-Ari.. to ty.-dotknęła kciukiem mojego policzka, po czym zatraciłyśmy się przez chwilę w siostrzanym uścisku. Nie widziałam jej od kilku lat. Wszystko za sprawą mojej rodziny i tego, co działo się w domu. Gdyby kiedykolwiek ktoś powiedział, że ją jeszcze spotkam to nie uwierzyłabym. Spotkanie Tess wydawało mi się nierealne. Czasami zastanawiałam się, co by było, gdyby udało mi się ją spotkać. Jak ona by się zachowała, a jak ja.-Co ty robisz w Brazylii?
-O to samo mogłabym zapytać ciebie.-rzekłam.-Od jakiegoś czasu tu mieszkam i pracuję.. A ty? Przez te wszystkie lata siedziałaś tutaj?
-Można tak powiedzieć..-odparła smutnym głosem i usiadła na niewygodnym, co wcześniej stwierdziłam, krześle.-Może wyskoczymy na jakąś kawę? Cokolwiek.-spojrzała na mnie oczami, które wyglądały jakby za chwilę miało wylać się z nich morze łez.
-Jasne. Poczekaj chwilkę Tess.-rzuciłam odpowiedź i oddaliłam się do siedzącego dalej piłkarza. Niby udawał zainteresowanego gazetą sportową, ale jednak kiedy tylko zbliżyłam się on zaczął wypytywać kto to, skąd ją znam i tak dalej.
-Wyjaśnię ci wszystko potem, teraz muszę iść. Gdyby coś się działo.. to dzwoń.-ściszyłam ton głosu i z powrotem wróciłam do siostry.
Byłam tak bardzo szczęśliwa jej widokiem, że w środku krzyczałam z radości.
Siedziałyśmy w małej kawiarence naprzeciwko komisariatu policji. Chciałam być blisko, gdyby Neymar zadzwonił z jakimiś wiadomościami. Zamówiłyśmy po filiżance ciepłej herbaty i jakimś ciastku, które proponował kelner. Dość przystojny kelner.
-Opowiadaj.-ponagliłam z uśmiechem siostrę.
-Najpierw chciałam cię przeprosić. Zniknęłam tak bez śladu, a tobie najbardziej należało się jakieś wyjaśnienie.
-Czemu tak szybko wyjechałaś? Nie mogę tego zrozumieć.
-Pamiętasz, gdy nasz ojciec zaczął "żartować", że podobam się jego koledze? Temu obleśnemu, staremu typowi, z którym co czwartek siedział u nas i grał w brydża?
-Casper, Jasper.. no coś mi świta, mniejsza o to. No to, co z nim?
-Ojciec postawił mi ultimatum. Albo co jakiś czas będę zapraszała jego kolegę na randki kończące się seksem, a potem wyciągnę od niego kasę przez szantaż, albo mam wynosić się z domu. Sama myśl o stosunku z tym typem doprowadzała mnie do obrzydzenia.. Dlatego wybrałam drugą opcję. Kłótnie z ojcem były jedynym czego wtedy bym potrzebowała, dlatego zniknęłam bez słowa..
-Mogłaś mi o tym powiedzieć..
-Nie chciałam, byś o tym wiedziała. Nie wtedy..
-Tyle lat, a ty nie dałaś znaku życia. Co trudnego było w odezwaniu się?-zapytałam z wyczuwalnym wyrzutem w tonie głosu i skupiłam wzrok na siostrze, która spuściła głowę w dół i przez moment milczała.
-Ari, sama nie wiem. Może bałam się tego, że nie będziesz chciała mnie znać po tym wybryku.
-Bałam się. Żyłam z myślą, że może już nigdy więcej cię nie zobaczę, a ty po prostu siedziałaś sobie w gorącej Brazylii!-podniosłam głos przy czym skierowałam na nas pytające spojrzenia siedzących tu osób.
-Ari...
-Zaczęłam się przyzwyczajać, że ja już nie mam siostry. A ty tak nagle się pojawiasz..-westchnęłam.
-To dla ciebie szok, ale dla mnie tak samo. Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie ciebie.
-Co robiłaś przez te wszystkie lata? Jak żyłaś?-miałam do niej setkę prostych pytań, a od niej oczekiwałam trudnych odpowiedzi. Pierwsze spotkanie po tylu latach powinno oprzeć się na rozmowie typu "ojej, jak dobrze, że cię widzę", a nie na skomplikowanych tematach. Tess pamiętam jako wiecznie uśmiechniętą osobę. Jej widok, gdy spoglądała na mnie smutnymi oczami był dobijający.
-Najpierw mieszkałam kilka dni w schronisku dla bezdomnych. Wiesz, gdzieś musiałam się podziać, gdy czekałam na bilet. Potem zamieszkałam w Argentynie. Zaczęło mi się układać, miałam pracę, faceta.. Tylko potem władowałam się w kłopoty. Zadarłam z jedną niewłaściwą osobą, a to wiązało się z tym, że straciłam to, co miałam i musiałam zaczynać od nowa. Uciekłam tu, zmieniłam imię i nazwisko, zaczęłam pracować na pół etatu tu na komisariacie, a potem poznałam chłopaka.. Kochany, czuły, delikatny. Ale też niewypał, bo teraz siedzi w sali przesłuchań oskarżony o groźby na jakiejś dziewczynie i jej chłopaku..-trawiłam każde słowo, by nic mi nie umknęło, ale gdy wspomniała o swoim chłopaku, o groźbach, o przesłuchaniu i biednej dziewczynie..
-Oscar.-imię piłkarza wydobyło się z moich ust tak nagle, tak nieświadomie.
-Skąd wiesz?-zapytała. Nie odpowiedziałam. Zostawiłam miejsce na cisze, którą przerywały szmery rozmów innych ludzi.-Ta dziewczyna to ty, prawda?-przytaknęłam.-Groził wam?
-Nam?
-Ten chłopak, który był z tobą na korytarzu...
-Neymar? Za żadne plagi egipskie nie chciałabym mieć go za swojego faceta.
-Gadanie. Znam się na ludziach.-zaśmiała się pod nosem.
-W moim przypadku jakoś ci to nie idzie.-posłałam siostrze uśmiech i uskubnęłam widelcem kawałek sernika na zimno.
-Zdziwisz się mała.-pokiwała głową.-Nim się obejrzysz, a ja zostanę ciocią i przybędzie mi szwagierek.-puściłam mi oczko i przysłoniła swa lekko piegowatą twarz czarną filiżanką.
Oczami Neymara
Siedzenie na tym przepełnionym od niebieskich smerfów komisariacie powoli mnie nużyło. Czekałem na jakieś wieści, cokolwiek. Nie potrafiłem ułożyć sobie w głowie tego, że Oscar, mój przyjaciel tak postępował. Widział we mnie wroga, to wiem. Ale mógł mścić się na mnie. Co była winna mu Ariana? Uderzył w czuły punkt, przyznam. Kilka dni przed tym, co miało miejsce w moim rodzinnym domu rozmawiałem z nim na temat szatynki. Wtedy palnąłem, że mi się podoba, a potem on wypytywał o jeszcze więcej. Jak Boga kocham, gdybym wiedział, że taka z niego świnia i paskudna menda to nigdy, przenigdy nie dałbym mu awansu na mojego przyjaciela. Skoro wspomniałem o Arianie. Głupio mi, a jednak czuję zawód. Rano nic takiego się nie wydarzyło, zwykłe leżenie, gdy ona była we mnie wtulona. Trochę mi odbiło, bo przykrość spowodowana jej słowami wzięła górę. Chyba przestawało mi zależeć na niej, jako zwykłej sprzątaczce, którą mam ochotę przelecieć w kuchni i olać. Chyba zaczynało mi na niej zależeć, ale tak bardziej. Tak, jak na dziewczynie. Tylko, co ja mogę poradzić, gdy ona nie widzi we mnie nic oprócz zadufanego w sobie piłkarzyka, który ma to, co chce? Nie powiedziałam mi tego w oczy, ale wiem, że tak uważa. Prościej byłoby to usłyszeć prosto w oczy, niż domyślać się samemu i powodować wewnętrzny ból. Gdzie się podział stary Ney? Ten Neymar, któremu w głowie były tylko treningi, imprezy i panienki na jedną noc...
-Zapraszam do środka...
Oczami Ariany
Moja siostra nie zmieniła się nic, a nic. Gadała głupoty, jak zawsze. Ja i Neymar, ona ciocią, on jej szwagrem? To przechodzi ludzkie pojęcie! Gdybym chciałam marnować sobie życie na zakochanego w kasie i sobie chłopaka to zaczęłabym chodzić na prestiżowe imprezy, by na takiego trafić.
-Jedziemy, chodź.-ledwie co przeszłam przez drzwi wejściowe do komisariatu, a ten złapał mnie za łokieć i wyciągnął z nich, jak królika z kapelusza.
-Może delikatniej, co!?-warknęłam na chłopaka, który z determinacją zaciskał dłoń na mojej ręce i ciągnął w stronę auta.-Daj mi klucz, przynajmniej nas nie pozabijasz.-westchnęłam, gdy staliśmy już przy samochodzie. Był wściekły. Widziałam w jego oczach obłęd, panikę, strach, gniew, niepokój, wszystko.
-Wsiadaj.-otworzył drzwi od kierowcy, a gdy wsiadłam zamknął je.
-Możesz powiedzieć, co jest?-włożyłam kluczyk do stacyjki. Zapiął pas i ze złości walnął w drzwi.-Rozwalenie sobie auta jest gorszym pomysłem, niż rozmowa.-dodałam.
-Ja się nie spodziewałem, że z niego jest taki sukinsyn!-wrzasnął na całe auto.
-Ej, ej spokojnie.-spojrzałam na niego, a potem na drogę, bo jakby nie było-prowadziłam jego wypasione autko i stłuczka byłaby końcem mojego żywota.
-Konfrontacja. Face to face.
-Co?
-Nazwał cię suką, nie wytrzymałem..
-Neymar, o co chodzi?
-Zatrzymaj się.-powiedział ostro.
-Po co?
-Zjedź gdzieś na bok i zatrzymaj ten cholerny samochód.
Zrobiłam tak, jak kazał. Wjechałam w jakąś leśną dróżkę z dala od cywilizacji, a on wyskoczył, jak poparzony. Potem usiadł na trawie i schował głowę w kolana. Stanęłam nad nim i patrzyłam na niego. Nie rozumiałam jego zachowania. Co prawda odkąd go znam wiem, że jest dziwny i trudno go ogarnąć, ale dziś przeszedł samego siebie.
-Możesz wreszcie coś powiedzieć?
-Nazwał cię suką. Wyzywał od najgorszych, a ja.. Nie mogłem na to pozwolić, rozumiesz? Przyłożyłem mu w gębę, a wiesz co on dodał?-zaciął się.-Powiedział, że najpierw zabiłby mnie, potem bzyknął moją laskę, a na końcu zajął moje miejsce w drużynie..
-Ta powód to nie powód.-westchnęłam.-Wyzwiska na moją osobę powinieneś puścić płazem.
-Nie umiem.
-To tylko ja, a przywalić mu mogłeś na końcu. Za to, że chciał ci zrobić krzywdę, by stać sie tym sławniejszym.
-To aż ty...-mruknął pod nosem.
-Co?
-Nic.
-Powtórz.
-Nie.
-Mów.
-Co mam mówić? Że od jakiegoś czasu patrzę na ciebie inaczej? Że zaczyna mi zależeć na twojej osobie, ale widzę, że ty masz mnie w dupie? Czuje się jak frajer.. Podoba mi się dziewczyna, a ja pierwszy raz w życiu nie wiem co zrobić.-zerwał się na równe nogi i kopnął leżący kamyk.
-Neymar..
-Tak, wiem. Jestem bucem, chamem, prostakiem, idiotą. Jestem każdym najgorszym określeniem, ale ty mi tego nie powiesz.-przerwał na moment.-Czasem prościej byłoby gdybyś powiedziała wprost, co o mnie myślisz. Nie robiłbym sobie nadziei na cokolwiek.
-Strasznie dużo gadasz.-przerwałam mu jakimś cudem.
-Powiedz mi coś, ale szczerze.-zastrzegł.
-Okey, co tylko chcesz.
-Zależy ci na mnie?-przeszył mą osobę swoim wzrokiem.
-Skąd to pytanie?
-Miałaś odpowiedzieć.
-Nie wiem.
-Czyli nie. Czemu?
-Neymar.
-Czemu?!
-Bo jesteś zakochanym w sobie piłkarzykiem, który w głowie ma tylko sławę, kasę i nocne panienki.
MIESIĄC PÓŹNIEJ
MIESIĄC PÓŹNIEJ
Minął miesiąc od mojej rozmowy z Neymarem, która miała miejsce na leśnej ścieżce. Od tamtej pory między nami nie ma nic, oprócz wspólnego powietrza, którym ponownie oddychamy. Kilka dni po tym, gdy wprost powiedziałam, co o nim myślę on spakował się i wrócił do Europy. Czy mnie to bolało? Może to się wyda głupie, bo najpierw go skrytykowałam, ale potem było mi przykro. Brakowało mi zapachu jego perfum, jego nasyconego ironią głosu. Brakowało mi jego. Teraz, gdy ponownie przyjechał do Brazylii poczułam, ze muszę z nim pogadać. Ale pogadać tak bardzo szczerze. Ten czas bez niego dał mi wiele do myślenia. Doszłam do wniosku, że mi też chyba na nim zależy. Chyba, bo w stu procentach nie byłam pewna.
-Neymar, śniadanie!-krzyknęła pani Nadine na syna, a ten za chwilę pojawił się na dole z przewieszoną sportową torbą. Ubrany był w krótkie spodenki, podkoszulek z nadrukiem ulubionego zespołu i nike do kostki. Prezentował się zjawiskowo.
Mógł być twój, jakbyś nie olała go wtedy.
Moje chore sumienie ostatnimi czasy często zaczynało się ze mną przyjaźnić. Co najgorsze za każdym razem miało cholerną rację, a moje spierania z nim były zbędne.
-Nie mam czasu na jedzenie.-mruknął od razu, gdy zobaczył, że wychodzę z drzwi salonu.-Lecę na trening.
-Poczekaj, zapakuje ci chociaż kanapkę.-matka starałam się go jakoś zatrzymać. Był nieugięty.
-Zjem po drodze.-dał wymijającą odpowiedź i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
-On się za bardzo przejmuje tym mundialem, czy co?-opuściła bezradnie ręce i wróciła do kuchni, gdzie czekał jej mąż.
Odłożyłam telefon na komodę i spojrzałam w lustro. Co w nim widziałam? Nic. Kompletne zero, które zniszczyło życie sobie i na dodatek straciło osobę, której na niej zależało. Lubiłam komplikować sobie życie to fakt stwierdzony. Tylko potem musiałam płacić za to szczęściem albo relacjami z druga osobą. Chcąc nie chcąc ruszyłam do kuchni, gdzie rodzice Neymara czekali na mnie przy stole. W drodze do kuchni podjęłam decyzję.. Chyba kolejną ważną w moim życiu.
-Muszę z państwem o czymś porozmawiać...
Siedzenie w szatni z chłopakami i ich żarciki, które zawsze mnie rozwalały jakoś dziś nie działały. Będąc w Europie zapomniałem o niej. Zapomniałem o jej słodkim głosie. O seksownych ruchach, gdy męczyła się nad domowymi pracami, czy też coś zawzięcie mi tłumaczyła. O włosach, które tak pięknie pachniały, gdy przytulałem ją do siebie. O ustach, które udało mi się pocałować. O oczach, które pięknie świeciły w blasku księżyca. Ale przede wszystkim zapomniałem o niej całej i o słowach, jakie mi powiedziała. Co za ironia, że tego samego dnia, te same słowa układałem w swojej głowie. Ustalałem strategię, co zrobić, gdy ona je wypowie. Miałem je olać, powiedzieć, że nic się nie dzieje, ale po co. Wolałem od razu wyznać, że zaczyna mi na niej zależeć. A potem obrażać się jak dziecko. Teraz tak bardzo chcę ją za to zaprosić, ale nie wiem jak. Nie wiem, czy mi wybaczy, bo zachowałem się jak dupek. Mówiąc, że jest egoistką i późniejszym zostawieniem jej samej na polanie nie było dojrzałe.
-Stary, co ty się tak zawieszasz?-walnięcie w łeb od Hulka wyrwało mnie z zamyślenia.
-Co? Nic, nic.-bąknąłem wstając z ławki. Poprawiłem spodenki, sznurówki, które były już perfekcyjnie zawiązane i spojrzałem po chłopakach.-No co? Myślę o jutrzejszym meczu. Chodźcie lepiej.-zmieniłem temat i wyszedłem z szatni, a za mną banda dzikusów. Chciałem się wyluzować i wydurniać razem z nimi, ale co ja poradzę na to, że nie mogłem. Siedziała mi w głowie i za cholerę nie chciała wyjść.
-Neymar orient!-zanim ogarnąłem słowa kolegi z reprezentacji moja twarz zetknęła się z piłką. Syknąłem z bólu.-Kurwa..-przekląłem pod nosem.
-Chodź biegać.-Hulk klepnął mnie w plecy.
Ruszyliśmy tym samym tempem.
-Co ci zrobiła?
-Kto?
-Nie wiem kto, chcę się dowiedzieć.-powiedział.-Stary, wyglądasz gorzej niż po zetknięciu z walcem drogowym. Więc albo chodzi o kobietę albo o mecz, a to drugie jest mało możliwą opcją.-zaśmiał się.
-Denerwujesz mnie tą swoją przenikliwością.-westchnąłem.
-Nie narzekaj. Mów, mów.-przystanął, by zrobić kilka skłonów.
-Zawaliłem na całej linii, a obwiniam za to ją.
-Pogadaj z nią.
-Żeby to było proste. Nie mam odwagi z nią pogadać.. Zresztą pewnie ona nie chce. Uciekam przed zwykłym spotkaniem z nią przy stole, a co mówić o rozmowie. I to jeszcze w cztery oczy.
-Stary od kiedy Ty, Neymar da Silva, ma problemy z kobietami? Nie poznaje cię.-zagwizdał, za co dostał kopa w tylną część ciała.-Ktoś tu się zakochał..
-Chłopaki do mnie!-trenerski gwizdek rozniósł się po murawie.
-Spadaj.-powiedziałem w stronę Hulka i potruchtałem do grupki chłopaków.
Do domu wróciłem grubo po 20. Byłem totalnie zmęczony, a jutro o 8 rano mamy być już na stadionie. Stresuję się przed meczem otwarcia, ale czuję tez tą adrenalinę, która towarzyszy mi zawsze przed takimi imprezami. W drodze do domu ustaliłem z moim chorym umysłem, że pogadam z Ari. Nie mozemy zachowywać się, jak dzieci z trzeciej klasy podstawówki. Torbę z przepoconymi ciuchami rzuciłem pod ścianę i wszedłem do salonu. Rodzice siedzieli przed telewizorem z czego matka zajmowałam się papierkami. Było cicho. To było zdumiewające, bo zazwyczaj z góry słychać było muzykę z pokoju szatynki.
-Siemanko.-rzuciłem się na kanapę obok mamy i dałem jej całusa w policzek.
-Jak na treningu?-zapytała.
-Wymęczył nas trochę, ale jutro meczyk także nie narzekam.-klasnąłem w dłonie.-Jestem cholernie głodny. Mamy coś do jedzenia?
-Mamy, mamy. Zaraz ci odgrzeję, siadaj.-poczochrała mi ułożoną fryzurę i wyszła do kuchni.
-Czego mama jest taka spięta?
-Nie wiesz?
-A skąd mam wiedzieć?
-Ariana dziś rano przy śniadaniu powiedziała, że się zwalnia.
Jedno głupie zdanie, a podziałało na mnie, jak kubełzimnej lodowatej wody.
-Czemu?
-Nie powiedziała czemu. Podziękowała za ten czas, który tu spędziła. Powiedziała kilka ciepłych słów i po śniadaniu poszła się spakować, a potem już jej nie było.-odłożył gazetę i chciał coś dodać, ale nie chciałem słuchać już nikogo.
Poszedłem do swojego pokoju i któryś już raz dzisiejszego dnia trzasnąłem drzwiami.
Jesteś idiotą.
Pieprzysz wszystko kretynie.
Mogłeś zwlekać dłużej.
Frajer.
Boże! Byłem na siebie wściekły jeszcze bardziej niż wtedy, gdy nie trafię do bramki strzelając karnego. Ze złości kopałem we wszystko, w co się tylko dało. Potem rzuciłem się na łózko i byłem gotów to uronienia jakiejkolwiek łzy, ale zobaczyłem na poduszce białą kopertę,
-Neymar, śniadanie!-krzyknęła pani Nadine na syna, a ten za chwilę pojawił się na dole z przewieszoną sportową torbą. Ubrany był w krótkie spodenki, podkoszulek z nadrukiem ulubionego zespołu i nike do kostki. Prezentował się zjawiskowo.
Mógł być twój, jakbyś nie olała go wtedy.
Moje chore sumienie ostatnimi czasy często zaczynało się ze mną przyjaźnić. Co najgorsze za każdym razem miało cholerną rację, a moje spierania z nim były zbędne.
-Nie mam czasu na jedzenie.-mruknął od razu, gdy zobaczył, że wychodzę z drzwi salonu.-Lecę na trening.
-Poczekaj, zapakuje ci chociaż kanapkę.-matka starałam się go jakoś zatrzymać. Był nieugięty.
-Zjem po drodze.-dał wymijającą odpowiedź i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
-On się za bardzo przejmuje tym mundialem, czy co?-opuściła bezradnie ręce i wróciła do kuchni, gdzie czekał jej mąż.
Do: Neymar
Trening zaczynasz za 2 godziny. Jeśli masz dość mojego widoku to mi to zwyczajnie powiedz, a nie udajesz, że nagle masz tysiąc spraw na głowie.
Ariana.
Od: Neymar
Nie powinnaś wtrącać się w życie zakochanego w sobie piłkarzyka.
Nie powinnaś wtrącać się w życie zakochanego w sobie piłkarzyka.
-Muszę z państwem o czymś porozmawiać...
Oczami Neymara
-Stary, co ty się tak zawieszasz?-walnięcie w łeb od Hulka wyrwało mnie z zamyślenia.
-Co? Nic, nic.-bąknąłem wstając z ławki. Poprawiłem spodenki, sznurówki, które były już perfekcyjnie zawiązane i spojrzałem po chłopakach.-No co? Myślę o jutrzejszym meczu. Chodźcie lepiej.-zmieniłem temat i wyszedłem z szatni, a za mną banda dzikusów. Chciałem się wyluzować i wydurniać razem z nimi, ale co ja poradzę na to, że nie mogłem. Siedziała mi w głowie i za cholerę nie chciała wyjść.
-Neymar orient!-zanim ogarnąłem słowa kolegi z reprezentacji moja twarz zetknęła się z piłką. Syknąłem z bólu.-Kurwa..-przekląłem pod nosem.
-Chodź biegać.-Hulk klepnął mnie w plecy.
Ruszyliśmy tym samym tempem.
-Co ci zrobiła?
-Kto?
-Nie wiem kto, chcę się dowiedzieć.-powiedział.-Stary, wyglądasz gorzej niż po zetknięciu z walcem drogowym. Więc albo chodzi o kobietę albo o mecz, a to drugie jest mało możliwą opcją.-zaśmiał się.
-Denerwujesz mnie tą swoją przenikliwością.-westchnąłem.
-Nie narzekaj. Mów, mów.-przystanął, by zrobić kilka skłonów.
-Zawaliłem na całej linii, a obwiniam za to ją.
-Pogadaj z nią.
-Żeby to było proste. Nie mam odwagi z nią pogadać.. Zresztą pewnie ona nie chce. Uciekam przed zwykłym spotkaniem z nią przy stole, a co mówić o rozmowie. I to jeszcze w cztery oczy.
-Stary od kiedy Ty, Neymar da Silva, ma problemy z kobietami? Nie poznaje cię.-zagwizdał, za co dostał kopa w tylną część ciała.-Ktoś tu się zakochał..
-Chłopaki do mnie!-trenerski gwizdek rozniósł się po murawie.
-Spadaj.-powiedziałem w stronę Hulka i potruchtałem do grupki chłopaków.
Do domu wróciłem grubo po 20. Byłem totalnie zmęczony, a jutro o 8 rano mamy być już na stadionie. Stresuję się przed meczem otwarcia, ale czuję tez tą adrenalinę, która towarzyszy mi zawsze przed takimi imprezami. W drodze do domu ustaliłem z moim chorym umysłem, że pogadam z Ari. Nie mozemy zachowywać się, jak dzieci z trzeciej klasy podstawówki. Torbę z przepoconymi ciuchami rzuciłem pod ścianę i wszedłem do salonu. Rodzice siedzieli przed telewizorem z czego matka zajmowałam się papierkami. Było cicho. To było zdumiewające, bo zazwyczaj z góry słychać było muzykę z pokoju szatynki.
-Siemanko.-rzuciłem się na kanapę obok mamy i dałem jej całusa w policzek.
-Jak na treningu?-zapytała.
-Wymęczył nas trochę, ale jutro meczyk także nie narzekam.-klasnąłem w dłonie.-Jestem cholernie głodny. Mamy coś do jedzenia?
-Mamy, mamy. Zaraz ci odgrzeję, siadaj.-poczochrała mi ułożoną fryzurę i wyszła do kuchni.
-Czego mama jest taka spięta?
-Nie wiesz?
-A skąd mam wiedzieć?
-Ariana dziś rano przy śniadaniu powiedziała, że się zwalnia.
Jedno głupie zdanie, a podziałało na mnie, jak kubeł
-Czemu?
-Nie powiedziała czemu. Podziękowała za ten czas, który tu spędziła. Powiedziała kilka ciepłych słów i po śniadaniu poszła się spakować, a potem już jej nie było.-odłożył gazetę i chciał coś dodać, ale nie chciałem słuchać już nikogo.
Poszedłem do swojego pokoju i któryś już raz dzisiejszego dnia trzasnąłem drzwiami.
Jesteś idiotą.
Pieprzysz wszystko kretynie.
Mogłeś zwlekać dłużej.
Frajer.
Boże! Byłem na siebie wściekły jeszcze bardziej niż wtedy, gdy nie trafię do bramki strzelając karnego. Ze złości kopałem we wszystko, w co się tylko dało. Potem rzuciłem się na łózko i byłem gotów to uronienia jakiejkolwiek łzy, ale zobaczyłem na poduszce białą kopertę,
Neymar, pewnie myślisz, że moje zwolnienie dotyczy tego, że mnie unikasz. Nie. Nie jest tak. Już dawno temu myślałam o rzuceniu tej pracy. Ty jedynie przyśpieszyłeś moją decyzję. Teraz, gdy zaczyna się mundial będziesz znowu częstym gościem w domu. Nie chcę, byś czuł się źle patrząc na mnie. Robię to tak jakby dla ciebie.. dla nas..
Nie miałam odwagi, by pociągnąć cię za rękę i zmusić do rozmowy. Bałam się twojej reakcji. Teraz wiem, ze powinnam była zrobić to przed twoim wyjazdem. Źle mi z tym, co powiedziałam ci wtedy. Mimo, że to była prawda to z perspektywy czasu... To znaczy... po twoim wyjeździe zrozumiałam, że brakuje mi twojego ciepła. Tęskniłam za tobą i uświadomiłam sobie, ze zależy mi na Tobie.. Teraz moje słowa nie zmienią już niczego.
Żegnaj Ney...
Znacie uczucie bezsilności? Wiecie jak to jest czuć, że serce rozpada się na miliard małych kawałeczków? Ja już wiem.. Szkoda, że nic nie mogę już zrobić.
________________________________________
Witam was w Nowym 2015 roku! :)
Jak obiecywałam-wracam z rozdziałem po nowym roku.
Szczerze to nie jestem z niego zadowolona. Mimo, że start powinien być dobry to ten jakoś mi nie wyszedł. Gdy to czytam to czuję jakiś niedosyt, ale wam pozostawiam to do oceny.
PS 1. Kolejny rozdział pojawi się za minimum 6-7 komentarzy.
PS 2. Czy tego bloga czytają jacyś fajni skoków narciarskich? :) serdecznie zapraszam Was na mojego nowego bloga o Gregorze i reszcie AustriaTeam'u.
Wzruszyłam się na koniec.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział,mam nadzieje że wszystko się ułoży./Kasia
niesamowity jak zawsze :) czekam niecierpliwie na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper...tylko szkoda ze Ari wyjechala. Kocham ten blog i twoje opowiadania :) Czekam na nastepny. Mam jednak nadzieje ze nie bedziemy musieli na niego dlugo czekac.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fajny wyglad bloga.
OdpowiedzUsuńOczywiscie tak samo jak opowiadanie :)
Napisz szybko nastepny plisss chce zobaczyc do bedzie z Ari i Neyem... :)
Aaaa płakać sie chce :c . Czekałam na kolejny rozdział długo wiec proszę ładnie o następny <3
OdpowiedzUsuńGadasz bzdury, ten rozdział jest świetny :) szkoda, że Ari wyjechała, ale jestem pewna,że Neymar nie odpuści. Znajdzie ja na pewno :) czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńteraz bedzie musial glowkowac :p czekam na nastepny ;)
OdpowiedzUsuńNapisz szybko kolejny rozdzial !
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie
Swietny blooog...Kochaaam gooo...
OdpowiedzUsuńJest to pierwsze opowiadanie przy ktorym plakalam jak bobr :( a zarazem najlepsze jakie czytalam a bylo ich duzo ,czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńCudny rozdzial,kocham jak sie cos dzieje :* pisz dalej :*
OdpowiedzUsuńOoo dzięki za info o blogu-skoki narciarskie :* ~Sara :)
Kiedy nastepny?
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział! Dość długi, mega ciekawy i zaskakujący-super! ;) A skoki narciarskie kocham! Zaczęłam je ogl. gdy miałam 3 lata... :D i chętnie zagoszczę na Twoim nowym blogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńKiedy bedzie next?
OdpowiedzUsuńŚwietny ! Kiedy next ?
OdpowiedzUsuń