sobota, 3 stycznia 2015

▶czternastka

-Tess?-zapytałam, by upewnić się, że to ona.
-Ari.. to ty.-dotknęła kciukiem mojego policzka, po czym zatraciłyśmy się przez chwilę w siostrzanym uścisku. Nie widziałam jej od kilku lat. Wszystko za sprawą mojej rodziny i tego, co działo się w domu. Gdyby kiedykolwiek ktoś powiedział, że ją jeszcze spotkam to nie uwierzyłabym. Spotkanie  Tess wydawało mi się nierealne. Czasami zastanawiałam się, co by było, gdyby udało mi się ją spotkać. Jak ona by się zachowała, a jak ja.-Co ty robisz w Brazylii?
-O to samo mogłabym zapytać ciebie.-rzekłam.-Od jakiegoś czasu tu mieszkam i pracuję.. A ty? Przez te wszystkie lata siedziałaś tutaj?
-Można tak powiedzieć..-odparła smutnym głosem i usiadła na niewygodnym, co wcześniej stwierdziłam, krześle.-Może wyskoczymy na jakąś kawę? Cokolwiek.-spojrzała na mnie oczami, które wyglądały jakby za chwilę miało wylać się z nich morze łez.
-Jasne. Poczekaj chwilkę Tess.-rzuciłam odpowiedź i oddaliłam się do siedzącego dalej piłkarza. Niby udawał zainteresowanego gazetą sportową, ale jednak kiedy tylko zbliżyłam się on zaczął wypytywać kto to, skąd ją znam i tak dalej.
-Wyjaśnię ci wszystko potem, teraz muszę iść. Gdyby coś się działo.. to dzwoń.-ściszyłam ton głosu i z powrotem wróciłam do siostry.
Byłam tak bardzo szczęśliwa jej widokiem, że w środku krzyczałam z radości.

Siedziałyśmy w małej kawiarence naprzeciwko komisariatu policji. Chciałam być blisko, gdyby Neymar zadzwonił z jakimiś wiadomościami. Zamówiłyśmy po filiżance ciepłej herbaty i jakimś ciastku, które proponował kelner. Dość przystojny kelner.
-Opowiadaj.-ponagliłam z uśmiechem siostrę.
-Najpierw chciałam cię przeprosić. Zniknęłam tak bez śladu, a tobie najbardziej należało się jakieś wyjaśnienie.
-Czemu tak szybko wyjechałaś? Nie mogę tego zrozumieć.
-Pamiętasz, gdy nasz ojciec zaczął "żartować", że podobam się jego koledze? Temu obleśnemu, staremu typowi, z którym co czwartek siedział u nas i grał w brydża?
-Casper, Jasper.. no coś mi świta, mniejsza o to. No to, co z nim?
-Ojciec postawił mi ultimatum. Albo co jakiś czas będę zapraszała jego kolegę na randki kończące się seksem, a potem wyciągnę od niego kasę przez szantaż, albo mam wynosić się z domu. Sama myśl o stosunku z tym typem doprowadzała mnie do obrzydzenia.. Dlatego wybrałam drugą opcję. Kłótnie z ojcem były jedynym czego wtedy bym potrzebowała, dlatego zniknęłam bez słowa..
-Mogłaś mi o tym powiedzieć..
-Nie chciałam, byś o tym wiedziała. Nie wtedy..
-Tyle lat, a ty nie dałaś znaku życia. Co trudnego było w odezwaniu się?-zapytałam z wyczuwalnym wyrzutem w tonie głosu i skupiłam wzrok na siostrze, która spuściła głowę w dół i przez moment milczała.
-Ari, sama nie wiem. Może bałam się tego, że nie będziesz chciała mnie znać po tym wybryku.
-Bałam się. Żyłam z myślą, że może już nigdy więcej cię nie zobaczę, a ty po prostu siedziałaś sobie w gorącej Brazylii!-podniosłam głos przy czym skierowałam na nas pytające spojrzenia siedzących tu osób.
-Ari...
-Zaczęłam się przyzwyczajać, że ja już nie mam siostry. A ty tak nagle się pojawiasz..-westchnęłam.
-To dla ciebie szok, ale dla mnie tak samo. Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie ciebie.
-Co robiłaś przez te wszystkie lata? Jak żyłaś?-miałam do niej setkę prostych pytań, a od niej oczekiwałam trudnych odpowiedzi. Pierwsze spotkanie po tylu latach powinno oprzeć się na rozmowie typu "ojej, jak dobrze, że cię widzę", a nie na skomplikowanych tematach. Tess pamiętam jako wiecznie uśmiechniętą osobę. Jej widok, gdy spoglądała na mnie smutnymi oczami był dobijający.
-Najpierw mieszkałam kilka dni w schronisku dla bezdomnych. Wiesz, gdzieś musiałam się podziać, gdy czekałam na bilet. Potem zamieszkałam w Argentynie. Zaczęło mi się układać, miałam pracę, faceta.. Tylko potem władowałam się w kłopoty. Zadarłam z jedną niewłaściwą osobą, a to wiązało się z tym, że straciłam to, co miałam i musiałam zaczynać od nowa. Uciekłam tu, zmieniłam imię i nazwisko, zaczęłam pracować na pół etatu tu na komisariacie, a potem poznałam chłopaka.. Kochany, czuły, delikatny. Ale też niewypał, bo teraz siedzi w sali przesłuchań oskarżony o groźby na jakiejś dziewczynie i jej chłopaku..-trawiłam każde słowo, by nic mi nie umknęło, ale gdy wspomniała o swoim chłopaku, o groźbach, o przesłuchaniu i biednej dziewczynie..
-Oscar.-imię piłkarza wydobyło się z moich ust tak nagle, tak nieświadomie.
-Skąd wiesz?-zapytała. Nie odpowiedziałam. Zostawiłam miejsce na cisze, którą przerywały szmery rozmów innych ludzi.-Ta dziewczyna to ty, prawda?-przytaknęłam.-Groził wam?
-Nam?
-Ten chłopak, który był z tobą na korytarzu...
-Neymar? Za żadne plagi egipskie nie chciałabym mieć go za swojego faceta.
-Gadanie. Znam się na ludziach.-zaśmiała się pod nosem.
-W moim przypadku jakoś ci to nie idzie.-posłałam siostrze uśmiech i uskubnęłam widelcem kawałek sernika na zimno.
-Zdziwisz się mała.-pokiwała głową.-Nim się obejrzysz, a ja zostanę ciocią i przybędzie mi szwagierek.-puściłam mi oczko i przysłoniła swa lekko piegowatą twarz czarną filiżanką.

Oczami Neymara

Siedzenie na tym przepełnionym od niebieskich smerfów komisariacie powoli mnie nużyło. Czekałem na jakieś wieści, cokolwiek. Nie potrafiłem ułożyć sobie w głowie tego, że Oscar, mój przyjaciel tak postępował. Widział we mnie wroga, to wiem. Ale mógł mścić się na mnie. Co była winna mu Ariana? Uderzył w czuły punkt, przyznam. Kilka dni przed tym, co miało miejsce w moim rodzinnym domu rozmawiałem z nim na temat szatynki. Wtedy palnąłem, że mi się podoba, a potem on wypytywał o jeszcze więcej. Jak Boga kocham, gdybym wiedział, że taka z niego świnia i paskudna menda to nigdy, przenigdy nie dałbym mu awansu na mojego przyjaciela. Skoro wspomniałem o Arianie. Głupio mi, a jednak czuję zawód. Rano nic takiego się nie wydarzyło, zwykłe leżenie, gdy ona była we mnie wtulona. Trochę mi odbiło, bo przykrość spowodowana jej słowami wzięła górę. Chyba przestawało mi zależeć na niej, jako zwykłej sprzątaczce, którą mam ochotę przelecieć w kuchni i olać. Chyba zaczynało mi na niej zależeć, ale tak bardziej. Tak, jak na dziewczynie. Tylko, co ja mogę poradzić, gdy ona nie widzi we mnie nic oprócz zadufanego w sobie piłkarzyka, który ma to, co chce? Nie powiedziałam mi tego w oczy, ale wiem, że tak uważa. Prościej  byłoby to usłyszeć prosto w oczy, niż domyślać się samemu i powodować wewnętrzny ból. Gdzie się podział stary Ney? Ten Neymar,  któremu w głowie były tylko treningi, imprezy i panienki na jedną noc...
-Zapraszam do środka...

Oczami Ariany

Moja siostra nie zmieniła się nic, a nic. Gadała głupoty, jak zawsze. Ja i Neymar, ona ciocią, on jej szwagrem? To przechodzi ludzkie pojęcie! Gdybym chciałam marnować sobie życie na zakochanego w kasie i sobie chłopaka to zaczęłabym chodzić na prestiżowe imprezy, by na takiego trafić. 
-Jedziemy, chodź.-ledwie co przeszłam przez drzwi wejściowe do komisariatu, a ten złapał mnie za łokieć i wyciągnął z nich, jak królika z kapelusza.
-Może delikatniej, co!?-warknęłam na  chłopaka, który z determinacją zaciskał dłoń na mojej ręce i ciągnął w stronę auta.-Daj mi klucz, przynajmniej nas nie pozabijasz.-westchnęłam, gdy staliśmy już przy samochodzie. Był wściekły. Widziałam w jego oczach obłęd, panikę, strach, gniew, niepokój, wszystko.
-Wsiadaj.-otworzył drzwi od kierowcy, a gdy wsiadłam zamknął je.
-Możesz powiedzieć, co jest?-włożyłam kluczyk do stacyjki. Zapiął pas i ze złości walnął w drzwi.-Rozwalenie sobie auta jest gorszym pomysłem, niż rozmowa.-dodałam.
-Ja się nie spodziewałem, że z niego jest taki sukinsyn!-wrzasnął na całe auto.
-Ej, ej spokojnie.-spojrzałam na niego, a potem na drogę, bo jakby nie było-prowadziłam jego wypasione autko i stłuczka byłaby końcem mojego żywota.
-Konfrontacja. Face to face. 
-Co?
-Nazwał cię suką, nie wytrzymałem..
-Neymar, o co chodzi?
-Zatrzymaj się.-powiedział ostro.
-Po co?
-Zjedź gdzieś na bok i zatrzymaj ten cholerny samochód.
Zrobiłam tak, jak kazał. Wjechałam w jakąś leśną dróżkę z dala od cywilizacji, a on wyskoczył, jak poparzony. Potem usiadł na trawie i schował głowę w kolana. Stanęłam nad nim i patrzyłam na niego. Nie rozumiałam jego zachowania. Co prawda odkąd go znam wiem, że jest dziwny i trudno go ogarnąć, ale dziś przeszedł samego siebie.
-Możesz wreszcie coś powiedzieć?
-Nazwał cię suką. Wyzywał od najgorszych, a ja.. Nie mogłem na to pozwolić, rozumiesz? Przyłożyłem mu w gębę, a wiesz co on dodał?-zaciął się.-Powiedział, że najpierw zabiłby mnie, potem bzyknął moją laskę, a na końcu zajął moje miejsce w drużynie..
-Ta powód to nie powód.-westchnęłam.-Wyzwiska na moją osobę powinieneś puścić płazem.
-Nie umiem.
-To tylko ja, a przywalić mu mogłeś na końcu. Za to, że chciał ci zrobić krzywdę, by stać sie tym sławniejszym.
-To aż ty...-mruknął pod nosem.
-Co?
-Nic.
-Powtórz.
-Nie.
-Mów.
-Co mam mówić? Że od jakiegoś czasu patrzę na ciebie inaczej? Że zaczyna mi zależeć na twojej osobie, ale widzę, że ty masz mnie w dupie? Czuje się jak frajer.. Podoba mi się dziewczyna, a ja pierwszy raz w życiu nie wiem co zrobić.-zerwał się na równe nogi i kopnął leżący kamyk.
-Neymar..
-Tak, wiem. Jestem bucem, chamem, prostakiem, idiotą. Jestem każdym najgorszym określeniem, ale ty mi tego nie powiesz.-przerwał na moment.-Czasem prościej byłoby gdybyś powiedziała wprost, co o mnie myślisz. Nie robiłbym sobie nadziei na cokolwiek.
-Strasznie dużo gadasz.-przerwałam mu jakimś cudem.
-Powiedz mi coś, ale szczerze.-zastrzegł.
-Okey, co tylko chcesz.
-Zależy ci na mnie?-przeszył mą osobę swoim wzrokiem.
-Skąd to pytanie?
-Miałaś odpowiedzieć.
-Nie wiem.
-Czyli nie. Czemu?
-Neymar.
-Czemu?!
-Bo jesteś zakochanym w sobie piłkarzykiem, który w głowie ma tylko sławę, kasę i nocne panienki.

MIESIĄC PÓŹNIEJ


Minął miesiąc od mojej rozmowy z Neymarem, która miała miejsce na leśnej ścieżce. Od tamtej pory między nami nie ma nic, oprócz wspólnego powietrza, którym ponownie oddychamy. Kilka dni po tym, gdy wprost powiedziałam, co o nim myślę on spakował się i wrócił do Europy. Czy mnie to bolało? Może to się wyda głupie, bo najpierw go skrytykowałam, ale potem było mi przykro. Brakowało mi zapachu jego perfum,  jego nasyconego ironią głosu. Brakowało mi jego. Teraz, gdy ponownie przyjechał do Brazylii poczułam, ze muszę z nim pogadać. Ale pogadać tak bardzo szczerze. Ten czas bez niego dał mi wiele do myślenia. Doszłam do wniosku, że mi też chyba na nim zależy. Chyba, bo w stu procentach nie byłam pewna.
-Neymar, śniadanie!-krzyknęła pani Nadine na syna, a ten za chwilę pojawił się na dole z przewieszoną sportową torbą. Ubrany był w krótkie spodenki, podkoszulek z nadrukiem ulubionego zespołu i nike do kostki. Prezentował się zjawiskowo.
Mógł być twój, jakbyś nie olała go wtedy.
Moje chore sumienie ostatnimi czasy często zaczynało się ze mną przyjaźnić. Co najgorsze za każdym razem miało cholerną rację, a moje spierania z nim były zbędne.
-Nie mam czasu na jedzenie.-mruknął od razu, gdy zobaczył, że wychodzę z drzwi salonu.-Lecę na trening.
-Poczekaj, zapakuje ci chociaż kanapkę.-matka starałam się go jakoś zatrzymać. Był nieugięty.
-Zjem po drodze.-dał wymijającą odpowiedź i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
-On się za bardzo przejmuje tym mundialem, czy co?-opuściła bezradnie ręce i wróciła do kuchni, gdzie czekał jej mąż.

Do: Neymar
       Trening zaczynasz za 2 godziny. Jeśli masz dość mojego widoku to mi to zwyczajnie powiedz, a nie udajesz, że nagle masz tysiąc spraw na głowie. 
Ariana.

Od: Neymar
Nie powinnaś wtrącać się w życie zakochanego w sobie piłkarzyka.

Odłożyłam telefon na komodę i spojrzałam w lustro. Co w nim widziałam? Nic. Kompletne zero, które zniszczyło życie sobie i na dodatek straciło osobę, której na niej zależało. Lubiłam komplikować sobie życie to fakt stwierdzony. Tylko potem musiałam płacić za to szczęściem albo relacjami z druga osobą. Chcąc nie chcąc ruszyłam do kuchni, gdzie rodzice Neymara czekali na mnie przy stole. W drodze do kuchni podjęłam decyzję.. Chyba kolejną ważną w moim życiu.
-Muszę z państwem o czymś porozmawiać...

Oczami  Neymara

Siedzenie w szatni z chłopakami i ich żarciki, które zawsze mnie rozwalały jakoś dziś nie działały. Będąc w Europie zapomniałem o niej. Zapomniałem o jej słodkim głosie. O seksownych ruchach, gdy męczyła się nad domowymi pracami, czy też coś zawzięcie mi tłumaczyła. O włosach, które tak pięknie pachniały, gdy przytulałem ją do siebie. O ustach, które udało mi się pocałować. O oczach, które pięknie świeciły w blasku księżyca. Ale przede wszystkim zapomniałem o niej całej i o słowach, jakie mi powiedziała. Co za ironia, że tego samego dnia, te same słowa układałem w swojej głowie. Ustalałem strategię, co zrobić, gdy ona je wypowie. Miałem je olać, powiedzieć, że nic się nie dzieje, ale po co. Wolałem od razu wyznać, że zaczyna mi na niej zależeć. A potem obrażać się jak dziecko. Teraz tak bardzo chcę ją za to zaprosić, ale nie wiem jak. Nie wiem, czy mi wybaczy, bo zachowałem się jak dupek. Mówiąc, że jest egoistką i późniejszym zostawieniem jej samej na polanie nie było dojrzałe.
-Stary, co ty się tak zawieszasz?-walnięcie w łeb od Hulka wyrwało mnie z zamyślenia.
-Co? Nic, nic.-bąknąłem wstając z ławki. Poprawiłem spodenki, sznurówki, które były już perfekcyjnie zawiązane i spojrzałem po chłopakach.-No co? Myślę o jutrzejszym meczu. Chodźcie lepiej.-zmieniłem temat i wyszedłem z szatni, a za mną banda dzikusów. Chciałem się wyluzować i wydurniać razem z nimi, ale co ja poradzę na to, że nie mogłem. Siedziała mi w głowie i za cholerę nie chciała wyjść.
-Neymar orient!-zanim ogarnąłem słowa kolegi z reprezentacji moja twarz zetknęła się z piłką. Syknąłem z bólu.-Kurwa..-przekląłem pod nosem.
-Chodź biegać.-Hulk klepnął mnie w plecy.
Ruszyliśmy tym samym tempem.
-Co ci zrobiła?
-Kto?
-Nie wiem kto, chcę się dowiedzieć.-powiedział.-Stary, wyglądasz gorzej niż po zetknięciu z walcem drogowym. Więc albo chodzi o kobietę albo o mecz, a to drugie jest mało możliwą opcją.-zaśmiał się.
-Denerwujesz mnie tą swoją przenikliwością.-westchnąłem.
-Nie narzekaj. Mów, mów.-przystanął, by zrobić kilka skłonów.
-Zawaliłem na całej linii, a obwiniam za to ją.
-Pogadaj z nią.
-Żeby to było proste. Nie mam odwagi z nią pogadać.. Zresztą pewnie ona nie chce. Uciekam przed zwykłym spotkaniem z nią przy stole, a co mówić o rozmowie. I to jeszcze w cztery oczy.
-Stary od kiedy Ty, Neymar da Silva, ma problemy z kobietami? Nie poznaje cię.-zagwizdał, za co dostał kopa w tylną część ciała.-Ktoś tu się zakochał..
-Chłopaki do mnie!-trenerski gwizdek rozniósł się po murawie.
-Spadaj.-powiedziałem w stronę Hulka i potruchtałem do grupki chłopaków.

Do domu wróciłem grubo po 20. Byłem totalnie zmęczony, a jutro o 8 rano mamy być już na stadionie. Stresuję się przed meczem otwarcia, ale czuję tez tą adrenalinę, która towarzyszy mi zawsze przed takimi imprezami. W drodze do domu ustaliłem z moim chorym umysłem, że pogadam z Ari. Nie mozemy zachowywać się, jak dzieci z trzeciej klasy podstawówki. Torbę z przepoconymi ciuchami rzuciłem pod ścianę i wszedłem do salonu. Rodzice siedzieli przed telewizorem z czego matka zajmowałam się papierkami. Było cicho. To było zdumiewające, bo zazwyczaj z góry słychać było muzykę z pokoju szatynki.
-Siemanko.-rzuciłem się na kanapę obok mamy i dałem jej całusa w policzek.
-Jak na treningu?-zapytała.
-Wymęczył nas trochę, ale jutro meczyk także nie narzekam.-klasnąłem w dłonie.-Jestem cholernie głodny. Mamy coś do jedzenia?
-Mamy, mamy. Zaraz ci odgrzeję, siadaj.-poczochrała mi ułożoną fryzurę i wyszła do kuchni.
-Czego mama jest taka spięta?
-Nie wiesz?
-A skąd mam wiedzieć?
-Ariana dziś rano przy śniadaniu powiedziała, że się zwalnia.
Jedno głupie zdanie, a podziałało na mnie, jak kubeł zimnej lodowatej wody.
-Czemu?
-Nie powiedziała czemu. Podziękowała za ten czas, który tu spędziła. Powiedziała kilka ciepłych słów i po śniadaniu poszła się spakować, a potem już jej nie było.-odłożył gazetę i chciał coś dodać, ale nie chciałem słuchać już nikogo.
Poszedłem do swojego pokoju i któryś już raz dzisiejszego dnia trzasnąłem drzwiami.
Jesteś idiotą.
Pieprzysz wszystko kretynie.
Mogłeś zwlekać dłużej.
Frajer.
Boże! Byłem na siebie wściekły jeszcze bardziej niż wtedy, gdy nie trafię do bramki strzelając karnego. Ze złości kopałem we wszystko, w co się tylko dało. Potem rzuciłem się na łózko i byłem gotów to uronienia jakiejkolwiek łzy, ale zobaczyłem na poduszce białą kopertę,

Neymar, pewnie myślisz, że moje zwolnienie dotyczy tego, że mnie unikasz. Nie. Nie jest tak. Już dawno temu myślałam o rzuceniu tej pracy. Ty jedynie przyśpieszyłeś moją decyzję. Teraz, gdy zaczyna się mundial będziesz znowu częstym gościem w domu. Nie chcę, byś czuł się źle patrząc na mnie. Robię to tak jakby dla ciebie.. dla nas..
Nie miałam odwagi, by pociągnąć cię za rękę i zmusić do rozmowy. Bałam się twojej reakcji. Teraz wiem, ze powinnam była zrobić to przed twoim wyjazdem. Źle mi z tym, co powiedziałam ci wtedy. Mimo, że to była prawda to z perspektywy czasu... To znaczy... po twoim wyjeździe zrozumiałam, że brakuje mi twojego ciepła. Tęskniłam za tobą i uświadomiłam sobie, ze zależy mi na Tobie.. Teraz moje słowa nie zmienią już niczego.
Żegnaj Ney...

Znacie uczucie bezsilności? Wiecie jak to jest czuć, że serce rozpada się na miliard małych kawałeczków? Ja już wiem.. Szkoda, że nic nie mogę już zrobić.
________________________________________
Witam was w Nowym 2015 roku! :)
Jak obiecywałam-wracam z rozdziałem po nowym roku.
Szczerze to nie jestem z niego zadowolona. Mimo, że start powinien być dobry to ten jakoś mi nie wyszedł. Gdy to czytam to czuję jakiś niedosyt, ale wam pozostawiam to do oceny.

PS 1. Kolejny rozdział pojawi się za minimum 6-7 komentarzy.
PS 2. Czy tego bloga czytają jacyś fajni skoków narciarskich? :) serdecznie zapraszam Was na mojego nowego bloga o Gregorze i reszcie AustriaTeam'u. 

poniedziałek, 22 grudnia 2014

▶trzynastka

Delikatnie smyranie po ramieniu obudziło mnie ze snu i powoi otworzyłam oczy. Podniosłam wzrok i spotkałam się z uśmiechniętą twarzą piłkarza, któremu usta rozszerzyły się jeszcze bardziej. Nie mówiąc mocno mnie przytulił, a ja opadłam bezwładnie na jego klatkę piersiową.
-Jak się spało?-powiedział lekko zachrypniętym, ale nadal seksownym głosem.
-W porządku.-wydusiłam z siebie i na chwilkę przymknęłam oczy wyobrażając sobie, co zrobiłaby teraz jego mama, gdyby zechciała go odwiedzić.-Boli cię?-dotknęłam miejsca, które i mi, i jemu przypominało feralne wydarzenie.
-Boli, boli. Ale da się żyć. Jeszcze trochę i wrócę na treningi to o bólu zapomnę.-uśmiechnął się.
-Tak, tak. Matka ci nie da pozwolenia na treningi.
-Ona sobie może..-westchnął.-Traktuje mnie, jak dziecko, a mam już swoje lata i umiem o siebie dbać.
-Kocha cię, to zrozumiałe.
-Szkoda, ze tylko ona..-westchnął kolejny raz, przestał mnie obejmować i spokojnie wyszedł sobie do łazienki. Co to miało być? Najpierw sam na siłę mnie do siebie przykleja, a teraz tak nagle wychodzi? Czyżby znów powrócił stary, bucowaty Neymar? Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić godzinę. Była 9.45, a ja nadal leżałam w łóżku i chyba po raz pierwszy od tego, co się wydarzyło się wyspałam. Neymar zapewnił mi pieprzone poczucie bezpieczeństwa, no kto by pomyślał? Kiedy ubierałam spodnie, wyświetlacz telefonu nagle się zaświecił. Od razu pomyślałam, że to wiadomość od mojego przyjaciela psychola, ale na całe szczęście był to tylko operator sieci. Żyłam w istnym popłochu. Boże, gdybym wiedziała, że tak będzie to za nic nie wybrałabym Brazylii jako swój nowy dom. Nigdy.
Kiedy już się ubrałam postanowiłam, że czas zejść na dół i ogarnąć coś w domu, bo przecież tu pracuję. Po drodze minęłam się na korytarzu z piłkarzem, który udał, że mnie nie widzi i bezczelnie szturchnął mnie "z bara".
-Palant.-mruknęłam pod nosem i zbiegłam po schodach na dół.

Oczami Neymara

Siedziałem na kanapie w salonie z nogami założonymi o fotel, wżerałem puste kalorie i wgapiałem się w telewizor. Właśnie emitowali mecz Barcy z Realem Madryt. Boże, dlaczego w takiej chwili nie mogę być w Europie i grać na stadionie tych przygłupów z Realu.
-Ney, masz gościa.-do salonu wparowała Ariana, a za nią ukochany kolega z reprezentacji Oscar. Tylko tego idioty mi dziś brakowało.
-Cześć ciamajdo!-przybił piąteczkę na powitanie i klapnął obok mnie.
Musiałem przerwać jedzenie popcornu i odstawiłem go na bok jeszcze wcześniej pytając, czy mój przyjaciel z reprezentacji nie ma na niego ochoty. Z wielkim bólem o to pytałem, bo z reguły nie lubię dzielić się jedzeniem, ale kultura wymaga.
-A co tam u ciebie?-zapytałem, gdy on w końcu skończył kolejkę pytań.
-Leci, leci. Coraz lepiej z formą, ale do mundialu jeszcze muszę ją dopracować.
-No tak. Mundial za miesiąc..-westchnąłem.
-Zagrasz?-zapytał dziwnym tonem i na mnie spojrzał.
-A czemu miałbym nie?
-Bo może coś z tym nie tak i wiesz..-zaczął motać się w odpowiedzi, co wydało mi się trochę dziwne, bo nigdy mu się to nie zdarzało.
-Z tym wszystko okey, nie martw się o mój stan zdrowia.-powiedziałem z ironią.
I nagle wtedy zaczęło mi coś świtać. Coś, na co od samego początku powinienem zwrócić uwagę, a tego nie zrobiłem.
-A gdzie Twój szczęśliwy łańcuszek?-zmieszał się i zamilkł na moment.-Podobno nigdy się z nim nie rozstajesz, więc co się stało, że go nie masz?
-Ym.. zgubił mi się.-wymamrotał.-Chyba na treningu musiał mi się zerwać. Kurde muszę się zbierać, wpadnę jeszcze kiedyś.-wstał gwałtownie i chciał odejść, ale wtedy wstałem i podążyłem za nim.
-Mi się wydaje, ze jednak zgubiłeś go w pokoju Ariany, jak nadziewałeś jej zdjęcia na tani nóż.-z kieszeni wyjąłem znaleziony wczoraj wisiorek, a następnie przycisnąłem piłkarza za szyję do ściany.-Lepiej się
przyznaj sam, niż mam ci zrobić to, co ty mi.-warknąłem i wzmocniłem uścisk.
-Puszczaj.-wysyczał.
-Mów kurwa.-warknąłem.
-Puść mnie skurwysynu.
-Wsadzę ci ten wisiorek w dupę i podetnę gardło, jak powiesz coś więcej prócz prawdy.-docisnąłem mocniej jego szyję.
-Może ja, może nie ja.-wtedy strzeliłem mu w twarz, a ten trzymając się za szyję osunął się po ścianie i siedział w bezruchu.

-Traktowałem cię, jak przyjaciela, a ty odstawiasz jakieś szopki!-kopnąłem go z udo. Syknął i skrzywił się z bólu.-Myślałeś, że mnie zabijesz?! Że uda ci się zastraszyć Ariane? Jaki Ty jesteś żałosny.-zaśmiałem się i wyciągnąłem z kieszeni telefon, by zadzwonić po odpowiednie służby dla tego psychola.
-Neymar nie..-złapał trochę oddechu i znowu się odezwał.-Nie wzywaj policji, błagam..
-Zamknij się.-spojrzałem z pogardą na chłopaka i powróciłem do telefonu. Właśnie w tym momencie usłyszałem głos w słuchawce i zacząłem prowadzić rozmowę o moim super szczerym przyjacielu Oscarze.

Oczami Ariany

W tym czasie kiedy Oscar był w odwiedzinach u Neymara ja przebywałam na górze. Miałam swoje zajęcia, z których musiałam się wygrzebać i nie miałam czasu, by zejść na dół zobaczyć, co u nich. Dopiero gdy usłyszałam charakterystyczny policyjny dźwięk to wtedy lekko się przeraziłam. Nie wiedziałam o co może chodzić, więc zeszłam na dół, a tam zobaczyłam wkraczających do środka policjantów i Neymara, który stoi nad biednym Oscarem i przyciska go kolanem do ściany.
Gdy zabrali piłkarza ze sobą, wtedy Neymar opowiedział mi wszystko. Z każdym słowem coraz bardziej popadałam w osłupienie, bo nigdy, przenigdy nie pomyślałabym, że Oscar jest zdolny do takiego czegoś. Przecież był moim przyjacielem, to nie możliwe, że chciałby zrobić mi i Neymarowi krzywdę. To nie mogło być prawdą. Poza tym Oscar nie wyglądał na jakiegoś psychola tylko na porządnego chłopaka.
Przez to całe zamieszanie oboje wylądowaliśmy na komisariacie. Przebywaliśmy w nim od dwóch godzin, a mój tyłek odczuwał już ból po twardych, drewnianych krzesłach. Chłopak nie odzywał się do mnie ani słowem od czasu przyjazdu tutaj. Znów miał o coś focha, a ja naprawdę nie miałam pojęcia o co mu może chodzić. Wybiegł rano, jak poparzony z pokoju, a teraz ma humorki, jak kobieta przed porodem. Sorry, ale ja nie zamierzam go przepraszać, ani nic, bo sam się obraził.
-Pani Ariana?-z pokoju wyłoniła się dość chuda i zgrabna policjantka, która zmierzyła mnie wzrokiem.-Zapraszam panią.
Neymar podniósł na mnie swój wzrok, który nie wyrażał żadnych uczuć, a ja mały krokami doszłam do pokoju i przeszłam przez drzwi, które potem zamknęłam. Kazali mi rozsiąść się wygodnie na niebieskim fotelu. Nareszcie coś miękkiego i wygodnego dla mojego tyłka. Potem zaczęło się najgorsze. Cała masa pytań skąd znam Oscara, jak dobrze go znam, co o nim wiem, czy widziałam, by w mojej obecności zachowywał się dziwnie i tak dalej. Przesłuchanie było naprawdę męczące i powoli miałam dość kolejnych pytań, ale starałam się odpowiadać. Odetchnęłam z ulgą, gdy powiedzieli "dziękujemy pani" i kazali mi wyjść.
-I jak?-zapytał piłkarz znad telefonu.
-Okey.-mruknęłam siadając kilka krzeseł dalej od niego i również zatraciłam się w swoim telefonie. Pierwsze co zrobiłam to weszłam z ciekawości na Twittera, a tam? Ciekawe konwersacje między Bruną, a kochanym Neymarem. Nieźle, nie dawno płakał w poduszkę, bo ona go olewa dla innego, a teraz widzę wielki powrót.
-Długo to trwało.-skwitował po długiej ciszy.
-Yhym.-mruknęłam nie odrywając twarzy od ekranu telefonu.
-Ariana?-doszedł mnie dość znany głos z boku. Tylko, czy należał on do tej osoby, o której myślałam? Odwróciłam głowę, a przed sobą ujrzałam moją rodzoną siostrę.

_____________________________
Kochani czytelnicy!
Z okazji zbliżających się Świąt życzę wam wszystkiego, co najlepsze, dużo uśmiechu, miłości, spełnienia waszych marzeń. No i oczywiście życzę wam udanego Sylwestra, a także szczęśliwego nowego roku. Obyście w 2015 spotkali głównego bohatera mojego opowiadania!



wtorek, 16 grudnia 2014

▶dwunastka

Z początku sądziłam, że ktoś stoi na moim balkonie. Czarna plama była bardzo podobna do sylwetki jakiegokolwiek człowieka, a teraz gdy dostaję te dziwne wiadomości to jestem przeczulona na wszystko. Przypatrując się owemu zjawisku zastanawiałam się, czy może nie podejść i tego nie ocenić  z bliższej odległości, lecz nie miałam odwagi. A co jeśli to na prawdę jakiś seryjny zabójca i nagle wyskoczy mi zza szyby, a potem poćwiartuje? Ariana, ogarnij się. Powoli zaczynałam świrować i wyobrażać sobie Bóg wie co. Miałam nadzieję, że ten, który nęka mnie chorymi anonimami niedługo się znudzi i przestanie albo ta sprawa się jakoś sama rozwiąże.
Nagle doszło do mnie pukanie do drzwi. Ciarki natychmiast przeszły mi po plecach i szczerze to bałam się, że gdy powiem głupie 'proszę' to wejdzie do mojego pokoju jakiś psychol i na pewno zrobi mi krzywdę.
-Pro..proszę.-wyjąkałam i złapałam do ręki leżący na szafce nocnej pilnik do paznokci. Słaba metoda obrony, ale to zawsze coś.
-Przyszłam zapytać, czy jutro rano jedziesz ze mną po Neymara.-oznajmiła pani Nadine i usiadła na fotelu.
-Już jutro wychodzi?
-Tak, przed chwila dzwonił i nam o tym powiedział.-powiedziała z dużą ekscytacją w głosie.
-Mogę jechać, czemu nie.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Dobra, to już ci nie przeszkadzam. Śpij dobrze, dobranoc.-wstała i cicho podeszła do drzwi.-Zgasić?-wskazała na wyłącznik do światła.
-Tak.-powiedziałam.-Dobranoc.-kobieta zamknęła drzwi, a ja natychmiastowo odkręciłam głowę w stronę okna. Najlepsze i zarazem najgorsze było to, że za oknem nie widziałam już nic czarnego, odznaczał się tylko świecący w świetle księżyca napis. Napis?! Włączyłam lampkę nocną i podeszłam do okna. To, co na nim pisało totalnie mnie zbiło z tropu: wykończę was. Serce czułam, że podchodzi mi do gardła, a ręce natychmiast zwisły wzdłuż ciała. Trzęsąc się jakoś wsunęłam swe zwłoki pod kołdrę i długo nie mogłam zasnąć, ale udało mi się to jakoś przed trzecią nad ranem.

O siódmej byłam już na nogach. Tej nocy zdecydowanie nie mogę zaliczyć do najlepszych. Po pierwsze to, że poszłam spać cztery godziny temu, a po drugie to to, że ktoś napisał mi na oknie kolejną 'miłą' wiadomość, a ja teraz trzęsę się ze strachu przez każdy szelest, który dobiegnie mi do ucha.
-Gotowa?-zapytałam mamę piłkarza, gdy ta zapinała kolczyk przed lustrem.
-Już, już.-złapała do reki torebkę i zgarniając z haczyka klucz do auta opuściła dom.


Oczami Neymara

Na wypis nie czekaliśmy długo. Wystarczyło kilka podpisów, kilka uwag od lekarza i cała lista leków oraz rzeczy, które na jakiś czas muszę odstawić, bym mógł opuścić ten 'psychiatryk' i spokojnie wrócił do domu.
-Jak się czujesz?-mama zadała mi to pytanie chyba z tysięczny raz od drogi powrotnej ze szpitala do domu.
-Nadal żyję, od pięciu minut nic się nie zmieniło mamo.-jęknąłem i znów zacząłem wgapianie się w szybę samochodową.
-Martwię się o ciebie synku.-westchnęła.
-Dzięki, ale nie mam dwóch lat tylko dwadzieścia dwa.
Ostatnie kilometry drogi powrotnej minęły bez kolejnych zbędnych pytań ze strony mej rodzicielki. Trochę bolała mnie jeszcze klatka piersiowa i miałem ochotę się położyć, ale znając mą matkę to najpierw zaciągnie mnie do kuchni i nafaszeruje, jak indyka na święto dziękczynienia.
-Idę się położyć.-westchnąłem zrzucając bluzę z siebie i wieszając ją na wieszak.
-Najpierw chodź coś zjedz.-powiedziała i złapała mnie za nadgarstek.
-Mamo.-spiorunowałem ją wzrokiem.-Potem zejdę.-wyrwałem rękę z uścisku i przechodząc obok Ariany puściłem jej oczko na co ona zareagowała uśmiechem.
Boże, jak tęskniłem za jej widokiem. Co ta dziewczyna w sobie ma, że lubię jak jest blisko, a jej widok jest dla mnie, jak narkotyk dla narkomana? W szpitalu dużo myślałem o tym, co mogło się między nami stać tego feralnego dnia. I to była dość przyjemna myśl, która wywołała uśmiech na mojej twarzy, a także zadziałała na coś, co trzymam w spodniach. 
Leżąc z założonymi pod głową rękami wpatrywałem się w sufit i cicho liczyłem na to, że zaraz do mojego pokoju wejdzie piękna szatynka, która potem powoli zrzuci z siebie ubrania i zaczniemy sie kochać, jak w moich myślach. Dlatego kiedy usłyszałem, że ktoś wchodzi na górę to od razu pomyślałem o niej. Ekscytacja spadła wtedy, gdy w drzwiach pokoju ujrzałem Caroline z małym.
-Tata!-wrzasnął mały i wskoczył mi na łóżko, a potem mocno mnie przytulał i całował po całej twarzy.
-Udusisz mnie i co będzie?-powoli usiadłem na łóżko i złapałem małego na kolana.
-Smutno będzie.-zrobił smutną minkę i dał całusa w policzek na przeprosiny.
-Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale mały, jak tylko usłyszał, że dziś wyszedłeś to ubrał się i wsiadł do auta sam.-odpowiedziała.
-Siadaj.-przegarnąłem trochę syf, który zdążyłem zrobić na łóżku.-Nic się nie stało przecież.
-Jak się czujesz?
-Bywało lepiej, ale teraz też nie jest źle.
-Boli?-wskazała na klatkę piersiową, a ja przytaknąłem.-Bardzo?
-Bardzo nie, ale muszę uważać, bo szwy jeszcze są.-skrzywiłem się na samą myśl.
-Współczuję.-zaśmiała się.
Już miałem coś powiedzieć, ale do pokoju weszła Ariana z tacą, na której była herbata i sok. 
-Przepraszam, ze przeszkadzam, ale..-postawiła na stolik tacę, a we mnie ciśnienie podniosło się o dziesięć razy więcej niż było. Jej duży dekolt odsłaniał piękne piersi, które miałem ochotę trzymać w swych dłoniach i mocno je masować.
-Neymar!-strzelenie w ramię otrzeźwiło mi zmysły i wróciłem na ziemię.-Zakochałeś sie?-usłyszałem pytanie z ust dziewczyny.
-W kim? W niej? to zwykła sprzataczka.-nie wiem czemu tak powiedziałem, przecież tak nie sądziłem.
-Widziałam, jak patrzyłeś na tę "zwykłą sprzątaczkę".
-Czepiasz się.-upiłem łyka herbaty i odstawiłem kubek.
-Znam cię kochany, nawet bardzo dobrze.-puściła mi oczko i zabrała się za picie soku.

-W końcu.-westchnąłem zrzucając koszulkę, a następnie kładąc się na poduszkę po wizycie syna i jego matki. Byłem tak cholernie zmęczony, że od razu zamknąłem oczy, a wtedy usłyszałem, jak ktoś wbiega mi do pokoju i zatrzaskuje drzwi.
-Co do cholery?-uniosłem głowę i zobaczyłem wystraszoną Arianę.-Co jest?-podniosłem się i spojrzałem na trzęsącą się dziewczynę.
-On. On tam był.-załkała i zsunęła się po drzwiach.
-Kto? O kim ty mówisz? Co się dzieje?-podszedłem do niej i przykucnąłem.
-Ten psychol.-wyjąkała.
-Ariana, mów o kogo ci chodzi.-nacisnąłem.-Co jest?-złapałem ja za dłoń i spojrzałem w jej piękne, lecz zapłakane oczy.
-Boję się Ney..-wyszeptała wtulając się we mnie.
Pogłaskałem ją po włosach, a przy okazji zaciągałem się jej zapachem.
-Spokojnie..o co chodzi?-odsunąłem ją od siebie, a ta wytarła oczy w rękaw od sweterka i na moment się zawiesiła.
-Od tego czasu, co wiesz... ktoś wysyła sms, pisze listy i w ogóle, w których mi grozi. Pisze, że najpierw załatwi ciebie, że potem zrobi krzywdę mi.. wczoraj był na moim balkonie, a potem napisał mi na oknie, że nas wykończy, a teraz to... Zresztą chodź to sam zobacz..
-Poczekaj, jak to ktoś ci grozi? Czemu jeszcze tego nie zgłosiłaś na policję?
-Bo się boję.. Czuję, że on ciągle gdzieś tu jest, że zaraz wyjdzie i mi coś zrobi, rozumiesz? Tracę zmysły przez jakiegoś psychola..-dziewczyna wstała i łapiąc mnie za rękę zaprowadziła do swojego pokoju. Zapaliła światło, a wtedy zobaczyłem otwarty balkon. Kiedy podszedłem do łóżka zobaczyłem pełno jej półnagich i ubranych zdjęć, a w środku jednego wbity nóż i obok kartka z napisem "Tak z tobą zrobię suko". 
-Kurwa..-mruknąłem.
-Mam dość.-usiadła z rezygnacją na fotelu i podparła głowę o kolana. 
-Możesz spać w moim pokoju jeśli tu się boisz.-klęknąłem przed nią i złapałem za kolana.
-Może jeszcze z tobą?-parsknęła.
-Mogę spać na materacu, dla mnie to nie problem, ale nie pozwolę ci tu spać, bo widać, że się boisz.-pogładziłem ją kciukiem po ręce, a ona się uśmiechnęła.
-Dziękuję Neymar.-nachyliła się, a potem mnie mocno przytuliła. 
Wszystko było ładnie pięknie, ale tuląc się z nią dostrzegłem coś dziwnego na klamce od okna.
-Czekaj..-wymiksowałem się z jej objęć i podszedłem do owej rzeczy. 
Dziewczyna szła za mną, a kiedy zdjąłem wisiorek z klamki przysunęła się bliżej.
-To twoje?
-Nie.-zaprzeczyła.
-A więc ten kto tu był jest cholernie nieuważny.. -spojrzała na mnie z przerażeniem.-Zabierz piżamę i chodźmy do mnie.
-A to?
-A to jutro wyląduje na policji.-schowałem wisiorek do kieszeni w spodniach i pośpieszyłem dziewczynę.

Nie mogłem zasnąć na tym cholernym materacu. Marzyłem o swoim łóżku przez przeszło tydzień, a i tak nie pośpię sobie na nim. Kręciłem się z boku na bok. Myślałem trochę o Arianie, że śpi w moim łóżku i jest tak blisko, ale też o tym, o czym mi powiedziała i o tym nieszczęsnym wisiorku. Może to jakaś psychofanka chce zatruwać życie mi, moim bliskim i jej? Może to tylko głupie żarty jakichś dzieciaków? Kto wie. Ja wiem jedno: nie pozwolę na to, by jej się stała krzywda. Jestem Neymar da Silva i nie dam skrzywdzić kogoś na kim mi zaczyna zależeć.
-Ney, śpisz?-usłyszałem szept dziewczyny.
-Nie.
-Wygodnie ci?
-Nie.
-Przyjdziesz do mnie?
-Po co?
-Bo nie mogę spać i chcę się przytulić.
Od razu władowałem się do łóżka, a ona przylgnęła do mnie, jak glonojad do szyby. Objąłem ją i orientując jeszcze przez chwilę potem zasnąłem.


piątek, 5 grudnia 2014

▶jedenastka

Przebudzając się od razu poznałam, że nie jestem w swoim wygodnym łóżku. Przekręciłam się na plecy i spojrzałam pod kołdrę. Leżałam prawie naga. Prawie, bo miałam na sobie tylko dolną cześć bielizny. Wzrokiem szukałam mojego stanika. Niestety nie widziałam go w pobliżu łóżka. Wstałam owinięta w cienką kołdrę i podeszłam do fotela, na którym leżała koszulka Oscara. Nałożyłam ją i wyszłam z jego sypialni.
-Wstałaś już? Kurde nie wyrobiłem się ze śniadaniem.-powiedział spoglądając w moją stronę, kiedy to nakrywał do stołu.
-Gdybym nie wstała to raczej by mnie tu nie było.-powiedziałam twardo i podeszłam do okna.
-Nie wyspałaś się widocznie.-zaśmiał się.-Na co masz ochotę?
-Gdzie są moje rzeczy?-odwróciłam się przodem do niego i założyłam ręce na biodra.
-Leżą złożone na fotelu w sypialni.
-Okey.-od razu ruszyłam w tamtą stronę, lecz chłopak powstrzymał mnie jednym pociągnięciem ręki.
-Najpierw śniadanie.-usadził mnie na krześle.
-Oscar.-zagadnęłam.
-Tak?
-Czy my..no wiesz..-zająknęłam się, bo nie chciałam zapytać wprost, czy ze sobą spaliśmy i
wolałam iść na skróty.
-Czy my co?-postawił na stole dzbanek z sokiem pomarańczowym i usiadł naprzeciw mnie.
-Wiesz co.
-Czy ze sobą spaliśmy?-przytaknęłam.-Nie. Owszem poszliśmy do sypialni, ale głupio było mi wykorzystywać okazję,  byłaś pijana.-lekko się uśmiechnął.-Rozebrałaś się sama, ja przykryłem cię kołdrą i wyszedłem. Spałem tu.-wskazał głową na kanapę.
Przynajmniej tyle. Jedna dobra wiadomość od kilku dni.
W spokoju zjedliśmy śniadanie przyrządzone przez piłkarza, a potem wyszłam do jego sypialni, by założyć swoje ciuchy. Oscar w drodze na trening podwiózł mnie do szpitala. Zamierzałam odwiedzic Neymara, a przy okazji pewnie dostac jakąś moralną gadkę od jego mamy.
Wchodząc na odpowiednie piętro od razu rzucił mi się widok tulącej się pary da Silva.
-Dzień dobry.-powiedziałam podchodząc bliżej nich.
-Wszystko jest dobrze.-szczęśliwa pani Nadine mocno mnie uścisnęła i nie zamierzała puścić.
-To fantastycznie.-poklepałam ją po plecach i odsunęłam się.
-Mówiłem, że będzie dobrze? To mi nie wierzyłaś.-skwitował pan Neymar i objął żonę.
-Można do niego wejśc?-wskazałam na drzwi do sali.
-Można, ale za chwilę, bo dają mu jakieś zastrzyki.-w tej samej chwili z sali wyszła pielęgniarka i oznajmiła, że możemy wejśc. Pierwsza weszła pani Nadine, potem ja, a na samym końcu tata Neymara.
-Jak się czujesz?-zapytałam stając obok jego łóżka.
-Do dupy.-westchnął i się uśmiechnął.
-Neymar.-jego mama nacisnęła akcent na imię, by "sprowadzić" go do porządku.
-Możecie na chwilę nas zostawic?-chłopak spojrzał na rodziców błagalnym wzrokiem.
-No..no dobrze.-powiedziała jego matka i ciągnąc męża za rękaw wyszli na korytarz.
Usiadłam na stołku obok łóżka piłkarza i położyłam dłonie na kolanach. On po chwili wysunął prawą dłoń i złapał mnie za moją. Patrzył na mnie, a ja skupiałam się na regularnym podnoszeniu się i opadaniu jego klatki piersiowej.
-Spójrz na mnie.-powiedział pewnie i mocniej zacisnął dłoń.
Z początku się opierałam, ale w końcu spojrzałam w jego brązowe oczy.
-Ojciec mówił, że też się o mnie martwiłaś..-zaczął.
-Neymar, ja.. to znaczy wiesz, gdybym to ja tam zeszła to ty byś teraz spokojnie kopał sobie piłkę..-zawiesiłam głos, zamierzał mi przerwac, ale wtedy zaczęłam od nowa.-To ja powinnam tu byc, a nie ty. Ty na to nie zasługujesz, przepraszam..-spuściłam wzrok na kolana i wyswobodziłam jakoś rękę z jego uścisku.
-Nie mów tak, nie możesz.
-Taka jest prawda, przeze mnie leżysz na łóżku i przez kilka tygodni sobie nie zagrasz.
-To nie jest ważne.
-Jest.
-Nie jest.
-Jest.
-Nie jest.
-Jest.
-Irytujesz mnie.-przerwałam bezsensowne sprzeczanie się.
-Ty mnie też.
-Neymar.
-Ariana.
-Skończ.
-Ty skończ.
-Neymar!
-Nie skończyliśmy czegoś tamtego dnia.-łobuzerko się uśmiechnął.-Gdy wyjdę z tej paczkowalnicy wariatów to dokończymy.-poruszał brwiami.
Chciałam odpowiedziec, ale jego mama wsadziła głowę przez drzwi i potem weszła, a za nią jej mąż. Potem już nie miałam okazji porozmawiać z Neymarem sam na sam. Do późnych godzin wieczornych siedzieliśmy i gadaliśmy wraz z państwem da Silva.

Przebrana w piżamę, położyłam się do łóżka i okryłam kołdrą. Byłam padnięta, a w dodatku bolała mnie głowa. Telefon przełączyłam na tryb cichy i położyłam głowę na poduszce. Leżąc dużo myślałam. Najbardziej i najintensywniej myślałam o tym, co powiedział Neymar w szpitalu. On chce to dokończyć, ale czy ja tego chcę? Gdy próbowałam odnaleźć jakąś odpowiedź na swoje pytanie mój telefon zaświecił się i pokazał, ze dostałam wiadomośc.
"Ślicznie wyglądasz, kiedy jesteś pół naga. Uważaj, ktoś może to wykorzystac i niepotrzebnie zrobic ci krzywdę."
-Jezu..-westchnęłam spoglądając w stronę okna, a potem zamarłam w bezruchu...

_____________________________
krótki mi wyszedł, ale liczy się, że jest!
internety się psują, co robic :o
mam nadzieję, że się podoba ;)
liczę na szczere opinie w komentarzach (6-7 kom.=następny.)


środa, 3 grudnia 2014

ogłoszenia dla parafian

Przepraszam za opóźnienia związane z dodanie nowego rozdziału, ale chwilowy brak internetu mi to uniemożliwia.
Notkę pisze z telefonu i proszę o wyrozumiałość. :)

sobota, 22 listopada 2014

▶dziesiątka

Dzień zaczęłam od nieprzyjemnej sprzeczki z panią Nadine. Rozumiem, że chodziła zdenerwowana, bo jej syn leżał teraz w szpitalu, a pod drzwiami stało setki paparazzich, ale nie musiała odreagowywać na mnie. Nie byłam niczemu winna, że położyła swoje ważne dokumenty i nie mogła ich znaleźć. Dzisiaj po raz pierwszy poczułam, że mam dość pracy jako 'przynieś, wynieś, pozamiataj.'  Obmyśliłam nawet plan, że jeśli poczuję znowu, że mam dość takiej roboty to czekam do końca miesiąca na wypłatę i rzucam to. Nie wiem co będę robić. Postaram się znaleźć jakieś zajęcie i mieszkanie. Łatwo nie będzie, bo mój przyjazd do Brazylii zaowocował tylko znajomością z Oscarem i rodziną Neymara. Skoro wspomniałam o Oscarze to dawno nie miałam z nim kontaktu. Zazwyczaj pisał, dzwonił, a teraz nagle cisza. Zapewne znalazł sobie dziewczynę i o starej znajomej zapomniał.
-Ładnie ci w tej sukience. Ciekawe jak wyglądasz bez...-odczytałam wiadomość, która chwile wcześniej przyszła na moją pocztę mejlową.-Co do cholery..-rozejrzałam się po pomieszczeniu, a następnie podeszłam do każdego z okien. W żadnym nie było nic co mogłoby mnie zaniepokoić, ale skąd ktoś wiedział w co jestem ubrana? Wczoraj ta akcja z Neymarem i list, dziś e-mail, na prawdę zaczynam się bać.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Z myślą, że to kolejny paparazzi nawet nie zamierzałam otwierać, ale gdy zirytowało mnie to ciągłe dzwonienie to wstałam i poszłam otworzyć. W drzwiach zastałam Oscara. Dziwne, najpierw o nim myślę, a teraz się zjawia.
-Ciężej przez nich przebrnąć niż przez pustynie..-wskazał kciukiem na stojący za ogrodzeniem tłum i wszedł do środka.
-Zgodzę się z tobą, ciężko.-westchnęłam i idąc przed chłopakiem zaprowadziłam nas do salonu. Oscar rozsiadł się na fotelu i pierwsze co zrobił to zgarnął leżącą na stole kartkę, którą dostałam wczoraj i ją przeczytał.
-O co w tym chodzi?-zdziwił się i złożył kartkę na pół.
-Żebym to ja jeszcze wiedziała. Ktoś upatrzył sobie rodzinę Neya..-wstałam z kanapy i poprawiłam sukienkę.-Kawy, herbaty?
-A masz może sok? Trochę za gorąco na herbatę.-zaśmiał się.
-Coś tam mam, zaraz wracam.-powiedziałam i wyszłam z salonu. Zaintrygowała mnie jego mina, gdy czytał ową kartkę. Przez myśl przeszło mi, że może zna tę osobę, która stoi za tym wszystkim. Zapytałabym, ale wtedy też mogłabym wyjść na kretynkę.
-Nie przejmowałbym się na twoim miejscu. To pewnie głupi żart jakiegoś fana, który chce zaistnieć.
-Może i masz rację..
-Ari, przejmując się takimi głupotami możesz tylko sobie szkodzić. Psychika siada.-powiedział.
-Sama nie wiem co robić.. Martwię się o Neymara, jego matka wyładowuje emocje na mnie, mam dość mieszkania i pracy tu, a teraz jeszcze to..-schowałam twarz w dłonie. Chłopak przysiadł się obok i mocno mnie do siebie przytulił.
-Będzie dobrze.-szepnął mi do ucha.
Ponownie mnie mocno do siebie przytulił. Słyszałam dokładne bicie jego serca. Czułam jego oddech na karku. Zapach jego perfum docierał do moich nozdrzy. Było mi tak bardzo wygodnie i przyjemnie, że nie zauważyłam, że w takiej pozie siedzieliśmy dobrych kilka minut.
-A może dałabyś się namówić na jakieś kino wieczorem?-zaproponował.
-Niee, nie mam ochoty jakoś.-odmówiłam.
-Przestań. Rozerwiesz się trochę, zapomnisz o problemach. Nie daj się prosić.-wyszczerzył się.
-Oscar na prawdę nie chce mi się.
-To skoro kino odpada to zapraszam do siebie. Obejrzymy coś u mnie, napijemy się wina, zjemy kolacje.-powiedział.-Rzadko, ale dobrze gotuję, więc nie możesz przegapić takiej okazji, gdy chcę specjalnie gotowac.-zaśmiał się.
-Wieczorem chciałam odwiedzic Neya.
-To odwiedzisz go rano. Ariana, prosze.-słodko się uśmiechnął.
-Dobra, niech ci będzie.-zgodziłam się, a chłopak znowu się do mnie przytulił.


Po wyjściu piłkarza wzięłam się za lekkie ogarnianie domu. Nie chciałam narażać się pani Nadine, która od wczoraj była tykającą bombą. Akurat, gdy skończyłam sprzątanie ona i jej mąż wrócili ze szpitala. Pan Neymar wszedł od razu do salonu i nawet się nie przywitał. Ona od razu zamknęła się w łazience. Albo coś z Neymarem, albo się pokłócili. Oby to była ta druga opcja. Nie chciałam, by z Neymarem się pogorszyło. To fajny i dobry chłopak mimo swojego niewyżycia seksualnego i wielkiego ego.
-Co u Neymara?-zagadnęłam leżącego na sofie seniora.
-Dobrze.-mruknął spod gazety.
-Na pewno? Bo wrócili państwo w takich humorach, że strach się bac.
-Na pewno. Mojej żonie trochę odbija. Martwi się na zapas i wymyśla różne historyjki.-westchnął.
-Mam małe pytanie do pana.-przysiadłam na brzeg fotela.
-No to słucham.-podniósł się do pozycji siedzącej i wbił we mnie swój wzrok.
-Chciałam wieczorem wyjść, ale jeśli są jakieś obowiązki to to przełożę.
-Idź śmiało.-pokiwał głową i uśmiechnął się ciepło.
-Dziękuję.-posłałam mu uśmiech i od razu poszłam do swojego pokoju. Napisałam szybkiego sms'a do Oscara, że może po mnie przyjechać za pól godziny i rzuciłam telefon na łóżko. Z szafy wyjęłam zwykłe jeansy, łososiową koszulę w kropki i dorzuciłam czarne baleriny. Nie miałam ochoty na jakieś mega strojenie. To tylko zwykły wieczór w domu kolegi, a nie randka w ekskluzywnej restauracji z gwiazdą rocka.

Oscar gdyby nie był piłkarzem zdecydowanie mógłby otworzyć restauracje! Świetnie gotuje i widać, że lubi to zajęcie. Mimo tego, że rzadko to robi to wychodzi rewelacyjnie. Po zjedzonej kolacji usiedliśmy z kieliszkiem wina przed kinem domowym. Piłkarz przyniósł całe pudełko filmów. Zgodnie wybraliśmy jakąś dobrą komedię, przy której ciągle zwijaliśmy się ze śmiechu.
-Chcesz jeszcze wina?-wskazał na nasze puste kieliszki i równie opróżnioną butelkę.
-Mogę chciec, jeśli ty chcesz.-zaśmiałam się.
Moja słaba głowa dała się we znaki. Zwykłe wino zakręcało mi głowę dlatego byłam przygotowana, że palnę albo zrobię jakąś głupotę. Jedną z nich było to co zdarzyło się, gdy chłopak wrócił z nowo otworzoną butelką. Wzięłam ją od niego i odstawiłam na podłogę, a jego przyciągnęłam do siebie. Zaczął mnie całowac. Nasze usta pożerały się nawzajem. Rozpiął kilka guzików od mojej koszuli i wsadził pod nią rękę. Ściskał moją pierś. Zszedł z pocałunkami na szyję. Było mi dobrze. Nie miałam zamiaru tego kończyc. Oscar wziął mnie na ręce i całując się doszliśmy do jego sypialni..
 ________________
rozdział gotowy, proszę bardzo :)
kolejny pojawi się, gdy pod tym będzie conajmniej 5-6 komentarzy.
Do napisania kochani!