pracuję. Po drodze minęłam się na korytarzu z piłkarzem, który udał, że mnie nie widzi i bezczelnie szturchnął mnie "z bara".
-Palant.-mruknęłam pod nosem i zbiegłam po schodach na dół.
Oczami Neymara
Siedziałem na kanapie w salonie z nogami założonymi o fotel, wżerałem puste kalorie i wgapiałem się w telewizor. Właśnie emitowali mecz Barcy z Realem Madryt. Boże, dlaczego w takiej chwili nie mogę być w Europie i grać na stadionie tych przygłupów z Realu.
-Ney, masz gościa.-do salonu wparowała Ariana, a za nią ukochany kolega z reprezentacji Oscar. Tylko tego idioty mi dziś brakowało.
-Cześć ciamajdo!-przybił piąteczkę na powitanie i klapnął obok mnie.
Musiałem przerwać jedzenie popcornu i odstawiłem go na bok jeszcze wcześniej pytając, czy mój przyjaciel z reprezentacji nie ma na niego ochoty. Z wielkim bólem o to pytałem, bo z reguły nie lubię dzielić się jedzeniem, ale kultura wymaga.
-A co tam u ciebie?-zapytałem, gdy on w końcu skończył kolejkę pytań.
-Leci, leci. Coraz lepiej z formą, ale do mundialu jeszcze muszę ją dopracować.
-No tak. Mundial za miesiąc..-westchnąłem.
-Zagrasz?-zapytał dziwnym tonem i na mnie spojrzał.
-A czemu miałbym nie?
-Bo może coś z tym nie tak i wiesz..-zaczął motać się w odpowiedzi, co wydało mi się trochę dziwne, bo nigdy mu się to nie zdarzało.
-Z tym wszystko okey, nie martw się o mój stan zdrowia.-powiedziałem z ironią.
I nagle wtedy zaczęło mi coś świtać. Coś, na co od samego początku powinienem zwrócić uwagę, a tego nie zrobiłem.
-A gdzie Twój szczęśliwy łańcuszek?-zmieszał się i zamilkł na moment.-Podobno nigdy się z nim nie rozstajesz, więc co się stało, że go nie masz?
-Ym.. zgubił mi się.-wymamrotał.-Chyba na treningu musiał mi się zerwać. Kurde muszę się zbierać, wpadnę jeszcze kiedyś.-wstał gwałtownie i chciał odejść, ale wtedy wstałem i podążyłem za nim.
-Mi się wydaje, ze jednak zgubiłeś go w pokoju Ariany, jak nadziewałeś jej zdjęcia na tani nóż.-z kieszeni wyjąłem znaleziony wczoraj wisiorek, a następnie przycisnąłem piłkarza za szyję do ściany.-Lepiej się
przyznaj sam, niż mam ci zrobić to, co ty mi.-warknąłem i wzmocniłem uścisk.
-Puszczaj.-wysyczał.
-Mów kurwa.-warknąłem.
-Puść mnie skurwysynu.
-Wsadzę ci ten wisiorek w dupę i podetnę gardło, jak powiesz coś więcej prócz prawdy.-docisnąłem mocniej jego szyję.
-Może ja, może nie ja.-wtedy strzeliłem mu w twarz, a ten trzymając się za szyję osunął się po ścianie i siedział w bezruchu.
-Traktowałem cię, jak przyjaciela, a ty odstawiasz jakieś szopki!-kopnąłem go z udo. Syknął i skrzywił się z bólu.-Myślałeś, że mnie zabijesz?! Że uda ci się zastraszyć Ariane? Jaki Ty jesteś żałosny.-zaśmiałem się i wyciągnąłem z kieszeni telefon, by zadzwonić po odpowiednie służby dla tego psychola.
-Neymar nie..-złapał trochę oddechu i znowu się odezwał.-Nie wzywaj policji, błagam..
-Zamknij się.-spojrzałem z pogardą na chłopaka i powróciłem do telefonu. Właśnie w tym momencie usłyszałem głos w słuchawce i zacząłem prowadzić rozmowę o moim super szczerym przyjacielu Oscarze.
-Okey.-mruknęłam siadając kilka krzeseł dalej od niego i również zatraciłam się w swoim telefonie. Pierwsze co zrobiłam to weszłam z ciekawości na Twittera, a tam? Ciekawe konwersacje między Bruną, a kochanym Neymarem. Nieźle, nie dawno płakał w poduszkę, bo ona go olewa dla innego, a teraz widzę wielki powrót.
-Długo to trwało.-skwitował po długiej ciszy.
-Yhym.-mruknęłam nie odrywając twarzy od ekranu telefonu.
-Ariana?-doszedł mnie dość znany głos z boku. Tylko, czy należał on do tej osoby, o której myślałam? Odwróciłam głowę, a przed sobą ujrzałam moją rodzoną siostrę.
I nagle wtedy zaczęło mi coś świtać. Coś, na co od samego początku powinienem zwrócić uwagę, a tego nie zrobiłem.
-A gdzie Twój szczęśliwy łańcuszek?-zmieszał się i zamilkł na moment.-Podobno nigdy się z nim nie rozstajesz, więc co się stało, że go nie masz?
-Ym.. zgubił mi się.-wymamrotał.-Chyba na treningu musiał mi się zerwać. Kurde muszę się zbierać, wpadnę jeszcze kiedyś.-wstał gwałtownie i chciał odejść, ale wtedy wstałem i podążyłem za nim.

przyznaj sam, niż mam ci zrobić to, co ty mi.-warknąłem i wzmocniłem uścisk.
-Puszczaj.-wysyczał.
-Mów kurwa.-warknąłem.
-Puść mnie skurwysynu.
-Wsadzę ci ten wisiorek w dupę i podetnę gardło, jak powiesz coś więcej prócz prawdy.-docisnąłem mocniej jego szyję.
-Może ja, może nie ja.-wtedy strzeliłem mu w twarz, a ten trzymając się za szyję osunął się po ścianie i siedział w bezruchu.
-Traktowałem cię, jak przyjaciela, a ty odstawiasz jakieś szopki!-kopnąłem go z udo. Syknął i skrzywił się z bólu.-Myślałeś, że mnie zabijesz?! Że uda ci się zastraszyć Ariane? Jaki Ty jesteś żałosny.-zaśmiałem się i wyciągnąłem z kieszeni telefon, by zadzwonić po odpowiednie służby dla tego psychola.
-Neymar nie..-złapał trochę oddechu i znowu się odezwał.-Nie wzywaj policji, błagam..
-Zamknij się.-spojrzałem z pogardą na chłopaka i powróciłem do telefonu. Właśnie w tym momencie usłyszałem głos w słuchawce i zacząłem prowadzić rozmowę o moim super szczerym przyjacielu Oscarze.
Oczami Ariany
W tym czasie kiedy Oscar był w odwiedzinach u Neymara ja przebywałam na górze. Miałam swoje zajęcia, z których musiałam się wygrzebać i nie miałam czasu, by zejść na dół zobaczyć, co u nich. Dopiero gdy usłyszałam charakterystyczny policyjny dźwięk to wtedy lekko się przeraziłam. Nie wiedziałam o co może chodzić, więc zeszłam na dół, a tam zobaczyłam wkraczających do środka policjantów i Neymara, który stoi nad biednym Oscarem i przyciska go kolanem do ściany.
Gdy zabrali piłkarza ze sobą, wtedy Neymar opowiedział mi wszystko. Z każdym słowem coraz bardziej popadałam w osłupienie, bo nigdy, przenigdy nie pomyślałabym, że Oscar jest zdolny do takiego czegoś. Przecież był moim przyjacielem, to nie możliwe, że chciałby zrobić mi i Neymarowi krzywdę. To nie mogło być prawdą. Poza tym Oscar nie wyglądał na jakiegoś psychola tylko na porządnego chłopaka.
Przez to całe zamieszanie oboje wylądowaliśmy na komisariacie. Przebywaliśmy w nim od dwóch godzin, a mój tyłek odczuwał już ból po twardych, drewnianych krzesłach. Chłopak nie odzywał się do mnie ani słowem od czasu przyjazdu tutaj. Znów miał o coś focha, a ja naprawdę nie miałam pojęcia o co mu może chodzić. Wybiegł rano, jak poparzony z pokoju, a teraz ma humorki, jak kobieta przed porodem. Sorry, ale ja nie zamierzam go przepraszać, ani nic, bo sam się obraził.
-Pani Ariana?-z pokoju wyłoniła się dość chuda i zgrabna policjantka, która zmierzyła mnie wzrokiem.-Zapraszam panią.
Neymar podniósł na mnie swój wzrok, który nie wyrażał żadnych uczuć, a ja mały krokami doszłam do pokoju i przeszłam przez drzwi, które potem zamknęłam. Kazali mi rozsiąść się wygodnie na niebieskim fotelu. Nareszcie coś miękkiego i wygodnego dla mojego tyłka. Potem zaczęło się najgorsze. Cała masa pytań skąd znam Oscara, jak dobrze go znam, co o nim wiem, czy widziałam, by w mojej obecności zachowywał się dziwnie i tak dalej. Przesłuchanie było naprawdę męczące i powoli miałam dość kolejnych pytań, ale starałam się odpowiadać. Odetchnęłam z ulgą, gdy powiedzieli "dziękujemy pani" i kazali mi wyjść.
-I jak?-zapytał piłkarz znad telefonu.

-Długo to trwało.-skwitował po długiej ciszy.
-Yhym.-mruknęłam nie odrywając twarzy od ekranu telefonu.
-Ariana?-doszedł mnie dość znany głos z boku. Tylko, czy należał on do tej osoby, o której myślałam? Odwróciłam głowę, a przed sobą ujrzałam moją rodzoną siostrę.
_____________________________
Kochani czytelnicy!
Z okazji zbliżających się Świąt życzę wam wszystkiego, co najlepsze, dużo uśmiechu, miłości, spełnienia waszych marzeń. No i oczywiście życzę wam udanego Sylwestra, a także szczęśliwego nowego roku. Obyście w 2015 spotkali głównego bohatera mojego opowiadania! ♥
Z okazji zbliżających się Świąt życzę wam wszystkiego, co najlepsze, dużo uśmiechu, miłości, spełnienia waszych marzeń. No i oczywiście życzę wam udanego Sylwestra, a także szczęśliwego nowego roku. Obyście w 2015 spotkali głównego bohatera mojego opowiadania! ♥
wtorek, 16 grudnia 2014
▶dwunastka
Z początku sądziłam, że ktoś stoi na moim balkonie. Czarna plama była bardzo podobna do sylwetki jakiegokolwiek człowieka, a teraz gdy dostaję te dziwne wiadomości to jestem przeczulona na wszystko. Przypatrując się owemu zjawisku zastanawiałam się, czy może nie podejść i tego nie ocenić z bliższej odległości, lecz nie miałam odwagi. A co jeśli to na prawdę jakiś seryjny zabójca i nagle wyskoczy mi zza szyby, a potem poćwiartuje? Ariana, ogarnij się. Powoli zaczynałam świrować i wyobrażać sobie Bóg wie co. Miałam nadzieję, że ten, który nęka mnie chorymi anonimami niedługo się znudzi i przestanie albo ta sprawa się jakoś sama rozwiąże.
Nagle doszło do mnie pukanie do drzwi. Ciarki natychmiast przeszły mi po plecach i szczerze to bałam się, że gdy powiem głupie 'proszę' to wejdzie do mojego pokoju jakiś psychol i na pewno zrobi mi krzywdę.
-Pro..proszę.-wyjąkałam i złapałam do ręki leżący na szafce nocnej pilnik do paznokci. Słaba metoda obrony, ale to zawsze coś.
-Przyszłam zapytać, czy jutro rano jedziesz ze mną po Neymara.-oznajmiła pani Nadine i usiadła na fotelu.
-Już jutro wychodzi?
-Tak, przed chwila dzwonił i nam o tym powiedział.-powiedziała z dużą ekscytacją w głosie.
-Mogę jechać, czemu nie.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Dobra, to już ci nie przeszkadzam. Śpij dobrze, dobranoc.-wstała i cicho podeszła do drzwi.-Zgasić?-wskazała na wyłącznik do światła.
-Tak.-powiedziałam.-Dobranoc.-kobieta zamknęła drzwi, a ja natychmiastowo odkręciłam głowę w stronę okna. Najlepsze i zarazem najgorsze było to, że za oknem nie widziałam już nic czarnego, odznaczał się tylko świecący w świetle księżyca napis. Napis?! Włączyłam lampkę nocną i podeszłam do okna. To, co na nim pisało totalnie mnie zbiło z tropu: wykończę was. Serce czułam, że podchodzi mi do gardła, a ręce natychmiast zwisły wzdłuż ciała. Trzęsąc się jakoś wsunęłam swe zwłoki pod kołdrę i długo nie mogłam zasnąć, ale udało mi się to jakoś przed trzecią nad ranem.
O siódmej byłam już na nogach. Tej nocy zdecydowanie nie mogę zaliczyć do najlepszych. Po pierwsze to, że poszłam spać cztery godziny temu, a po drugie to to, że ktoś napisał mi na oknie kolejną 'miłą' wiadomość, a ja teraz trzęsę się ze strachu przez każdy szelest, który dobiegnie mi do ucha.
-Gotowa?-zapytałam mamę piłkarza, gdy ta zapinała kolczyk przed lustrem.
-Już, już.-złapała do reki torebkę i zgarniając z haczyka klucz do auta opuściła dom.
Nagle doszło do mnie pukanie do drzwi. Ciarki natychmiast przeszły mi po plecach i szczerze to bałam się, że gdy powiem głupie 'proszę' to wejdzie do mojego pokoju jakiś psychol i na pewno zrobi mi krzywdę.

-Przyszłam zapytać, czy jutro rano jedziesz ze mną po Neymara.-oznajmiła pani Nadine i usiadła na fotelu.
-Już jutro wychodzi?
-Tak, przed chwila dzwonił i nam o tym powiedział.-powiedziała z dużą ekscytacją w głosie.
-Mogę jechać, czemu nie.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Dobra, to już ci nie przeszkadzam. Śpij dobrze, dobranoc.-wstała i cicho podeszła do drzwi.-Zgasić?-wskazała na wyłącznik do światła.
-Tak.-powiedziałam.-Dobranoc.-kobieta zamknęła drzwi, a ja natychmiastowo odkręciłam głowę w stronę okna. Najlepsze i zarazem najgorsze było to, że za oknem nie widziałam już nic czarnego, odznaczał się tylko świecący w świetle księżyca napis. Napis?! Włączyłam lampkę nocną i podeszłam do okna. To, co na nim pisało totalnie mnie zbiło z tropu: wykończę was. Serce czułam, że podchodzi mi do gardła, a ręce natychmiast zwisły wzdłuż ciała. Trzęsąc się jakoś wsunęłam swe zwłoki pod kołdrę i długo nie mogłam zasnąć, ale udało mi się to jakoś przed trzecią nad ranem.
O siódmej byłam już na nogach. Tej nocy zdecydowanie nie mogę zaliczyć do najlepszych. Po pierwsze to, że poszłam spać cztery godziny temu, a po drugie to to, że ktoś napisał mi na oknie kolejną 'miłą' wiadomość, a ja teraz trzęsę się ze strachu przez każdy szelest, który dobiegnie mi do ucha.
-Gotowa?-zapytałam mamę piłkarza, gdy ta zapinała kolczyk przed lustrem.
-Już, już.-złapała do reki torebkę i zgarniając z haczyka klucz do auta opuściła dom.
Oczami Neymara
Na wypis nie czekaliśmy długo. Wystarczyło kilka podpisów, kilka uwag od lekarza i cała lista leków oraz rzeczy, które na jakiś czas muszę odstawić, bym mógł opuścić ten 'psychiatryk' i spokojnie wrócił do domu.
-Jak się czujesz?-mama zadała mi to pytanie chyba z tysięczny raz od drogi powrotnej ze szpitala do domu.
-Nadal żyję, od pięciu minut nic się nie zmieniło mamo.-jęknąłem i znów zacząłem wgapianie się w szybę samochodową.
-Martwię się o ciebie synku.-westchnęła.
-Dzięki, ale nie mam dwóch lat tylko dwadzieścia dwa.
Ostatnie kilometry drogi powrotnej minęły bez kolejnych zbędnych pytań ze strony mej rodzicielki. Trochę bolała mnie jeszcze klatka piersiowa i miałem ochotę się położyć, ale znając mą matkę to najpierw zaciągnie mnie do kuchni i nafaszeruje, jak indyka na święto dziękczynienia.
-Idę się położyć.-westchnąłem zrzucając bluzę z siebie i wieszając ją na wieszak.
-Najpierw chodź coś zjedz.-powiedziała i złapała mnie za nadgarstek.
-Mamo.-spiorunowałem ją wzrokiem.-Potem zejdę.-wyrwałem rękę z uścisku i przechodząc obok Ariany puściłem jej oczko na co ona zareagowała uśmiechem.
Boże, jak tęskniłem za jej widokiem. Co ta dziewczyna w sobie ma, że lubię jak jest blisko, a jej widok jest dla mnie, jak narkotyk dla narkomana? W szpitalu dużo myślałem o tym, co mogło się między nami stać tego feralnego dnia. I to była dość przyjemna myśl, która wywołała uśmiech na mojej twarzy, a także zadziałała na coś, co trzymam w spodniach.
Leżąc z założonymi pod głową rękami wpatrywałem się w sufit i cicho liczyłem na to, że zaraz do mojego pokoju wejdzie piękna szatynka, która potem powoli zrzuci z siebie ubrania i zaczniemy sie kochać, jak w moich myślach. Dlatego kiedy usłyszałem, że ktoś wchodzi na górę to od razu pomyślałem o niej. Ekscytacja spadła wtedy, gdy w drzwiach pokoju ujrzałem Caroline z małym.
-Tata!-wrzasnął mały i wskoczył mi na łóżko, a potem mocno mnie przytulał i całował po całej twarzy.
-Udusisz mnie i co będzie?-powoli usiadłem na łóżko i złapałem małego na kolana.
-Smutno będzie.-zrobił smutną minkę i dał całusa w policzek na przeprosiny.
-Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale mały, jak tylko usłyszał, że dziś wyszedłeś to ubrał się i wsiadł do auta sam.-odpowiedziała.
-Siadaj.-przegarnąłem trochę syf, który zdążyłem zrobić na łóżku.-Nic się nie stało przecież.
-Jak się czujesz?
-Bywało lepiej, ale teraz też nie jest źle.
-Boli?-wskazała na klatkę piersiową, a ja przytaknąłem.-Bardzo?
-Bardzo nie, ale muszę uważać, bo szwy jeszcze są.-skrzywiłem się na samą myśl.
-Współczuję.-zaśmiała się.
Już miałem coś powiedzieć, ale do pokoju weszła Ariana z tacą, na której była herbata i sok.
-Przepraszam, ze przeszkadzam, ale..-postawiła na stolik tacę, a we mnie ciśnienie podniosło się o dziesięć razy więcej niż było. Jej duży dekolt odsłaniał piękne piersi, które miałem ochotę trzymać w swych dłoniach i mocno je masować.
-Neymar!-strzelenie w ramię otrzeźwiło mi zmysły i wróciłem na ziemię.-Zakochałeś sie?-usłyszałem pytanie z ust dziewczyny.
-W kim? W niej? to zwykła sprzataczka.-nie wiem czemu tak powiedziałem, przecież tak nie sądziłem.
-Widziałam, jak patrzyłeś na tę "zwykłą sprzątaczkę".
-Czepiasz się.-upiłem łyka herbaty i odstawiłem kubek.
-Znam cię kochany, nawet bardzo dobrze.-puściła mi oczko i zabrała się za picie soku.
-W końcu.-westchnąłem zrzucając koszulkę, a następnie kładąc się na poduszkę po wizycie syna i jego matki. Byłem tak cholernie zmęczony, że od razu zamknąłem oczy, a wtedy usłyszałem, jak ktoś wbiega mi do pokoju i zatrzaskuje drzwi.
-Co do cholery?-uniosłem głowę i zobaczyłem wystraszoną Arianę.-Co jest?-podniosłem się i spojrzałem na trzęsącą się dziewczynę.
-On. On tam był.-załkała i zsunęła się po drzwiach.
-Kto? O kim ty mówisz? Co się dzieje?-podszedłem do niej i przykucnąłem.
-Ten psychol.-wyjąkała.
-Ariana, mów o kogo ci chodzi.-nacisnąłem.-Co jest?-złapałem ja za dłoń i spojrzałem w jej piękne, lecz zapłakane oczy.
-Boję się Ney..-wyszeptała wtulając się we mnie.
Pogłaskałem ją po włosach, a przy okazji zaciągałem się jej zapachem.
-Spokojnie..o co chodzi?-odsunąłem ją od siebie, a ta wytarła oczy w rękaw od sweterka i na moment się zawiesiła.
-Od tego czasu, co wiesz... ktoś wysyła sms, pisze listy i w ogóle, w których mi grozi. Pisze, że najpierw załatwi ciebie, że potem zrobi krzywdę mi.. wczoraj był na moim balkonie, a potem napisał mi na oknie, że nas wykończy, a teraz to... Zresztą chodź to sam zobacz..
-Poczekaj, jak to ktoś ci grozi? Czemu jeszcze tego nie zgłosiłaś na policję?
-Bo się boję.. Czuję, że on ciągle gdzieś tu jest, że zaraz wyjdzie i mi coś zrobi, rozumiesz? Tracę zmysły przez jakiegoś psychola..-dziewczyna wstała i łapiąc mnie za rękę zaprowadziła do swojego pokoju. Zapaliła światło, a wtedy zobaczyłem otwarty balkon. Kiedy podszedłem do łóżka zobaczyłem pełno jej półnagich i ubranych zdjęć, a w środku jednego wbity nóż i obok kartka z napisem "Tak z tobą zrobię suko".
-Kurwa..-mruknąłem.
-Mam dość.-usiadła z rezygnacją na fotelu i podparła głowę o kolana.
-Możesz spać w moim pokoju jeśli tu się boisz.-klęknąłem przed nią i złapałem za kolana.
-Może jeszcze z tobą?-parsknęła.
-Mogę spać na materacu, dla mnie to nie problem, ale nie pozwolę ci tu spać, bo widać, że się boisz.-pogładziłem ją kciukiem po ręce, a ona się uśmiechnęła.
-Dziękuję Neymar.-nachyliła się, a potem mnie mocno przytuliła.
Wszystko było ładnie pięknie, ale tuląc się z nią dostrzegłem coś dziwnego na klamce od okna.
-Czekaj..-wymiksowałem się z jej objęć i podszedłem do owej rzeczy.
Dziewczyna szła za mną, a kiedy zdjąłem wisiorek z klamki przysunęła się bliżej.
-To twoje?
-Nie.-zaprzeczyła.
-A więc ten kto tu był jest cholernie nieuważny.. -spojrzała na mnie z przerażeniem.-Zabierz piżamę i chodźmy do mnie.
-A to?
-A to jutro wyląduje na policji.-schowałem wisiorek do kieszeni w spodniach i pośpieszyłem dziewczynę.
Nie mogłem zasnąć na tym cholernym materacu. Marzyłem o swoim łóżku przez przeszło tydzień, a i tak nie pośpię sobie na nim. Kręciłem się z boku na bok. Myślałem trochę o Arianie, że śpi w moim łóżku i jest tak blisko, ale też o tym, o czym mi powiedziała i o tym nieszczęsnym wisiorku. Może to jakaś psychofanka chce zatruwać życie mi, moim bliskim i jej? Może to tylko głupie żarty jakichś dzieciaków? Kto wie. Ja wiem jedno: nie pozwolę na to, by jej się stała krzywda. Jestem Neymar da Silva i nie dam skrzywdzić kogoś na kim mi zaczyna zależeć.
-Ney, śpisz?-usłyszałem szept dziewczyny.
-Nie.
-Wygodnie ci?
-Nie.
-Przyjdziesz do mnie?
-Po co?
-Bo nie mogę spać i chcę się przytulić.
Od razu władowałem się do łóżka, a ona przylgnęła do mnie, jak glonojad do szyby. Objąłem ją i orientując jeszcze przez chwilę potem zasnąłem.
piątek, 5 grudnia 2014
▶jedenastka
Przebudzając się od razu poznałam, że nie jestem w swoim wygodnym łóżku. Przekręciłam się na plecy i spojrzałam pod kołdrę. Leżałam prawie naga. Prawie, bo miałam na sobie tylko dolną cześć bielizny. Wzrokiem szukałam mojego stanika. Niestety nie widziałam go w pobliżu łóżka. Wstałam owinięta w cienką kołdrę i podeszłam do fotela, na którym leżała koszulka Oscara. Nałożyłam ją i wyszłam z jego sypialni.
-Wstałaś już? Kurde nie wyrobiłem się ze śniadaniem.-powiedział spoglądając w moją stronę, kiedy to nakrywał do stołu.
-Gdybym nie wstała to raczej by mnie tu nie było.-powiedziałam twardo i podeszłam do okna.
-Nie wyspałaś się widocznie.-zaśmiał się.-Na co masz ochotę?
-Gdzie są moje rzeczy?-odwróciłam się przodem do niego i założyłam ręce na biodra.
-Leżą złożone na fotelu w sypialni.
-Okey.-od razu ruszyłam w tamtą stronę, lecz chłopak powstrzymał mnie jednym pociągnięciem ręki.
-Najpierw śniadanie.-usadził mnie na krześle.
-Oscar.-zagadnęłam.
-Tak?
-Czy my..no wiesz..-zająknęłam się, bo nie chciałam zapytać wprost, czy ze sobą spaliśmy i
wolałam iść na skróty.
-Czy my co?-postawił na stole dzbanek z sokiem pomarańczowym i usiadł naprzeciw mnie.
-Wiesz co.
-Czy ze sobą spaliśmy?-przytaknęłam.-Nie. Owszem poszliśmy do sypialni, ale głupio było mi wykorzystywać okazję, byłaś pijana.-lekko się uśmiechnął.-Rozebrałaś się sama, ja przykryłem cię kołdrą i wyszedłem. Spałem tu.-wskazał głową na kanapę.
Przynajmniej tyle. Jedna dobra wiadomość od kilku dni.
W spokoju zjedliśmy śniadanie przyrządzone przez piłkarza, a potem wyszłam do jego sypialni, by założyć swoje ciuchy. Oscar w drodze na trening podwiózł mnie do szpitala. Zamierzałam odwiedzic Neymara, a przy okazji pewnie dostac jakąś moralną gadkę od jego mamy.
Wchodząc na odpowiednie piętro od razu rzucił mi się widok tulącej się pary da Silva.
-Dzień dobry.-powiedziałam podchodząc bliżej nich.
-Wszystko jest dobrze.-szczęśliwa pani Nadine mocno mnie uścisnęła i nie zamierzała puścić.
-To fantastycznie.-poklepałam ją po plecach i odsunęłam się.
-Mówiłem, że będzie dobrze? To mi nie wierzyłaś.-skwitował pan Neymar i objął żonę.
-Można do niego wejśc?-wskazałam na drzwi do sali.
-Można, ale za chwilę, bo dają mu jakieś zastrzyki.-w tej samej chwili z sali wyszła pielęgniarka i oznajmiła, że możemy wejśc. Pierwsza weszła pani Nadine, potem ja, a na samym końcu tata Neymara.
-Jak się czujesz?-zapytałam stając obok jego łóżka.
-Do dupy.-westchnął i się uśmiechnął.
-Neymar.-jego mama nacisnęła akcent na imię, by "sprowadzić" go do porządku.
-Możecie na chwilę nas zostawic?-chłopak spojrzał na rodziców błagalnym wzrokiem.
-No..no dobrze.-powiedziała jego matka i ciągnąc męża za rękaw wyszli na korytarz.
Usiadłam na stołku obok łóżka piłkarza i położyłam dłonie na kolanach. On po chwili wysunął prawą dłoń i złapał mnie za moją. Patrzył na mnie, a ja skupiałam się na regularnym podnoszeniu się i opadaniu jego klatki piersiowej.
-Spójrz na mnie.-powiedział pewnie i mocniej zacisnął dłoń.
Z początku się opierałam, ale w końcu spojrzałam w jego brązowe oczy.
-Ojciec mówił, że też się o mnie martwiłaś..-zaczął.
-Neymar, ja.. to znaczy wiesz, gdybym to ja tam zeszła to ty byś teraz spokojnie kopał sobie piłkę..-zawiesiłam głos, zamierzał mi przerwac, ale wtedy zaczęłam od nowa.-To ja powinnam tu byc, a nie ty. Ty na to nie zasługujesz, przepraszam..-spuściłam wzrok na kolana i wyswobodziłam jakoś rękę z jego uścisku.
-Nie mów tak, nie możesz.
-Taka jest prawda, przeze mnie leżysz na łóżku i przez kilka tygodni sobie nie zagrasz.
-To nie jest ważne.
-Jest.
-Nie jest.
-Jest.
-Nie jest.
-Jest.
-Irytujesz mnie.-przerwałam bezsensowne sprzeczanie się.
-Ty mnie też.
-Neymar.
-Ariana.
-Skończ.
-Ty skończ.
-Neymar!
-Nie skończyliśmy czegoś tamtego dnia.-łobuzerko się uśmiechnął.-Gdy wyjdę z tej paczkowalnicy wariatów to dokończymy.-poruszał brwiami.
Chciałam odpowiedziec, ale jego mama wsadziła głowę przez drzwi i potem weszła, a za nią jej mąż. Potem już nie miałam okazji porozmawiać z Neymarem sam na sam. Do późnych godzin wieczornych siedzieliśmy i gadaliśmy wraz z państwem da Silva.
Przebrana w piżamę, położyłam się do łóżka i okryłam kołdrą. Byłam padnięta, a w dodatku bolała mnie głowa. Telefon przełączyłam na tryb cichy i położyłam głowę na poduszce. Leżąc dużo myślałam. Najbardziej i najintensywniej myślałam o tym, co powiedział Neymar w szpitalu. On chce to dokończyć, ale czy ja tego chcę? Gdy próbowałam odnaleźć jakąś odpowiedź na swoje pytanie mój telefon zaświecił się i pokazał, ze dostałam wiadomośc.
-Wstałaś już? Kurde nie wyrobiłem się ze śniadaniem.-powiedział spoglądając w moją stronę, kiedy to nakrywał do stołu.
-Gdybym nie wstała to raczej by mnie tu nie było.-powiedziałam twardo i podeszłam do okna.
-Nie wyspałaś się widocznie.-zaśmiał się.-Na co masz ochotę?
-Gdzie są moje rzeczy?-odwróciłam się przodem do niego i założyłam ręce na biodra.
-Leżą złożone na fotelu w sypialni.
-Okey.-od razu ruszyłam w tamtą stronę, lecz chłopak powstrzymał mnie jednym pociągnięciem ręki.
-Najpierw śniadanie.-usadził mnie na krześle.
-Oscar.-zagadnęłam.
-Tak?
-Czy my..no wiesz..-zająknęłam się, bo nie chciałam zapytać wprost, czy ze sobą spaliśmy i
wolałam iść na skróty.
-Czy my co?-postawił na stole dzbanek z sokiem pomarańczowym i usiadł naprzeciw mnie.
-Wiesz co.
-Czy ze sobą spaliśmy?-przytaknęłam.-Nie. Owszem poszliśmy do sypialni, ale głupio było mi wykorzystywać okazję, byłaś pijana.-lekko się uśmiechnął.-Rozebrałaś się sama, ja przykryłem cię kołdrą i wyszedłem. Spałem tu.-wskazał głową na kanapę.
Przynajmniej tyle. Jedna dobra wiadomość od kilku dni.
W spokoju zjedliśmy śniadanie przyrządzone przez piłkarza, a potem wyszłam do jego sypialni, by założyć swoje ciuchy. Oscar w drodze na trening podwiózł mnie do szpitala. Zamierzałam odwiedzic Neymara, a przy okazji pewnie dostac jakąś moralną gadkę od jego mamy.
Wchodząc na odpowiednie piętro od razu rzucił mi się widok tulącej się pary da Silva.
-Dzień dobry.-powiedziałam podchodząc bliżej nich.
-Wszystko jest dobrze.-szczęśliwa pani Nadine mocno mnie uścisnęła i nie zamierzała puścić.
-To fantastycznie.-poklepałam ją po plecach i odsunęłam się.
-Mówiłem, że będzie dobrze? To mi nie wierzyłaś.-skwitował pan Neymar i objął żonę.
-Można do niego wejśc?-wskazałam na drzwi do sali.
-Można, ale za chwilę, bo dają mu jakieś zastrzyki.-w tej samej chwili z sali wyszła pielęgniarka i oznajmiła, że możemy wejśc. Pierwsza weszła pani Nadine, potem ja, a na samym końcu tata Neymara.
-Jak się czujesz?-zapytałam stając obok jego łóżka.
-Do dupy.-westchnął i się uśmiechnął.
-Neymar.-jego mama nacisnęła akcent na imię, by "sprowadzić" go do porządku.
-Możecie na chwilę nas zostawic?-chłopak spojrzał na rodziców błagalnym wzrokiem.
-No..no dobrze.-powiedziała jego matka i ciągnąc męża za rękaw wyszli na korytarz.
Usiadłam na stołku obok łóżka piłkarza i położyłam dłonie na kolanach. On po chwili wysunął prawą dłoń i złapał mnie za moją. Patrzył na mnie, a ja skupiałam się na regularnym podnoszeniu się i opadaniu jego klatki piersiowej.
-Spójrz na mnie.-powiedział pewnie i mocniej zacisnął dłoń.
Z początku się opierałam, ale w końcu spojrzałam w jego brązowe oczy.
-Ojciec mówił, że też się o mnie martwiłaś..-zaczął.
-Neymar, ja.. to znaczy wiesz, gdybym to ja tam zeszła to ty byś teraz spokojnie kopał sobie piłkę..-zawiesiłam głos, zamierzał mi przerwac, ale wtedy zaczęłam od nowa.-To ja powinnam tu byc, a nie ty. Ty na to nie zasługujesz, przepraszam..-spuściłam wzrok na kolana i wyswobodziłam jakoś rękę z jego uścisku.
-Nie mów tak, nie możesz.
-Taka jest prawda, przeze mnie leżysz na łóżku i przez kilka tygodni sobie nie zagrasz.
-To nie jest ważne.
-Jest.
-Nie jest.
-Jest.
-Nie jest.
-Jest.
-Irytujesz mnie.-przerwałam bezsensowne sprzeczanie się.
-Ty mnie też.
-Neymar.
-Ariana.
-Skończ.
-Ty skończ.
-Neymar!
-Nie skończyliśmy czegoś tamtego dnia.-łobuzerko się uśmiechnął.-Gdy wyjdę z tej paczkowalnicy wariatów to dokończymy.-poruszał brwiami.
Chciałam odpowiedziec, ale jego mama wsadziła głowę przez drzwi i potem weszła, a za nią jej mąż. Potem już nie miałam okazji porozmawiać z Neymarem sam na sam. Do późnych godzin wieczornych siedzieliśmy i gadaliśmy wraz z państwem da Silva.
Przebrana w piżamę, położyłam się do łóżka i okryłam kołdrą. Byłam padnięta, a w dodatku bolała mnie głowa. Telefon przełączyłam na tryb cichy i położyłam głowę na poduszce. Leżąc dużo myślałam. Najbardziej i najintensywniej myślałam o tym, co powiedział Neymar w szpitalu. On chce to dokończyć, ale czy ja tego chcę? Gdy próbowałam odnaleźć jakąś odpowiedź na swoje pytanie mój telefon zaświecił się i pokazał, ze dostałam wiadomośc.
"Ślicznie wyglądasz, kiedy jesteś pół naga. Uważaj, ktoś może to wykorzystac i niepotrzebnie zrobic ci krzywdę."
-Jezu..-westchnęłam spoglądając w stronę okna, a potem zamarłam w bezruchu...
_____________________________
krótki mi wyszedł, ale liczy się, że jest!
internety się psują, co robic :o
mam nadzieję, że się podoba ;)
liczę na szczere opinie w komentarzach (6-7 kom.=następny.)
_____________________________
krótki mi wyszedł, ale liczy się, że jest!
internety się psują, co robic :o
mam nadzieję, że się podoba ;)
liczę na szczere opinie w komentarzach (6-7 kom.=następny.)
środa, 3 grudnia 2014
ogłoszenia dla parafian
Przepraszam za opóźnienia związane z dodanie nowego rozdziału, ale chwilowy brak internetu mi to uniemożliwia.
Notkę pisze z telefonu i proszę o wyrozumiałość. :)
Notkę pisze z telefonu i proszę o wyrozumiałość. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)