Z nowym rozdziałem wracam (być może) po nowym roku.
Czekajcie cierpliwie.
sobota, 27 grudnia 2014
poniedziałek, 22 grudnia 2014
▶trzynastka
Delikatnie smyranie po ramieniu obudziło mnie ze snu i powoi otworzyłam oczy. Podniosłam wzrok i spotkałam się z uśmiechniętą twarzą piłkarza, któremu usta rozszerzyły się jeszcze bardziej. Nie mówiąc mocno mnie przytulił, a ja opadłam bezwładnie na jego klatkę piersiową.
-Jak się spało?-powiedział lekko zachrypniętym, ale nadal seksownym głosem.
-W porządku.-wydusiłam z siebie i na chwilkę przymknęłam oczy wyobrażając sobie, co zrobiłaby teraz jego mama, gdyby zechciała go odwiedzić.-Boli cię?-dotknęłam miejsca, które i mi, i jemu przypominało feralne wydarzenie.
-Boli, boli. Ale da się żyć. Jeszcze trochę i wrócę na treningi to o bólu zapomnę.-uśmiechnął się.
-Tak, tak. Matka ci nie da pozwolenia na treningi.
-Ona sobie może..-westchnął.-Traktuje mnie, jak dziecko, a mam już swoje lata i umiem o siebie dbać.
-Kocha cię, to zrozumiałe.
-Szkoda, ze tylko ona..-westchnął kolejny raz, przestał mnie obejmować i spokojnie wyszedł sobie do łazienki. Co to miało być? Najpierw sam na siłę mnie do siebie przykleja, a teraz tak nagle wychodzi? Czyżby znów powrócił stary, bucowaty Neymar? Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić godzinę. Była 9.45, a ja nadal leżałam w łóżku i chyba po raz pierwszy od tego, co się wydarzyło się wyspałam. Neymar zapewnił mi pieprzone poczucie bezpieczeństwa, no kto by pomyślał? Kiedy ubierałam spodnie, wyświetlacz telefonu nagle się zaświecił. Od razu pomyślałam, że to wiadomość od mojego przyjaciela psychola, ale na całe szczęście był to tylko operator sieci. Żyłam w istnym popłochu. Boże, gdybym wiedziała, że tak będzie to za nic nie wybrałabym Brazylii jako swój nowy dom. Nigdy.
Kiedy już się ubrałam postanowiłam, że czas zejść na dół i ogarnąć coś w domu, bo przecież tu pracuję. Po drodze minęłam się na korytarzu z piłkarzem, który udał, że mnie nie widzi i bezczelnie szturchnął mnie "z bara".
-Palant.-mruknęłam pod nosem i zbiegłam po schodach na dół.
-Jak się spało?-powiedział lekko zachrypniętym, ale nadal seksownym głosem.
-W porządku.-wydusiłam z siebie i na chwilkę przymknęłam oczy wyobrażając sobie, co zrobiłaby teraz jego mama, gdyby zechciała go odwiedzić.-Boli cię?-dotknęłam miejsca, które i mi, i jemu przypominało feralne wydarzenie.
-Boli, boli. Ale da się żyć. Jeszcze trochę i wrócę na treningi to o bólu zapomnę.-uśmiechnął się.
-Tak, tak. Matka ci nie da pozwolenia na treningi.
-Ona sobie może..-westchnął.-Traktuje mnie, jak dziecko, a mam już swoje lata i umiem o siebie dbać.
-Kocha cię, to zrozumiałe.
-Szkoda, ze tylko ona..-westchnął kolejny raz, przestał mnie obejmować i spokojnie wyszedł sobie do łazienki. Co to miało być? Najpierw sam na siłę mnie do siebie przykleja, a teraz tak nagle wychodzi? Czyżby znów powrócił stary, bucowaty Neymar? Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić godzinę. Była 9.45, a ja nadal leżałam w łóżku i chyba po raz pierwszy od tego, co się wydarzyło się wyspałam. Neymar zapewnił mi pieprzone poczucie bezpieczeństwa, no kto by pomyślał? Kiedy ubierałam spodnie, wyświetlacz telefonu nagle się zaświecił. Od razu pomyślałam, że to wiadomość od mojego przyjaciela psychola, ale na całe szczęście był to tylko operator sieci. Żyłam w istnym popłochu. Boże, gdybym wiedziała, że tak będzie to za nic nie wybrałabym Brazylii jako swój nowy dom. Nigdy.
Kiedy już się ubrałam postanowiłam, że czas zejść na dół i ogarnąć coś w domu, bo przecież tu pracuję. Po drodze minęłam się na korytarzu z piłkarzem, który udał, że mnie nie widzi i bezczelnie szturchnął mnie "z bara".
-Palant.-mruknęłam pod nosem i zbiegłam po schodach na dół.
Oczami Neymara
Siedziałem na kanapie w salonie z nogami założonymi o fotel, wżerałem puste kalorie i wgapiałem się w telewizor. Właśnie emitowali mecz Barcy z Realem Madryt. Boże, dlaczego w takiej chwili nie mogę być w Europie i grać na stadionie tych przygłupów z Realu.
-Ney, masz gościa.-do salonu wparowała Ariana, a za nią ukochany kolega z reprezentacji Oscar. Tylko tego idioty mi dziś brakowało.
-Cześć ciamajdo!-przybił piąteczkę na powitanie i klapnął obok mnie.
Musiałem przerwać jedzenie popcornu i odstawiłem go na bok jeszcze wcześniej pytając, czy mój przyjaciel z reprezentacji nie ma na niego ochoty. Z wielkim bólem o to pytałem, bo z reguły nie lubię dzielić się jedzeniem, ale kultura wymaga.
-A co tam u ciebie?-zapytałem, gdy on w końcu skończył kolejkę pytań.
-Leci, leci. Coraz lepiej z formą, ale do mundialu jeszcze muszę ją dopracować.
-No tak. Mundial za miesiąc..-westchnąłem.
-Zagrasz?-zapytał dziwnym tonem i na mnie spojrzał.
-A czemu miałbym nie?
-Bo może coś z tym nie tak i wiesz..-zaczął motać się w odpowiedzi, co wydało mi się trochę dziwne, bo nigdy mu się to nie zdarzało.
-Z tym wszystko okey, nie martw się o mój stan zdrowia.-powiedziałem z ironią.
I nagle wtedy zaczęło mi coś świtać. Coś, na co od samego początku powinienem zwrócić uwagę, a tego nie zrobiłem.
-A gdzie Twój szczęśliwy łańcuszek?-zmieszał się i zamilkł na moment.-Podobno nigdy się z nim nie rozstajesz, więc co się stało, że go nie masz?
-Ym.. zgubił mi się.-wymamrotał.-Chyba na treningu musiał mi się zerwać. Kurde muszę się zbierać, wpadnę jeszcze kiedyś.-wstał gwałtownie i chciał odejść, ale wtedy wstałem i podążyłem za nim.
-Mi się wydaje, ze jednak zgubiłeś go w pokoju Ariany, jak nadziewałeś jej zdjęcia na tani nóż.-z kieszeni wyjąłem znaleziony wczoraj wisiorek, a następnie przycisnąłem piłkarza za szyję do ściany.-Lepiej się
przyznaj sam, niż mam ci zrobić to, co ty mi.-warknąłem i wzmocniłem uścisk.
-Puszczaj.-wysyczał.
-Mów kurwa.-warknąłem.
-Puść mnie skurwysynu.
-Wsadzę ci ten wisiorek w dupę i podetnę gardło, jak powiesz coś więcej prócz prawdy.-docisnąłem mocniej jego szyję.
-Może ja, może nie ja.-wtedy strzeliłem mu w twarz, a ten trzymając się za szyję osunął się po ścianie i siedział w bezruchu.
-Traktowałem cię, jak przyjaciela, a ty odstawiasz jakieś szopki!-kopnąłem go z udo. Syknął i skrzywił się z bólu.-Myślałeś, że mnie zabijesz?! Że uda ci się zastraszyć Ariane? Jaki Ty jesteś żałosny.-zaśmiałem się i wyciągnąłem z kieszeni telefon, by zadzwonić po odpowiednie służby dla tego psychola.
-Neymar nie..-złapał trochę oddechu i znowu się odezwał.-Nie wzywaj policji, błagam..
-Zamknij się.-spojrzałem z pogardą na chłopaka i powróciłem do telefonu. Właśnie w tym momencie usłyszałem głos w słuchawce i zacząłem prowadzić rozmowę o moim super szczerym przyjacielu Oscarze.
-Okey.-mruknęłam siadając kilka krzeseł dalej od niego i również zatraciłam się w swoim telefonie. Pierwsze co zrobiłam to weszłam z ciekawości na Twittera, a tam? Ciekawe konwersacje między Bruną, a kochanym Neymarem. Nieźle, nie dawno płakał w poduszkę, bo ona go olewa dla innego, a teraz widzę wielki powrót.
-Długo to trwało.-skwitował po długiej ciszy.
-Yhym.-mruknęłam nie odrywając twarzy od ekranu telefonu.
-Ariana?-doszedł mnie dość znany głos z boku. Tylko, czy należał on do tej osoby, o której myślałam? Odwróciłam głowę, a przed sobą ujrzałam moją rodzoną siostrę.
I nagle wtedy zaczęło mi coś świtać. Coś, na co od samego początku powinienem zwrócić uwagę, a tego nie zrobiłem.
-A gdzie Twój szczęśliwy łańcuszek?-zmieszał się i zamilkł na moment.-Podobno nigdy się z nim nie rozstajesz, więc co się stało, że go nie masz?
-Ym.. zgubił mi się.-wymamrotał.-Chyba na treningu musiał mi się zerwać. Kurde muszę się zbierać, wpadnę jeszcze kiedyś.-wstał gwałtownie i chciał odejść, ale wtedy wstałem i podążyłem za nim.

przyznaj sam, niż mam ci zrobić to, co ty mi.-warknąłem i wzmocniłem uścisk.
-Puszczaj.-wysyczał.
-Mów kurwa.-warknąłem.
-Puść mnie skurwysynu.
-Wsadzę ci ten wisiorek w dupę i podetnę gardło, jak powiesz coś więcej prócz prawdy.-docisnąłem mocniej jego szyję.
-Może ja, może nie ja.-wtedy strzeliłem mu w twarz, a ten trzymając się za szyję osunął się po ścianie i siedział w bezruchu.
-Traktowałem cię, jak przyjaciela, a ty odstawiasz jakieś szopki!-kopnąłem go z udo. Syknął i skrzywił się z bólu.-Myślałeś, że mnie zabijesz?! Że uda ci się zastraszyć Ariane? Jaki Ty jesteś żałosny.-zaśmiałem się i wyciągnąłem z kieszeni telefon, by zadzwonić po odpowiednie służby dla tego psychola.
-Neymar nie..-złapał trochę oddechu i znowu się odezwał.-Nie wzywaj policji, błagam..
-Zamknij się.-spojrzałem z pogardą na chłopaka i powróciłem do telefonu. Właśnie w tym momencie usłyszałem głos w słuchawce i zacząłem prowadzić rozmowę o moim super szczerym przyjacielu Oscarze.
Oczami Ariany
W tym czasie kiedy Oscar był w odwiedzinach u Neymara ja przebywałam na górze. Miałam swoje zajęcia, z których musiałam się wygrzebać i nie miałam czasu, by zejść na dół zobaczyć, co u nich. Dopiero gdy usłyszałam charakterystyczny policyjny dźwięk to wtedy lekko się przeraziłam. Nie wiedziałam o co może chodzić, więc zeszłam na dół, a tam zobaczyłam wkraczających do środka policjantów i Neymara, który stoi nad biednym Oscarem i przyciska go kolanem do ściany.
Gdy zabrali piłkarza ze sobą, wtedy Neymar opowiedział mi wszystko. Z każdym słowem coraz bardziej popadałam w osłupienie, bo nigdy, przenigdy nie pomyślałabym, że Oscar jest zdolny do takiego czegoś. Przecież był moim przyjacielem, to nie możliwe, że chciałby zrobić mi i Neymarowi krzywdę. To nie mogło być prawdą. Poza tym Oscar nie wyglądał na jakiegoś psychola tylko na porządnego chłopaka.
Przez to całe zamieszanie oboje wylądowaliśmy na komisariacie. Przebywaliśmy w nim od dwóch godzin, a mój tyłek odczuwał już ból po twardych, drewnianych krzesłach. Chłopak nie odzywał się do mnie ani słowem od czasu przyjazdu tutaj. Znów miał o coś focha, a ja naprawdę nie miałam pojęcia o co mu może chodzić. Wybiegł rano, jak poparzony z pokoju, a teraz ma humorki, jak kobieta przed porodem. Sorry, ale ja nie zamierzam go przepraszać, ani nic, bo sam się obraził.
-Pani Ariana?-z pokoju wyłoniła się dość chuda i zgrabna policjantka, która zmierzyła mnie wzrokiem.-Zapraszam panią.
Neymar podniósł na mnie swój wzrok, który nie wyrażał żadnych uczuć, a ja mały krokami doszłam do pokoju i przeszłam przez drzwi, które potem zamknęłam. Kazali mi rozsiąść się wygodnie na niebieskim fotelu. Nareszcie coś miękkiego i wygodnego dla mojego tyłka. Potem zaczęło się najgorsze. Cała masa pytań skąd znam Oscara, jak dobrze go znam, co o nim wiem, czy widziałam, by w mojej obecności zachowywał się dziwnie i tak dalej. Przesłuchanie było naprawdę męczące i powoli miałam dość kolejnych pytań, ale starałam się odpowiadać. Odetchnęłam z ulgą, gdy powiedzieli "dziękujemy pani" i kazali mi wyjść.
-I jak?-zapytał piłkarz znad telefonu.

-Długo to trwało.-skwitował po długiej ciszy.
-Yhym.-mruknęłam nie odrywając twarzy od ekranu telefonu.
-Ariana?-doszedł mnie dość znany głos z boku. Tylko, czy należał on do tej osoby, o której myślałam? Odwróciłam głowę, a przed sobą ujrzałam moją rodzoną siostrę.
_____________________________
Kochani czytelnicy!
Z okazji zbliżających się Świąt życzę wam wszystkiego, co najlepsze, dużo uśmiechu, miłości, spełnienia waszych marzeń. No i oczywiście życzę wam udanego Sylwestra, a także szczęśliwego nowego roku. Obyście w 2015 spotkali głównego bohatera mojego opowiadania! ♥
Z okazji zbliżających się Świąt życzę wam wszystkiego, co najlepsze, dużo uśmiechu, miłości, spełnienia waszych marzeń. No i oczywiście życzę wam udanego Sylwestra, a także szczęśliwego nowego roku. Obyście w 2015 spotkali głównego bohatera mojego opowiadania! ♥
wtorek, 16 grudnia 2014
▶dwunastka
Z początku sądziłam, że ktoś stoi na moim balkonie. Czarna plama była bardzo podobna do sylwetki jakiegokolwiek człowieka, a teraz gdy dostaję te dziwne wiadomości to jestem przeczulona na wszystko. Przypatrując się owemu zjawisku zastanawiałam się, czy może nie podejść i tego nie ocenić z bliższej odległości, lecz nie miałam odwagi. A co jeśli to na prawdę jakiś seryjny zabójca i nagle wyskoczy mi zza szyby, a potem poćwiartuje? Ariana, ogarnij się. Powoli zaczynałam świrować i wyobrażać sobie Bóg wie co. Miałam nadzieję, że ten, który nęka mnie chorymi anonimami niedługo się znudzi i przestanie albo ta sprawa się jakoś sama rozwiąże.
Nagle doszło do mnie pukanie do drzwi. Ciarki natychmiast przeszły mi po plecach i szczerze to bałam się, że gdy powiem głupie 'proszę' to wejdzie do mojego pokoju jakiś psychol i na pewno zrobi mi krzywdę.
-Pro..proszę.-wyjąkałam i złapałam do ręki leżący na szafce nocnej pilnik do paznokci. Słaba metoda obrony, ale to zawsze coś.
-Przyszłam zapytać, czy jutro rano jedziesz ze mną po Neymara.-oznajmiła pani Nadine i usiadła na fotelu.
-Już jutro wychodzi?
-Tak, przed chwila dzwonił i nam o tym powiedział.-powiedziała z dużą ekscytacją w głosie.
-Mogę jechać, czemu nie.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Dobra, to już ci nie przeszkadzam. Śpij dobrze, dobranoc.-wstała i cicho podeszła do drzwi.-Zgasić?-wskazała na wyłącznik do światła.
-Tak.-powiedziałam.-Dobranoc.-kobieta zamknęła drzwi, a ja natychmiastowo odkręciłam głowę w stronę okna. Najlepsze i zarazem najgorsze było to, że za oknem nie widziałam już nic czarnego, odznaczał się tylko świecący w świetle księżyca napis. Napis?! Włączyłam lampkę nocną i podeszłam do okna. To, co na nim pisało totalnie mnie zbiło z tropu: wykończę was. Serce czułam, że podchodzi mi do gardła, a ręce natychmiast zwisły wzdłuż ciała. Trzęsąc się jakoś wsunęłam swe zwłoki pod kołdrę i długo nie mogłam zasnąć, ale udało mi się to jakoś przed trzecią nad ranem.
O siódmej byłam już na nogach. Tej nocy zdecydowanie nie mogę zaliczyć do najlepszych. Po pierwsze to, że poszłam spać cztery godziny temu, a po drugie to to, że ktoś napisał mi na oknie kolejną 'miłą' wiadomość, a ja teraz trzęsę się ze strachu przez każdy szelest, który dobiegnie mi do ucha.
-Gotowa?-zapytałam mamę piłkarza, gdy ta zapinała kolczyk przed lustrem.
-Już, już.-złapała do reki torebkę i zgarniając z haczyka klucz do auta opuściła dom.
Nagle doszło do mnie pukanie do drzwi. Ciarki natychmiast przeszły mi po plecach i szczerze to bałam się, że gdy powiem głupie 'proszę' to wejdzie do mojego pokoju jakiś psychol i na pewno zrobi mi krzywdę.

-Przyszłam zapytać, czy jutro rano jedziesz ze mną po Neymara.-oznajmiła pani Nadine i usiadła na fotelu.
-Już jutro wychodzi?
-Tak, przed chwila dzwonił i nam o tym powiedział.-powiedziała z dużą ekscytacją w głosie.
-Mogę jechać, czemu nie.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Dobra, to już ci nie przeszkadzam. Śpij dobrze, dobranoc.-wstała i cicho podeszła do drzwi.-Zgasić?-wskazała na wyłącznik do światła.
-Tak.-powiedziałam.-Dobranoc.-kobieta zamknęła drzwi, a ja natychmiastowo odkręciłam głowę w stronę okna. Najlepsze i zarazem najgorsze było to, że za oknem nie widziałam już nic czarnego, odznaczał się tylko świecący w świetle księżyca napis. Napis?! Włączyłam lampkę nocną i podeszłam do okna. To, co na nim pisało totalnie mnie zbiło z tropu: wykończę was. Serce czułam, że podchodzi mi do gardła, a ręce natychmiast zwisły wzdłuż ciała. Trzęsąc się jakoś wsunęłam swe zwłoki pod kołdrę i długo nie mogłam zasnąć, ale udało mi się to jakoś przed trzecią nad ranem.
O siódmej byłam już na nogach. Tej nocy zdecydowanie nie mogę zaliczyć do najlepszych. Po pierwsze to, że poszłam spać cztery godziny temu, a po drugie to to, że ktoś napisał mi na oknie kolejną 'miłą' wiadomość, a ja teraz trzęsę się ze strachu przez każdy szelest, który dobiegnie mi do ucha.
-Gotowa?-zapytałam mamę piłkarza, gdy ta zapinała kolczyk przed lustrem.
-Już, już.-złapała do reki torebkę i zgarniając z haczyka klucz do auta opuściła dom.
Oczami Neymara
Na wypis nie czekaliśmy długo. Wystarczyło kilka podpisów, kilka uwag od lekarza i cała lista leków oraz rzeczy, które na jakiś czas muszę odstawić, bym mógł opuścić ten 'psychiatryk' i spokojnie wrócił do domu.
-Jak się czujesz?-mama zadała mi to pytanie chyba z tysięczny raz od drogi powrotnej ze szpitala do domu.
-Nadal żyję, od pięciu minut nic się nie zmieniło mamo.-jęknąłem i znów zacząłem wgapianie się w szybę samochodową.
-Martwię się o ciebie synku.-westchnęła.
-Dzięki, ale nie mam dwóch lat tylko dwadzieścia dwa.
Ostatnie kilometry drogi powrotnej minęły bez kolejnych zbędnych pytań ze strony mej rodzicielki. Trochę bolała mnie jeszcze klatka piersiowa i miałem ochotę się położyć, ale znając mą matkę to najpierw zaciągnie mnie do kuchni i nafaszeruje, jak indyka na święto dziękczynienia.
-Idę się położyć.-westchnąłem zrzucając bluzę z siebie i wieszając ją na wieszak.
-Najpierw chodź coś zjedz.-powiedziała i złapała mnie za nadgarstek.
-Mamo.-spiorunowałem ją wzrokiem.-Potem zejdę.-wyrwałem rękę z uścisku i przechodząc obok Ariany puściłem jej oczko na co ona zareagowała uśmiechem.
Boże, jak tęskniłem za jej widokiem. Co ta dziewczyna w sobie ma, że lubię jak jest blisko, a jej widok jest dla mnie, jak narkotyk dla narkomana? W szpitalu dużo myślałem o tym, co mogło się między nami stać tego feralnego dnia. I to była dość przyjemna myśl, która wywołała uśmiech na mojej twarzy, a także zadziałała na coś, co trzymam w spodniach.
Leżąc z założonymi pod głową rękami wpatrywałem się w sufit i cicho liczyłem na to, że zaraz do mojego pokoju wejdzie piękna szatynka, która potem powoli zrzuci z siebie ubrania i zaczniemy sie kochać, jak w moich myślach. Dlatego kiedy usłyszałem, że ktoś wchodzi na górę to od razu pomyślałem o niej. Ekscytacja spadła wtedy, gdy w drzwiach pokoju ujrzałem Caroline z małym.
-Tata!-wrzasnął mały i wskoczył mi na łóżko, a potem mocno mnie przytulał i całował po całej twarzy.
-Udusisz mnie i co będzie?-powoli usiadłem na łóżko i złapałem małego na kolana.
-Smutno będzie.-zrobił smutną minkę i dał całusa w policzek na przeprosiny.
-Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale mały, jak tylko usłyszał, że dziś wyszedłeś to ubrał się i wsiadł do auta sam.-odpowiedziała.
-Siadaj.-przegarnąłem trochę syf, który zdążyłem zrobić na łóżku.-Nic się nie stało przecież.
-Jak się czujesz?
-Bywało lepiej, ale teraz też nie jest źle.
-Boli?-wskazała na klatkę piersiową, a ja przytaknąłem.-Bardzo?
-Bardzo nie, ale muszę uważać, bo szwy jeszcze są.-skrzywiłem się na samą myśl.
-Współczuję.-zaśmiała się.
Już miałem coś powiedzieć, ale do pokoju weszła Ariana z tacą, na której była herbata i sok.
-Przepraszam, ze przeszkadzam, ale..-postawiła na stolik tacę, a we mnie ciśnienie podniosło się o dziesięć razy więcej niż było. Jej duży dekolt odsłaniał piękne piersi, które miałem ochotę trzymać w swych dłoniach i mocno je masować.
-Neymar!-strzelenie w ramię otrzeźwiło mi zmysły i wróciłem na ziemię.-Zakochałeś sie?-usłyszałem pytanie z ust dziewczyny.
-W kim? W niej? to zwykła sprzataczka.-nie wiem czemu tak powiedziałem, przecież tak nie sądziłem.
-Widziałam, jak patrzyłeś na tę "zwykłą sprzątaczkę".
-Czepiasz się.-upiłem łyka herbaty i odstawiłem kubek.
-Znam cię kochany, nawet bardzo dobrze.-puściła mi oczko i zabrała się za picie soku.
-W końcu.-westchnąłem zrzucając koszulkę, a następnie kładąc się na poduszkę po wizycie syna i jego matki. Byłem tak cholernie zmęczony, że od razu zamknąłem oczy, a wtedy usłyszałem, jak ktoś wbiega mi do pokoju i zatrzaskuje drzwi.
-Co do cholery?-uniosłem głowę i zobaczyłem wystraszoną Arianę.-Co jest?-podniosłem się i spojrzałem na trzęsącą się dziewczynę.
-On. On tam był.-załkała i zsunęła się po drzwiach.
-Kto? O kim ty mówisz? Co się dzieje?-podszedłem do niej i przykucnąłem.
-Ten psychol.-wyjąkała.
-Ariana, mów o kogo ci chodzi.-nacisnąłem.-Co jest?-złapałem ja za dłoń i spojrzałem w jej piękne, lecz zapłakane oczy.
-Boję się Ney..-wyszeptała wtulając się we mnie.
Pogłaskałem ją po włosach, a przy okazji zaciągałem się jej zapachem.
-Spokojnie..o co chodzi?-odsunąłem ją od siebie, a ta wytarła oczy w rękaw od sweterka i na moment się zawiesiła.
-Od tego czasu, co wiesz... ktoś wysyła sms, pisze listy i w ogóle, w których mi grozi. Pisze, że najpierw załatwi ciebie, że potem zrobi krzywdę mi.. wczoraj był na moim balkonie, a potem napisał mi na oknie, że nas wykończy, a teraz to... Zresztą chodź to sam zobacz..
-Poczekaj, jak to ktoś ci grozi? Czemu jeszcze tego nie zgłosiłaś na policję?
-Bo się boję.. Czuję, że on ciągle gdzieś tu jest, że zaraz wyjdzie i mi coś zrobi, rozumiesz? Tracę zmysły przez jakiegoś psychola..-dziewczyna wstała i łapiąc mnie za rękę zaprowadziła do swojego pokoju. Zapaliła światło, a wtedy zobaczyłem otwarty balkon. Kiedy podszedłem do łóżka zobaczyłem pełno jej półnagich i ubranych zdjęć, a w środku jednego wbity nóż i obok kartka z napisem "Tak z tobą zrobię suko".
-Kurwa..-mruknąłem.
-Mam dość.-usiadła z rezygnacją na fotelu i podparła głowę o kolana.
-Możesz spać w moim pokoju jeśli tu się boisz.-klęknąłem przed nią i złapałem za kolana.
-Może jeszcze z tobą?-parsknęła.
-Mogę spać na materacu, dla mnie to nie problem, ale nie pozwolę ci tu spać, bo widać, że się boisz.-pogładziłem ją kciukiem po ręce, a ona się uśmiechnęła.
-Dziękuję Neymar.-nachyliła się, a potem mnie mocno przytuliła.
Wszystko było ładnie pięknie, ale tuląc się z nią dostrzegłem coś dziwnego na klamce od okna.
-Czekaj..-wymiksowałem się z jej objęć i podszedłem do owej rzeczy.
Dziewczyna szła za mną, a kiedy zdjąłem wisiorek z klamki przysunęła się bliżej.
-To twoje?
-Nie.-zaprzeczyła.
-A więc ten kto tu był jest cholernie nieuważny.. -spojrzała na mnie z przerażeniem.-Zabierz piżamę i chodźmy do mnie.
-A to?
-A to jutro wyląduje na policji.-schowałem wisiorek do kieszeni w spodniach i pośpieszyłem dziewczynę.
Nie mogłem zasnąć na tym cholernym materacu. Marzyłem o swoim łóżku przez przeszło tydzień, a i tak nie pośpię sobie na nim. Kręciłem się z boku na bok. Myślałem trochę o Arianie, że śpi w moim łóżku i jest tak blisko, ale też o tym, o czym mi powiedziała i o tym nieszczęsnym wisiorku. Może to jakaś psychofanka chce zatruwać życie mi, moim bliskim i jej? Może to tylko głupie żarty jakichś dzieciaków? Kto wie. Ja wiem jedno: nie pozwolę na to, by jej się stała krzywda. Jestem Neymar da Silva i nie dam skrzywdzić kogoś na kim mi zaczyna zależeć.
-Ney, śpisz?-usłyszałem szept dziewczyny.
-Nie.
-Wygodnie ci?
-Nie.
-Przyjdziesz do mnie?
-Po co?
-Bo nie mogę spać i chcę się przytulić.
Od razu władowałem się do łóżka, a ona przylgnęła do mnie, jak glonojad do szyby. Objąłem ją i orientując jeszcze przez chwilę potem zasnąłem.
piątek, 5 grudnia 2014
▶jedenastka
Przebudzając się od razu poznałam, że nie jestem w swoim wygodnym łóżku. Przekręciłam się na plecy i spojrzałam pod kołdrę. Leżałam prawie naga. Prawie, bo miałam na sobie tylko dolną cześć bielizny. Wzrokiem szukałam mojego stanika. Niestety nie widziałam go w pobliżu łóżka. Wstałam owinięta w cienką kołdrę i podeszłam do fotela, na którym leżała koszulka Oscara. Nałożyłam ją i wyszłam z jego sypialni.
-Wstałaś już? Kurde nie wyrobiłem się ze śniadaniem.-powiedział spoglądając w moją stronę, kiedy to nakrywał do stołu.
-Gdybym nie wstała to raczej by mnie tu nie było.-powiedziałam twardo i podeszłam do okna.
-Nie wyspałaś się widocznie.-zaśmiał się.-Na co masz ochotę?
-Gdzie są moje rzeczy?-odwróciłam się przodem do niego i założyłam ręce na biodra.
-Leżą złożone na fotelu w sypialni.
-Okey.-od razu ruszyłam w tamtą stronę, lecz chłopak powstrzymał mnie jednym pociągnięciem ręki.
-Najpierw śniadanie.-usadził mnie na krześle.
-Oscar.-zagadnęłam.
-Tak?
-Czy my..no wiesz..-zająknęłam się, bo nie chciałam zapytać wprost, czy ze sobą spaliśmy i
wolałam iść na skróty.
-Czy my co?-postawił na stole dzbanek z sokiem pomarańczowym i usiadł naprzeciw mnie.
-Wiesz co.
-Czy ze sobą spaliśmy?-przytaknęłam.-Nie. Owszem poszliśmy do sypialni, ale głupio było mi wykorzystywać okazję, byłaś pijana.-lekko się uśmiechnął.-Rozebrałaś się sama, ja przykryłem cię kołdrą i wyszedłem. Spałem tu.-wskazał głową na kanapę.
Przynajmniej tyle. Jedna dobra wiadomość od kilku dni.
W spokoju zjedliśmy śniadanie przyrządzone przez piłkarza, a potem wyszłam do jego sypialni, by założyć swoje ciuchy. Oscar w drodze na trening podwiózł mnie do szpitala. Zamierzałam odwiedzic Neymara, a przy okazji pewnie dostac jakąś moralną gadkę od jego mamy.
Wchodząc na odpowiednie piętro od razu rzucił mi się widok tulącej się pary da Silva.
-Dzień dobry.-powiedziałam podchodząc bliżej nich.
-Wszystko jest dobrze.-szczęśliwa pani Nadine mocno mnie uścisnęła i nie zamierzała puścić.
-To fantastycznie.-poklepałam ją po plecach i odsunęłam się.
-Mówiłem, że będzie dobrze? To mi nie wierzyłaś.-skwitował pan Neymar i objął żonę.
-Można do niego wejśc?-wskazałam na drzwi do sali.
-Można, ale za chwilę, bo dają mu jakieś zastrzyki.-w tej samej chwili z sali wyszła pielęgniarka i oznajmiła, że możemy wejśc. Pierwsza weszła pani Nadine, potem ja, a na samym końcu tata Neymara.
-Jak się czujesz?-zapytałam stając obok jego łóżka.
-Do dupy.-westchnął i się uśmiechnął.
-Neymar.-jego mama nacisnęła akcent na imię, by "sprowadzić" go do porządku.
-Możecie na chwilę nas zostawic?-chłopak spojrzał na rodziców błagalnym wzrokiem.
-No..no dobrze.-powiedziała jego matka i ciągnąc męża za rękaw wyszli na korytarz.
Usiadłam na stołku obok łóżka piłkarza i położyłam dłonie na kolanach. On po chwili wysunął prawą dłoń i złapał mnie za moją. Patrzył na mnie, a ja skupiałam się na regularnym podnoszeniu się i opadaniu jego klatki piersiowej.
-Spójrz na mnie.-powiedział pewnie i mocniej zacisnął dłoń.
Z początku się opierałam, ale w końcu spojrzałam w jego brązowe oczy.
-Ojciec mówił, że też się o mnie martwiłaś..-zaczął.
-Neymar, ja.. to znaczy wiesz, gdybym to ja tam zeszła to ty byś teraz spokojnie kopał sobie piłkę..-zawiesiłam głos, zamierzał mi przerwac, ale wtedy zaczęłam od nowa.-To ja powinnam tu byc, a nie ty. Ty na to nie zasługujesz, przepraszam..-spuściłam wzrok na kolana i wyswobodziłam jakoś rękę z jego uścisku.
-Nie mów tak, nie możesz.
-Taka jest prawda, przeze mnie leżysz na łóżku i przez kilka tygodni sobie nie zagrasz.
-To nie jest ważne.
-Jest.
-Nie jest.
-Jest.
-Nie jest.
-Jest.
-Irytujesz mnie.-przerwałam bezsensowne sprzeczanie się.
-Ty mnie też.
-Neymar.
-Ariana.
-Skończ.
-Ty skończ.
-Neymar!
-Nie skończyliśmy czegoś tamtego dnia.-łobuzerko się uśmiechnął.-Gdy wyjdę z tej paczkowalnicy wariatów to dokończymy.-poruszał brwiami.
Chciałam odpowiedziec, ale jego mama wsadziła głowę przez drzwi i potem weszła, a za nią jej mąż. Potem już nie miałam okazji porozmawiać z Neymarem sam na sam. Do późnych godzin wieczornych siedzieliśmy i gadaliśmy wraz z państwem da Silva.
Przebrana w piżamę, położyłam się do łóżka i okryłam kołdrą. Byłam padnięta, a w dodatku bolała mnie głowa. Telefon przełączyłam na tryb cichy i położyłam głowę na poduszce. Leżąc dużo myślałam. Najbardziej i najintensywniej myślałam o tym, co powiedział Neymar w szpitalu. On chce to dokończyć, ale czy ja tego chcę? Gdy próbowałam odnaleźć jakąś odpowiedź na swoje pytanie mój telefon zaświecił się i pokazał, ze dostałam wiadomośc.
-Wstałaś już? Kurde nie wyrobiłem się ze śniadaniem.-powiedział spoglądając w moją stronę, kiedy to nakrywał do stołu.
-Gdybym nie wstała to raczej by mnie tu nie było.-powiedziałam twardo i podeszłam do okna.
-Nie wyspałaś się widocznie.-zaśmiał się.-Na co masz ochotę?
-Gdzie są moje rzeczy?-odwróciłam się przodem do niego i założyłam ręce na biodra.
-Leżą złożone na fotelu w sypialni.
-Okey.-od razu ruszyłam w tamtą stronę, lecz chłopak powstrzymał mnie jednym pociągnięciem ręki.
-Najpierw śniadanie.-usadził mnie na krześle.
-Oscar.-zagadnęłam.
-Tak?
-Czy my..no wiesz..-zająknęłam się, bo nie chciałam zapytać wprost, czy ze sobą spaliśmy i
wolałam iść na skróty.
-Czy my co?-postawił na stole dzbanek z sokiem pomarańczowym i usiadł naprzeciw mnie.
-Wiesz co.
-Czy ze sobą spaliśmy?-przytaknęłam.-Nie. Owszem poszliśmy do sypialni, ale głupio było mi wykorzystywać okazję, byłaś pijana.-lekko się uśmiechnął.-Rozebrałaś się sama, ja przykryłem cię kołdrą i wyszedłem. Spałem tu.-wskazał głową na kanapę.
Przynajmniej tyle. Jedna dobra wiadomość od kilku dni.
W spokoju zjedliśmy śniadanie przyrządzone przez piłkarza, a potem wyszłam do jego sypialni, by założyć swoje ciuchy. Oscar w drodze na trening podwiózł mnie do szpitala. Zamierzałam odwiedzic Neymara, a przy okazji pewnie dostac jakąś moralną gadkę od jego mamy.
Wchodząc na odpowiednie piętro od razu rzucił mi się widok tulącej się pary da Silva.
-Dzień dobry.-powiedziałam podchodząc bliżej nich.
-Wszystko jest dobrze.-szczęśliwa pani Nadine mocno mnie uścisnęła i nie zamierzała puścić.
-To fantastycznie.-poklepałam ją po plecach i odsunęłam się.
-Mówiłem, że będzie dobrze? To mi nie wierzyłaś.-skwitował pan Neymar i objął żonę.
-Można do niego wejśc?-wskazałam na drzwi do sali.
-Można, ale za chwilę, bo dają mu jakieś zastrzyki.-w tej samej chwili z sali wyszła pielęgniarka i oznajmiła, że możemy wejśc. Pierwsza weszła pani Nadine, potem ja, a na samym końcu tata Neymara.
-Jak się czujesz?-zapytałam stając obok jego łóżka.
-Do dupy.-westchnął i się uśmiechnął.
-Neymar.-jego mama nacisnęła akcent na imię, by "sprowadzić" go do porządku.
-Możecie na chwilę nas zostawic?-chłopak spojrzał na rodziców błagalnym wzrokiem.
-No..no dobrze.-powiedziała jego matka i ciągnąc męża za rękaw wyszli na korytarz.
Usiadłam na stołku obok łóżka piłkarza i położyłam dłonie na kolanach. On po chwili wysunął prawą dłoń i złapał mnie za moją. Patrzył na mnie, a ja skupiałam się na regularnym podnoszeniu się i opadaniu jego klatki piersiowej.
-Spójrz na mnie.-powiedział pewnie i mocniej zacisnął dłoń.
Z początku się opierałam, ale w końcu spojrzałam w jego brązowe oczy.
-Ojciec mówił, że też się o mnie martwiłaś..-zaczął.
-Neymar, ja.. to znaczy wiesz, gdybym to ja tam zeszła to ty byś teraz spokojnie kopał sobie piłkę..-zawiesiłam głos, zamierzał mi przerwac, ale wtedy zaczęłam od nowa.-To ja powinnam tu byc, a nie ty. Ty na to nie zasługujesz, przepraszam..-spuściłam wzrok na kolana i wyswobodziłam jakoś rękę z jego uścisku.
-Nie mów tak, nie możesz.
-Taka jest prawda, przeze mnie leżysz na łóżku i przez kilka tygodni sobie nie zagrasz.
-To nie jest ważne.
-Jest.
-Nie jest.
-Jest.
-Nie jest.
-Jest.
-Irytujesz mnie.-przerwałam bezsensowne sprzeczanie się.
-Ty mnie też.
-Neymar.
-Ariana.
-Skończ.
-Ty skończ.
-Neymar!
-Nie skończyliśmy czegoś tamtego dnia.-łobuzerko się uśmiechnął.-Gdy wyjdę z tej paczkowalnicy wariatów to dokończymy.-poruszał brwiami.
Chciałam odpowiedziec, ale jego mama wsadziła głowę przez drzwi i potem weszła, a za nią jej mąż. Potem już nie miałam okazji porozmawiać z Neymarem sam na sam. Do późnych godzin wieczornych siedzieliśmy i gadaliśmy wraz z państwem da Silva.
Przebrana w piżamę, położyłam się do łóżka i okryłam kołdrą. Byłam padnięta, a w dodatku bolała mnie głowa. Telefon przełączyłam na tryb cichy i położyłam głowę na poduszce. Leżąc dużo myślałam. Najbardziej i najintensywniej myślałam o tym, co powiedział Neymar w szpitalu. On chce to dokończyć, ale czy ja tego chcę? Gdy próbowałam odnaleźć jakąś odpowiedź na swoje pytanie mój telefon zaświecił się i pokazał, ze dostałam wiadomośc.
"Ślicznie wyglądasz, kiedy jesteś pół naga. Uważaj, ktoś może to wykorzystac i niepotrzebnie zrobic ci krzywdę."
-Jezu..-westchnęłam spoglądając w stronę okna, a potem zamarłam w bezruchu...
_____________________________
krótki mi wyszedł, ale liczy się, że jest!
internety się psują, co robic :o
mam nadzieję, że się podoba ;)
liczę na szczere opinie w komentarzach (6-7 kom.=następny.)
_____________________________
krótki mi wyszedł, ale liczy się, że jest!
internety się psują, co robic :o
mam nadzieję, że się podoba ;)
liczę na szczere opinie w komentarzach (6-7 kom.=następny.)
środa, 3 grudnia 2014
ogłoszenia dla parafian
Przepraszam za opóźnienia związane z dodanie nowego rozdziału, ale chwilowy brak internetu mi to uniemożliwia.
Notkę pisze z telefonu i proszę o wyrozumiałość. :)
Notkę pisze z telefonu i proszę o wyrozumiałość. :)
sobota, 22 listopada 2014
▶dziesiątka
Dzień zaczęłam od nieprzyjemnej sprzeczki z panią Nadine. Rozumiem, że chodziła zdenerwowana, bo jej syn leżał teraz w szpitalu, a pod drzwiami stało setki paparazzich, ale nie musiała odreagowywać na mnie. Nie byłam niczemu winna, że położyła swoje ważne dokumenty i nie mogła ich znaleźć. Dzisiaj po raz pierwszy poczułam, że mam dość pracy jako 'przynieś, wynieś, pozamiataj.' Obmyśliłam nawet plan, że jeśli poczuję znowu, że mam dość takiej roboty to czekam do końca miesiąca na wypłatę i rzucam to. Nie wiem co będę robić. Postaram się znaleźć jakieś zajęcie i mieszkanie. Łatwo nie będzie, bo mój przyjazd do Brazylii zaowocował tylko znajomością z Oscarem i rodziną Neymara. Skoro wspomniałam o Oscarze to dawno nie miałam z nim kontaktu. Zazwyczaj pisał, dzwonił, a teraz nagle cisza. Zapewne znalazł sobie dziewczynę i o starej znajomej zapomniał.
-Ładnie ci w tej sukience. Ciekawe jak wyglądasz bez...-odczytałam wiadomość, która chwile wcześniej przyszła na moją pocztę mejlową.-Co do cholery..-rozejrzałam się po pomieszczeniu, a następnie podeszłam do każdego z okien. W żadnym nie było nic co mogłoby mnie zaniepokoić, ale skąd ktoś wiedział w co jestem ubrana? Wczoraj ta akcja z Neymarem i list, dziś e-mail, na prawdę zaczynam się bać.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Z myślą, że to kolejny paparazzi nawet nie zamierzałam otwierać, ale gdy zirytowało mnie to ciągłe dzwonienie to wstałam i poszłam otworzyć. W drzwiach zastałam Oscara. Dziwne, najpierw o nim myślę, a teraz się zjawia.
-Ciężej przez nich przebrnąć niż przez pustynie..-wskazał kciukiem na stojący za ogrodzeniem tłum i wszedł do środka.
-Zgodzę się z tobą, ciężko.-westchnęłam i idąc przed chłopakiem zaprowadziłam nas do salonu. Oscar rozsiadł się na fotelu i pierwsze co zrobił to zgarnął leżącą na stole kartkę, którą dostałam wczoraj i ją przeczytał.
-O co w tym chodzi?-zdziwił się i złożył kartkę na pół.
-Żebym to ja jeszcze wiedziała. Ktoś upatrzył sobie rodzinę Neya..-wstałam z kanapy i poprawiłam sukienkę.-Kawy, herbaty?
-A masz może sok? Trochę za gorąco na herbatę.-zaśmiał się.
-Coś tam mam, zaraz wracam.-powiedziałam i wyszłam z salonu. Zaintrygowała mnie jego mina, gdy czytał ową kartkę. Przez myśl przeszło mi, że może zna tę osobę, która stoi za tym wszystkim. Zapytałabym, ale wtedy też mogłabym wyjść na kretynkę.
-Nie przejmowałbym się na twoim miejscu. To pewnie głupi żart jakiegoś fana, który chce zaistnieć.
-Może i masz rację..
-Ari, przejmując się takimi głupotami możesz tylko sobie szkodzić. Psychika siada.-powiedział.
-Sama nie wiem co robić.. Martwię się o Neymara, jego matka wyładowuje emocje na mnie, mam dość mieszkania i pracy tu, a teraz jeszcze to..-schowałam twarz w dłonie. Chłopak przysiadł się obok i mocno mnie do siebie przytulił.
-Będzie dobrze.-szepnął mi do ucha.
Ponownie mnie mocno do siebie przytulił. Słyszałam dokładne bicie jego serca. Czułam jego oddech na karku. Zapach jego perfum docierał do moich nozdrzy. Było mi tak bardzo wygodnie i przyjemnie, że nie zauważyłam, że w takiej pozie siedzieliśmy dobrych kilka minut.
-A może dałabyś się namówić na jakieś kino wieczorem?-zaproponował.
-Niee, nie mam ochoty jakoś.-odmówiłam.
-Przestań. Rozerwiesz się trochę, zapomnisz o problemach. Nie daj się prosić.-wyszczerzył się.
-Oscar na prawdę nie chce mi się.
-To skoro kino odpada to zapraszam do siebie. Obejrzymy coś u mnie, napijemy się wina, zjemy kolacje.-powiedział.-Rzadko, ale dobrze gotuję, więc nie możesz przegapić takiej okazji, gdy chcę specjalnie gotowac.-zaśmiał się.
-Wieczorem chciałam odwiedzic Neya.
-To odwiedzisz go rano. Ariana, prosze.-słodko się uśmiechnął.
-Dobra, niech ci będzie.-zgodziłam się, a chłopak znowu się do mnie przytulił.
Po wyjściu piłkarza wzięłam się za lekkie ogarnianie domu. Nie chciałam narażać się pani Nadine, która od wczoraj była tykającą bombą. Akurat, gdy skończyłam sprzątanie ona i jej mąż wrócili ze szpitala. Pan Neymar wszedł od razu do salonu i nawet się nie przywitał. Ona od razu zamknęła się w łazience. Albo coś z Neymarem, albo się pokłócili. Oby to była ta druga opcja. Nie chciałam, by z Neymarem się pogorszyło. To fajny i dobry chłopak mimo swojego niewyżycia seksualnego i wielkiego ego.
-Co u Neymara?-zagadnęłam leżącego na sofie seniora.
-Dobrze.-mruknął spod gazety.
-Na pewno? Bo wrócili państwo w takich humorach, że strach się bac.
-Na pewno. Mojej żonie trochę odbija. Martwi się na zapas i wymyśla różne historyjki.-westchnął.
-Mam małe pytanie do pana.-przysiadłam na brzeg fotela.
-No to słucham.-podniósł się do pozycji siedzącej i wbił we mnie swój wzrok.
-Chciałam wieczorem wyjść, ale jeśli są jakieś obowiązki to to przełożę.
-Idź śmiało.-pokiwał głową i uśmiechnął się ciepło.
-Dziękuję.-posłałam mu uśmiech i od razu poszłam do swojego pokoju. Napisałam szybkiego sms'a do Oscara, że może po mnie przyjechać za pól godziny i rzuciłam telefon na łóżko. Z szafy wyjęłam zwykłe jeansy, łososiową koszulę w kropki i dorzuciłam czarne baleriny. Nie miałam ochoty na jakieś mega strojenie. To tylko zwykły wieczór w domu kolegi, a nie randka w ekskluzywnej restauracji z gwiazdą rocka.
Oscar gdyby nie był piłkarzem zdecydowanie mógłby otworzyć restauracje! Świetnie gotuje i widać, że lubi to zajęcie. Mimo tego, że rzadko to robi to wychodzi rewelacyjnie. Po zjedzonej kolacji usiedliśmy z kieliszkiem wina przed kinem domowym. Piłkarz przyniósł całe pudełko filmów. Zgodnie wybraliśmy jakąś dobrą komedię, przy której ciągle zwijaliśmy się ze śmiechu.
-Chcesz jeszcze wina?-wskazał na nasze puste kieliszki i równie opróżnioną butelkę.
-Mogę chciec, jeśli ty chcesz.-zaśmiałam się.
Moja słaba głowa dała się we znaki. Zwykłe wino zakręcało mi głowę dlatego byłam przygotowana, że palnę albo zrobię jakąś głupotę. Jedną z nich było to co zdarzyło się, gdy chłopak wrócił z nowo otworzoną butelką. Wzięłam ją od niego i odstawiłam na podłogę, a jego przyciągnęłam do siebie. Zaczął mnie całowac. Nasze usta pożerały się nawzajem. Rozpiął kilka guzików od mojej koszuli i wsadził pod nią rękę. Ściskał moją pierś. Zszedł z pocałunkami na szyję. Było mi dobrze. Nie miałam zamiaru tego kończyc. Oscar wziął mnie na ręce i całując się doszliśmy do jego sypialni..
________________
rozdział gotowy, proszę bardzo :)
kolejny pojawi się, gdy pod tym będzie conajmniej 5-6 komentarzy.
Do napisania kochani!
-Ładnie ci w tej sukience. Ciekawe jak wyglądasz bez...-odczytałam wiadomość, która chwile wcześniej przyszła na moją pocztę mejlową.-Co do cholery..-rozejrzałam się po pomieszczeniu, a następnie podeszłam do każdego z okien. W żadnym nie było nic co mogłoby mnie zaniepokoić, ale skąd ktoś wiedział w co jestem ubrana? Wczoraj ta akcja z Neymarem i list, dziś e-mail, na prawdę zaczynam się bać.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Z myślą, że to kolejny paparazzi nawet nie zamierzałam otwierać, ale gdy zirytowało mnie to ciągłe dzwonienie to wstałam i poszłam otworzyć. W drzwiach zastałam Oscara. Dziwne, najpierw o nim myślę, a teraz się zjawia.
-Ciężej przez nich przebrnąć niż przez pustynie..-wskazał kciukiem na stojący za ogrodzeniem tłum i wszedł do środka.
-Zgodzę się z tobą, ciężko.-westchnęłam i idąc przed chłopakiem zaprowadziłam nas do salonu. Oscar rozsiadł się na fotelu i pierwsze co zrobił to zgarnął leżącą na stole kartkę, którą dostałam wczoraj i ją przeczytał.
-O co w tym chodzi?-zdziwił się i złożył kartkę na pół.
-Żebym to ja jeszcze wiedziała. Ktoś upatrzył sobie rodzinę Neya..-wstałam z kanapy i poprawiłam sukienkę.-Kawy, herbaty?
-A masz może sok? Trochę za gorąco na herbatę.-zaśmiał się.
-Coś tam mam, zaraz wracam.-powiedziałam i wyszłam z salonu. Zaintrygowała mnie jego mina, gdy czytał ową kartkę. Przez myśl przeszło mi, że może zna tę osobę, która stoi za tym wszystkim. Zapytałabym, ale wtedy też mogłabym wyjść na kretynkę.
-Nie przejmowałbym się na twoim miejscu. To pewnie głupi żart jakiegoś fana, który chce zaistnieć.
-Może i masz rację..
-Ari, przejmując się takimi głupotami możesz tylko sobie szkodzić. Psychika siada.-powiedział.
-Sama nie wiem co robić.. Martwię się o Neymara, jego matka wyładowuje emocje na mnie, mam dość mieszkania i pracy tu, a teraz jeszcze to..-schowałam twarz w dłonie. Chłopak przysiadł się obok i mocno mnie do siebie przytulił.
-Będzie dobrze.-szepnął mi do ucha.
Ponownie mnie mocno do siebie przytulił. Słyszałam dokładne bicie jego serca. Czułam jego oddech na karku. Zapach jego perfum docierał do moich nozdrzy. Było mi tak bardzo wygodnie i przyjemnie, że nie zauważyłam, że w takiej pozie siedzieliśmy dobrych kilka minut.
-A może dałabyś się namówić na jakieś kino wieczorem?-zaproponował.
-Niee, nie mam ochoty jakoś.-odmówiłam.
-Przestań. Rozerwiesz się trochę, zapomnisz o problemach. Nie daj się prosić.-wyszczerzył się.
-Oscar na prawdę nie chce mi się.
-To skoro kino odpada to zapraszam do siebie. Obejrzymy coś u mnie, napijemy się wina, zjemy kolacje.-powiedział.-Rzadko, ale dobrze gotuję, więc nie możesz przegapić takiej okazji, gdy chcę specjalnie gotowac.-zaśmiał się.
-Wieczorem chciałam odwiedzic Neya.
-To odwiedzisz go rano. Ariana, prosze.-słodko się uśmiechnął.
-Dobra, niech ci będzie.-zgodziłam się, a chłopak znowu się do mnie przytulił.
Po wyjściu piłkarza wzięłam się za lekkie ogarnianie domu. Nie chciałam narażać się pani Nadine, która od wczoraj była tykającą bombą. Akurat, gdy skończyłam sprzątanie ona i jej mąż wrócili ze szpitala. Pan Neymar wszedł od razu do salonu i nawet się nie przywitał. Ona od razu zamknęła się w łazience. Albo coś z Neymarem, albo się pokłócili. Oby to była ta druga opcja. Nie chciałam, by z Neymarem się pogorszyło. To fajny i dobry chłopak mimo swojego niewyżycia seksualnego i wielkiego ego.
-Co u Neymara?-zagadnęłam leżącego na sofie seniora.
-Dobrze.-mruknął spod gazety.
-Na pewno? Bo wrócili państwo w takich humorach, że strach się bac.
-Na pewno. Mojej żonie trochę odbija. Martwi się na zapas i wymyśla różne historyjki.-westchnął.
-Mam małe pytanie do pana.-przysiadłam na brzeg fotela.
-No to słucham.-podniósł się do pozycji siedzącej i wbił we mnie swój wzrok.
-Chciałam wieczorem wyjść, ale jeśli są jakieś obowiązki to to przełożę.
-Idź śmiało.-pokiwał głową i uśmiechnął się ciepło.
-Dziękuję.-posłałam mu uśmiech i od razu poszłam do swojego pokoju. Napisałam szybkiego sms'a do Oscara, że może po mnie przyjechać za pól godziny i rzuciłam telefon na łóżko. Z szafy wyjęłam zwykłe jeansy, łososiową koszulę w kropki i dorzuciłam czarne baleriny. Nie miałam ochoty na jakieś mega strojenie. To tylko zwykły wieczór w domu kolegi, a nie randka w ekskluzywnej restauracji z gwiazdą rocka.
Oscar gdyby nie był piłkarzem zdecydowanie mógłby otworzyć restauracje! Świetnie gotuje i widać, że lubi to zajęcie. Mimo tego, że rzadko to robi to wychodzi rewelacyjnie. Po zjedzonej kolacji usiedliśmy z kieliszkiem wina przed kinem domowym. Piłkarz przyniósł całe pudełko filmów. Zgodnie wybraliśmy jakąś dobrą komedię, przy której ciągle zwijaliśmy się ze śmiechu.
-Chcesz jeszcze wina?-wskazał na nasze puste kieliszki i równie opróżnioną butelkę.
-Mogę chciec, jeśli ty chcesz.-zaśmiałam się.
Moja słaba głowa dała się we znaki. Zwykłe wino zakręcało mi głowę dlatego byłam przygotowana, że palnę albo zrobię jakąś głupotę. Jedną z nich było to co zdarzyło się, gdy chłopak wrócił z nowo otworzoną butelką. Wzięłam ją od niego i odstawiłam na podłogę, a jego przyciągnęłam do siebie. Zaczął mnie całowac. Nasze usta pożerały się nawzajem. Rozpiął kilka guzików od mojej koszuli i wsadził pod nią rękę. Ściskał moją pierś. Zszedł z pocałunkami na szyję. Było mi dobrze. Nie miałam zamiaru tego kończyc. Oscar wziął mnie na ręce i całując się doszliśmy do jego sypialni..
________________
rozdział gotowy, proszę bardzo :)
kolejny pojawi się, gdy pod tym będzie conajmniej 5-6 komentarzy.
Do napisania kochani!
środa, 19 listopada 2014
ogłoszenie dla parafian
Coraz bardziej zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga. Sądzę, że mimo dużej ilości wyświetleń to nie opłaca się pisać opowiadania dla 2 góra 3 komentarzy ;)
Nowy rozdział jest napisany i czeka na publikację, lecz waham się.
Mam do was tylko małą prośbę-komentujcie.
Dla was to chwila, a dla mnie to "coś" co da mi powera do prowadzenia opowiadania :)
Nowy rozdział jest napisany i czeka na publikację, lecz waham się.
Mam do was tylko małą prośbę-komentujcie.
Dla was to chwila, a dla mnie to "coś" co da mi powera do prowadzenia opowiadania :)
wtorek, 4 listopada 2014
▶dziewiątka
Każda szara komórka mojego mózgu teraz bezustannie myślała o Brazylijczyku, który nadal był w sali zabiegowej. Nie umiałam skupić się na niczym innym, a czekanie na jakieś wiadomości o jego stanie mnie wykańczało. Zwykłe pięć minut było w tym momencie dla mnie wiecznością. Boże, gdybym siedziała w tej toalecie kolejne kilkanaście minut to mogłoby byc po nim. Nie darowałabym sobie tego. I tak już nie daruję sobie tego, że nie poszłam za nim albo za niego. O niebo lepiej by było, gdybym to ja była w tym stanie co on.
Dziękowałam Bogu, że w szpitalu była perfekcyjna ochrona. Paparazzi omal nie powybijali szyb, gdy Neymar na noszach został wniesiony do gmachu szpitala. Tymczasem usiłowali przedostać się przez szklane drzwi na oddział, ale dwóch dość przystojnych ochroniarzy robiło swoje.
-Co z Neymarem?-podskoczyłam na krześle kiedy z sali zabiegowej wyszła lekarka i zdjęła gumowe rękawiczki.
-Jest pani kimś z rodziny?-zapomniałam, że każdy doktorek musi o to pytać. Pieprzone procedury.
-Nie.-powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Przykro mi, ale w takim razie nie mogę udzielić żadnej informacji.-zostawiając mnie jak gdyby nigdy nic poszła sobie kręcąc ledwie co zasłoniętym tyłkiem i nim się obejrzałam już jej nie było.
-Mogę się dowiedziec co z nim?-tym razem zapytałam o to salową.
-Jest pani kimś z rodziny?
-Nie, nie jestem. Ale bardzo mi zależy na moim chłopaku i chcę wiedziec co z nim jest.-powiedziałam zgryźliwie, a na koniec uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-Przemyliśmy mu ranę, założyliśmy opatrunek i na dwie doby pozostanie w śpiączce farmakologicznej.-powiedziała cicho, a potem dodała.-Nikt ma się nie dowiedziec, że pani coś wie. Rozumiemy się?-pokiwałam twierdząco głową.
-A mogę do niego zajrzec?
-Nie dziś. Proszę przyjśc jutro skoro pani tak zależy.
-Mhm, no nic..dziękuję pani.-uśmiechnęłam się i usiadłam ponownie na twardym krzesełku. Spędziłam tu ponad cztery godziny i nie widziałam dalszego sensu tkwienia w tym miejscu. Szczególnie jeśli nawet nie mogłam zobaczyc piłkarza. Pani Nadine niestety nie może dziś wpaść do szpitala, bo praca jej nie pozwala, ale ja zrobię to za nią za kilka godzin. Postanowiłam, że pójdę do domu, zjem coś, prześpię się i tu wrócę. Muszę byc na bieżąco o jego stanie. Bo przecież to ja go wysłałam na dół. Czuję się za to winna..
Cholerny dzwonek do drzwi rozbrzmiewał się po całym domu. Echo docierało się do każdego zakątka. Nawet pod moją poduszkę, którą nakryłam sobie szczelnie głowę. Stawiając stopy na zimnej podłodze od razu się krzywiłam. Narzuciłam na plecy sweterek i ociężali doczłapałam do drzwi. Kiedy je otworzyłam nie zastałam za nimi nikogo. Nic nie wskazywało na to, ze ktoś tu w ogóle był. Zamykając drzwi spostrzegłam białą kopertę leżącą na wycieraczce. Zgarnęłam ją i otworzyłam ją od razu, gdy weszłam do salonu. W środku była biała kartka zgięta na cztery równe części. Powoli ją otworzyłam i przekręciłam w odpowiednią stronę:
****
przepraszam, że rozdział wyszedł mi dziwnie krótki, ale chciałam go dodac, by nie robic kolejnej długiej przerwy na blogu. Mam nadzieję, że docenicie to i nie zniechęcicie się do tego opowiadania ;)
Uwaga: drogie anonimki-podpisujcie się! Chcę wiedziec kto czyta mojego bloga i was znac ;)
Dziękowałam Bogu, że w szpitalu była perfekcyjna ochrona. Paparazzi omal nie powybijali szyb, gdy Neymar na noszach został wniesiony do gmachu szpitala. Tymczasem usiłowali przedostać się przez szklane drzwi na oddział, ale dwóch dość przystojnych ochroniarzy robiło swoje.
-Co z Neymarem?-podskoczyłam na krześle kiedy z sali zabiegowej wyszła lekarka i zdjęła gumowe rękawiczki.
-Jest pani kimś z rodziny?-zapomniałam, że każdy doktorek musi o to pytać. Pieprzone procedury.
-Nie.-powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Przykro mi, ale w takim razie nie mogę udzielić żadnej informacji.-zostawiając mnie jak gdyby nigdy nic poszła sobie kręcąc ledwie co zasłoniętym tyłkiem i nim się obejrzałam już jej nie było.
-Mogę się dowiedziec co z nim?-tym razem zapytałam o to salową.
-Jest pani kimś z rodziny?
-Nie, nie jestem. Ale bardzo mi zależy na moim chłopaku i chcę wiedziec co z nim jest.-powiedziałam zgryźliwie, a na koniec uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-Przemyliśmy mu ranę, założyliśmy opatrunek i na dwie doby pozostanie w śpiączce farmakologicznej.-powiedziała cicho, a potem dodała.-Nikt ma się nie dowiedziec, że pani coś wie. Rozumiemy się?-pokiwałam twierdząco głową.
-A mogę do niego zajrzec?
-Nie dziś. Proszę przyjśc jutro skoro pani tak zależy.
-Mhm, no nic..dziękuję pani.-uśmiechnęłam się i usiadłam ponownie na twardym krzesełku. Spędziłam tu ponad cztery godziny i nie widziałam dalszego sensu tkwienia w tym miejscu. Szczególnie jeśli nawet nie mogłam zobaczyc piłkarza. Pani Nadine niestety nie może dziś wpaść do szpitala, bo praca jej nie pozwala, ale ja zrobię to za nią za kilka godzin. Postanowiłam, że pójdę do domu, zjem coś, prześpię się i tu wrócę. Muszę byc na bieżąco o jego stanie. Bo przecież to ja go wysłałam na dół. Czuję się za to winna..
Cholerny dzwonek do drzwi rozbrzmiewał się po całym domu. Echo docierało się do każdego zakątka. Nawet pod moją poduszkę, którą nakryłam sobie szczelnie głowę. Stawiając stopy na zimnej podłodze od razu się krzywiłam. Narzuciłam na plecy sweterek i ociężali doczłapałam do drzwi. Kiedy je otworzyłam nie zastałam za nimi nikogo. Nic nie wskazywało na to, ze ktoś tu w ogóle był. Zamykając drzwi spostrzegłam białą kopertę leżącą na wycieraczce. Zgarnęłam ją i otworzyłam ją od razu, gdy weszłam do salonu. W środku była biała kartka zgięta na cztery równe części. Powoli ją otworzyłam i przekręciłam w odpowiednią stronę:
Ps. my jeszcze się spotkamy, kiedyś tu wrócę.
Natychmiastowo upuściłam kartkę na stolik i usiadłam na sofę. Czy to aby na pewno miało trafic do mnie? Czy w tym liście chodziło o Ney'a i, że ten kto się włamał dziś rano jeszcze tu wróci? Ogarnęło mnie przerażenie. Zapowiadało się miło, a tu jednak pojawił się nieoczekiwany zwrot akcji. Marzyłam o tym, by to wszystko okazało się snem. Jednym, głupim, nadal trwającym snem. Z rozmyśleń wyrwał mnie ponowy dźwięk, ale tym razem był to mój telefon...
-Co z nim jest?-w pośpiechu narzuciłam na plecy fartuch i spojrzałam na matkę piłkarza.
-Jego stan się pogorszył..-wydusiła z siebie i zalała się ponownie łzami.
-Będzie dobrze..-przytuliłam kobietę najmocniej jak umiałam i siedziałam z nią w takiej pozycji, aż z sali wyszedł lekarz. Wtedy odeszła z nim dyskutując o piłkarzu w głąb korytarza, a ja zostałam sama.
-Moge do niego zajrzeć?-zapytałam wychodzącą z sali pielęgniarkę
-Musi pani?-chłodno zjechała mnie wzrokiem.-Dobrze, ale tylko na dziesięc minut.
-Dziękuję.-mruknęłam i rozsunęłam drzwi. Do moich uszu doszło uciążliwe pikanie różnych maszyn. Dopiero po chwili ujrzałam "słodko śpiącego" Neymara podłączonego do tysiąca kabli. Momentalnie zrobiło mi się smutno i miałam ochotę wybuchnąc płaczem. Było mi go tak szkoda, a w żaden sposób nie mogłam mu pomóc. Usiadłam sobie na białym stołku obok łóżka i złapałam jego dłoń. Bawiłam się jego palcami, wsłuchiwałam się w działające maszyny i obserwowałam jego twarz z nadzieją, że zaraz się obudzi i powie "to tylko żart, żyję."
Minęło trzydzieści minut, a on nadal leżał i spał. Moje gadanie o głupotach znudziło się mi samej. Miałam dośc własnego głosu. Chciałam, by to on coś cokolwiek powiedział. Niestety, na moim myśleniu się tylko skończyło.
Do domu wróciłyśmy późnym wieczorem. Pani Nadine ciągle płakała jak bóbr i żadne słowa otuchy na nią nie działały. Stan Neymara, co prawda, poprawił się, gdy już odjeżdżałyśmy, ale dla jego matki to nadal było za mało. Nie czułam się bezpiecznie idąc od garażu do domu. Miałam dziwne wrażenie, że jestem obserwowana. Z jednej strony, nadal miałam przed oczami ten list i może dlatego schizowałam, ale z drugiej może i miałam rację, że ktoś jest w pobliżu.. Do domu wbiegłam jak poparzona. Jak jakieś zabłąkane dziecko, które uciekało przed niewiadomo czym. Drzwi od razu zamknęłam na wszystkie zamki i odetchnęłam z ulgą. Mój Boże, chyba zacznę bac się własnego cienia. Gdzie podziała się stara Ariana, która w dupie miała wszystko i wszystkich? Ah, zapomniałam. Zagubiła się gdzieś w drodze z Portugalii do Brazylii.
****
przepraszam, że rozdział wyszedł mi dziwnie krótki, ale chciałam go dodac, by nie robic kolejnej długiej przerwy na blogu. Mam nadzieję, że docenicie to i nie zniechęcicie się do tego opowiadania ;)
Uwaga: drogie anonimki-podpisujcie się! Chcę wiedziec kto czyta mojego bloga i was znac ;)
czwartek, 23 października 2014
▶ósemka
W domu od rana panowała głucha cisza. Z racji, że miałam dziś trochę obowiązków wcześniej wstałam wcześniej i narzucając na swoje ciało zbyt dużą koszulkę zeszłam na dół, ponieważ mój brzuch się odzywał. Prosto z klatki schodowej udałam się do kuchni i wyjęłam z lodówki mleko, z szafki płatki i miskę i usiadłam przy stole. Moje jakże królewskie śniadanie przerwał wparowujący do kuchni Neymar w samych bokserkach.
-Cześć.-posłał mi uśmiech i otworzył lodówkę po czym wyjął z niej jogurt do picia i usiadł na przeciwko mnie.
-Hej.-mruknęłam i wpakowałam do ust kolejną łyżkę płatków.
-Możesz mi powiedzieć czego traktujesz mnie jak jakieś powietrze?
-Ja ciebie? Nie, wydaje ci się.-zaprzeczyłam i wstałam, by odstawić pustą miskę do zmywarki.
-Przecież dobrze widzę, że jak jestem w pobliżu to znikasz, a jak już się spotkamy to odzywasz się do mnie tak jakbyś robiła to za karę.
-Jestem tu zwykłą służącą. Do moich obowiązków należy prowadzenie tego domu, a nie pogawędki z synalkiem właścicieli, rozumiemy się?
-Jakoś do imprezy u Oscara ci to nie przeszkadzało.
-Ale jakoś teraz zaczęło. Dziękuję za uwagę, nie mam czasu na ploteczki.-wyszłam zostawiając go samego w kuchni i poszłam do swojego pokoju żeby się należycie ubrać i zacząć ogarnianie tego domu.
Nie rozumiem o co tej dziewczynie chodziło. Przecież zachowywałem się wobec niej fair i nie przypominam sobie bym ją czymś uraził. Raz była miła, raz nie, humorki miała jak kobieta w ciąży. Podobała mi się cholernie, ale przez jej popieprzony charakterek chyba zmienię o niej zdanie. Nie chciałbym mieć laski, która co chwilę miałaby inny nastrój i się do mnie nie odzywała.
Wszedłem na górę, by ponownie zaszyć się do południa w pokoju, a potem wyjść na trening Santosu, ale moje hormony zadziałały jak kubeł zimnej wody, gdy zobaczyłem pół nagie ciało dziewczyny. Przeglądała się przed lustrem w łazience, a po chwili zaczęła nakładać makijaż, bez którego i tak była piękna.
-Yyyy..-odwróciła się, kiedy zobaczyła moje odbicie w lustrze.
Wszedłem do łazienki nie myśląc o tym. Neymar co się z tobą dzieje! Zachowywałem się jak napalony dzieciak, a przez to ona traciła o mnie dobre zdanie. Super, teraz przynajmniej wiem, że to wszystko jest moją winą.
-Przepraszam, nie wiedziałem, że jest zajęte.-wyjąkałem.
-Było zapukac.
-Mam pukać do własnej toalety? Błagam cię.
-Czasami możesz.
-Nie mogę.
-Możesz.
-Nie.
-Tak.
-Wyjdź.-wskazała na drzwi.
-Bo?-zmarszczyłem czoło i czekałem na sensowną odpowiedź, ale po trzech minutach ciszy nadal nic się nie działo.-Nawet argumentów nie masz? Słabo.-zagwizdałem.-Ja tylko po to.-złapałem koszulkę wiszącą na suszarce i gdy chciałem wyjśc otarłem się o jej ciało. Tak Neymar, brawo chłopie. Teraz znowu miałem ochotę ją przeleciec tu i teraz.
-Ej!-wymachiwałam rękoma przed moimi oczami. Ocknąłem się i potrząsnąłem głową, a chwilę później przyparłem ją do ściany, złapałem rękoma jej tyłek i zacząłem ją całować. Gdzieś miałem to, że próbuje się wyrwać, szarpie się i mnie bije rękoma. Liczyło się teraz tylko moje pożądanie jej ciała. Jej nagiego ciała, które chciałem trzymać w swoim dłoniach.
Na siłę wepchałem swój język do jej ust. Wplątałem jedną dłoń w jej długie włosy i pogłębiłem nasz pocałunek. Nareszcie przestała się rzucać i się uspokoiła. Czułem się wygrany. Czułem, że powoli mięknie i zaraz odda mi się w całości. Marzyłem o tym od dawna i nadal marzę.
-Mmm..-mruczała w moje usta.
Sunąłem dłonią po jej udzie w górę do momentu aż zaczepiłem o materiał jej majtek. Chciałem je z niej zrzucic. Teraz, zaraz, natychmiast. Nie chciałem i nie mogłem czekac już dłużej. Z pocałunkami zszedłem na jej szyję. Miała przyśpieszony oddech. Słyszałem jak serce szatynki przyśpieszyło.
-Poczekaj..-chwyciła moją głowę w swoje dłonie i spojrzała mi w oczy, w których panowało pożądanie. Cholerne pożądanie.-Słyszałeś to?-spojrzała w kierunku drzwi, a potem na mnie.
-Nic nie słyszałem.-rzuciłem na odczepne, ale po chwili znowu mnie odsunęła.
-A teraz?-na jej twarzy malowało się jakieś przerażenie, a ja nie miałem pojęcia o co chodzi.-Neymar ktoś jest na dole.-szepnęła.
-Nikogo nie ma, wydaje ci się.-cmoknąłem jej obojczyk, a następnie przyssałem się do jej skóry. Zapewne potrwałbym w takiej pozycji jeszcze przez chwile, ale usłyszałem trzask z dołu. Czyżby jej się nic nie wydawało? Spojrzała na mnie przerażona, a ja chwyciłem ją w ramiona i mocno do siebie przytuliłem.
-To pewnie przeciąg.-szepnąłem w jej włosy. Przeciąg? Przeciąg jest zdolny do tego, by zaskrzypiała szafka, a potem trzasnęły jej drzwiczki, które są zamknięte.-Zostań tu. Ja pójdę sprawdzę co się dzieje i wracam, okey?-złapałem jej podbródek i musnąłem jej usta. Pokiwała głową i usiadła na koszu do prania, a ja cicho wyszedłem z toalety. Po cichu schodziłem na dół. Nawet wstrzymałem oddech, bo wydawało mi się, że nawet to będzie słychac.
Najpierw wszedłem do salonu, a tam zobaczyłem, że szafki są pootwierane i z komody zniknęły złote figurki, które przywoziłem mamie z każdego kraju. Następnie szelest dobiegł do mnie z kuchni. Najciszej jak się dało przedostałem się na drugi koniec korytarza i ukryłem się za ścianą. W pomieszczeniu stał zamaskowany typ ubrany na czarno i wyjmował z kasetki pieniądze. Co robic? Wszedłem tam. Ogarniał mnie strach i panika, ale przemogłem się i w
tym momencie stałem za jego plecami.
Skulona siedziałam między szafką, a kabiną prysznicową. Neymar nie wracał od dobrych kilku minut, ale myślałam, że wyszedł obejść dookoła dom. Martwiłam się o tego głupka, bo jakby nie było to mogło mu się coś stac. Z drugiej strony starałam się o tym nie myślec i mówiłam sobie, że on na pewno chodzi koło domu. Na pewno.
Po prawie 20 minutach bezczynnego czekania i żadnej odpowiedzi od Neymara postanowiłam, że pójdę na dół i sama zobaczę co się dzieje. Narzuciłam na siebie ubrania, które przygotowałam wcześniej i udałam się na dół. Oprócz totalnego burdelu na parterze zastałam głuchą ciszę, którą przerywały ciche jęki. Co do cholery się dzieje, myślałam. Uchyliłam drzwi do łazienki-nic. Potem zajrzałam do jadalni i tam też nic, a na sam koniec otworzyłam drzwi i zobaczyłam jego. Leżał na podłodze w kałuży krwi, która sączyła się z jego klatki piersiowej.
-Neymar!-rzuciłam się w stronę chłopaka i szarpałam go za ramiona.-Neymar obudź się! Neymar! Otwórz oczy no!-na siłę rozchyliłam jego powieki, ale nie zareagował. Z kieszeni spodni wyciągnęłam telefon chłopaka i szybko wystukałam numer na pogotowie.
-Neymar..-powiedziałam między sygnałami.-Błagam obudź się..
-Cześć.-posłał mi uśmiech i otworzył lodówkę po czym wyjął z niej jogurt do picia i usiadł na przeciwko mnie.
-Hej.-mruknęłam i wpakowałam do ust kolejną łyżkę płatków.
-Możesz mi powiedzieć czego traktujesz mnie jak jakieś powietrze?
-Ja ciebie? Nie, wydaje ci się.-zaprzeczyłam i wstałam, by odstawić pustą miskę do zmywarki.
-Przecież dobrze widzę, że jak jestem w pobliżu to znikasz, a jak już się spotkamy to odzywasz się do mnie tak jakbyś robiła to za karę.
-Jestem tu zwykłą służącą. Do moich obowiązków należy prowadzenie tego domu, a nie pogawędki z synalkiem właścicieli, rozumiemy się?
-Jakoś do imprezy u Oscara ci to nie przeszkadzało.
-Ale jakoś teraz zaczęło. Dziękuję za uwagę, nie mam czasu na ploteczki.-wyszłam zostawiając go samego w kuchni i poszłam do swojego pokoju żeby się należycie ubrać i zacząć ogarnianie tego domu.
Oczami Neymara
Nie rozumiem o co tej dziewczynie chodziło. Przecież zachowywałem się wobec niej fair i nie przypominam sobie bym ją czymś uraził. Raz była miła, raz nie, humorki miała jak kobieta w ciąży. Podobała mi się cholernie, ale przez jej popieprzony charakterek chyba zmienię o niej zdanie. Nie chciałbym mieć laski, która co chwilę miałaby inny nastrój i się do mnie nie odzywała.
Wszedłem na górę, by ponownie zaszyć się do południa w pokoju, a potem wyjść na trening Santosu, ale moje hormony zadziałały jak kubeł zimnej wody, gdy zobaczyłem pół nagie ciało dziewczyny. Przeglądała się przed lustrem w łazience, a po chwili zaczęła nakładać makijaż, bez którego i tak była piękna.
-Yyyy..-odwróciła się, kiedy zobaczyła moje odbicie w lustrze.
Wszedłem do łazienki nie myśląc o tym. Neymar co się z tobą dzieje! Zachowywałem się jak napalony dzieciak, a przez to ona traciła o mnie dobre zdanie. Super, teraz przynajmniej wiem, że to wszystko jest moją winą.
-Przepraszam, nie wiedziałem, że jest zajęte.-wyjąkałem.
-Było zapukac.
-Mam pukać do własnej toalety? Błagam cię.
-Czasami możesz.
-Nie mogę.
-Możesz.

-Tak.
-Wyjdź.-wskazała na drzwi.
-Bo?-zmarszczyłem czoło i czekałem na sensowną odpowiedź, ale po trzech minutach ciszy nadal nic się nie działo.-Nawet argumentów nie masz? Słabo.-zagwizdałem.-Ja tylko po to.-złapałem koszulkę wiszącą na suszarce i gdy chciałem wyjśc otarłem się o jej ciało. Tak Neymar, brawo chłopie. Teraz znowu miałem ochotę ją przeleciec tu i teraz.
-Ej!-wymachiwałam rękoma przed moimi oczami. Ocknąłem się i potrząsnąłem głową, a chwilę później przyparłem ją do ściany, złapałem rękoma jej tyłek i zacząłem ją całować. Gdzieś miałem to, że próbuje się wyrwać, szarpie się i mnie bije rękoma. Liczyło się teraz tylko moje pożądanie jej ciała. Jej nagiego ciała, które chciałem trzymać w swoim dłoniach.
Na siłę wepchałem swój język do jej ust. Wplątałem jedną dłoń w jej długie włosy i pogłębiłem nasz pocałunek. Nareszcie przestała się rzucać i się uspokoiła. Czułem się wygrany. Czułem, że powoli mięknie i zaraz odda mi się w całości. Marzyłem o tym od dawna i nadal marzę.
-Mmm..-mruczała w moje usta.
Sunąłem dłonią po jej udzie w górę do momentu aż zaczepiłem o materiał jej majtek. Chciałem je z niej zrzucic. Teraz, zaraz, natychmiast. Nie chciałem i nie mogłem czekac już dłużej. Z pocałunkami zszedłem na jej szyję. Miała przyśpieszony oddech. Słyszałem jak serce szatynki przyśpieszyło.
-Poczekaj..-chwyciła moją głowę w swoje dłonie i spojrzała mi w oczy, w których panowało pożądanie. Cholerne pożądanie.-Słyszałeś to?-spojrzała w kierunku drzwi, a potem na mnie.
-Nic nie słyszałem.-rzuciłem na odczepne, ale po chwili znowu mnie odsunęła.
-A teraz?-na jej twarzy malowało się jakieś przerażenie, a ja nie miałem pojęcia o co chodzi.-Neymar ktoś jest na dole.-szepnęła.
-Nikogo nie ma, wydaje ci się.-cmoknąłem jej obojczyk, a następnie przyssałem się do jej skóry. Zapewne potrwałbym w takiej pozycji jeszcze przez chwile, ale usłyszałem trzask z dołu. Czyżby jej się nic nie wydawało? Spojrzała na mnie przerażona, a ja chwyciłem ją w ramiona i mocno do siebie przytuliłem.
-To pewnie przeciąg.-szepnąłem w jej włosy. Przeciąg? Przeciąg jest zdolny do tego, by zaskrzypiała szafka, a potem trzasnęły jej drzwiczki, które są zamknięte.-Zostań tu. Ja pójdę sprawdzę co się dzieje i wracam, okey?-złapałem jej podbródek i musnąłem jej usta. Pokiwała głową i usiadła na koszu do prania, a ja cicho wyszedłem z toalety. Po cichu schodziłem na dół. Nawet wstrzymałem oddech, bo wydawało mi się, że nawet to będzie słychac.
Najpierw wszedłem do salonu, a tam zobaczyłem, że szafki są pootwierane i z komody zniknęły złote figurki, które przywoziłem mamie z każdego kraju. Następnie szelest dobiegł do mnie z kuchni. Najciszej jak się dało przedostałem się na drugi koniec korytarza i ukryłem się za ścianą. W pomieszczeniu stał zamaskowany typ ubrany na czarno i wyjmował z kasetki pieniądze. Co robic? Wszedłem tam. Ogarniał mnie strach i panika, ale przemogłem się i w
tym momencie stałem za jego plecami.
Oczami Ariany
Skulona siedziałam między szafką, a kabiną prysznicową. Neymar nie wracał od dobrych kilku minut, ale myślałam, że wyszedł obejść dookoła dom. Martwiłam się o tego głupka, bo jakby nie było to mogło mu się coś stac. Z drugiej strony starałam się o tym nie myślec i mówiłam sobie, że on na pewno chodzi koło domu. Na pewno.
Po prawie 20 minutach bezczynnego czekania i żadnej odpowiedzi od Neymara postanowiłam, że pójdę na dół i sama zobaczę co się dzieje. Narzuciłam na siebie ubrania, które przygotowałam wcześniej i udałam się na dół. Oprócz totalnego burdelu na parterze zastałam głuchą ciszę, którą przerywały ciche jęki. Co do cholery się dzieje, myślałam. Uchyliłam drzwi do łazienki-nic. Potem zajrzałam do jadalni i tam też nic, a na sam koniec otworzyłam drzwi i zobaczyłam jego. Leżał na podłodze w kałuży krwi, która sączyła się z jego klatki piersiowej.
-Neymar!-rzuciłam się w stronę chłopaka i szarpałam go za ramiona.-Neymar obudź się! Neymar! Otwórz oczy no!-na siłę rozchyliłam jego powieki, ale nie zareagował. Z kieszeni spodni wyciągnęłam telefon chłopaka i szybko wystukałam numer na pogotowie.
-Neymar..-powiedziałam między sygnałami.-Błagam obudź się..
piątek, 10 października 2014
▶siódemka
Oczami Neymara
Około piątej nad ranem obudziłem się zlany potem i pulsem osiągającym więcej niż trzeba. Zerwałem się do pozycji siedzącej i zakryłem rękoma głowę. Przed oczami miałem czysto
erotyczny sen o Arianie. Nie wiem co ta dziewczyna robi, ale cholernie zaczyna mnie sobą podniecać. Moje brudne myśli zatłaczały umysł przez co odczuwałem ogromną chęć przywalenia w czegoś z całej siły. Nie mogłem wytrzymać. Byłem nadzwyczajnie w świecie podniecony, a świadczył o tym między innymi tłok w moich bokserkach. Usiłowałem położyć się jak normalny człowiek ponownie spać. Leżeć leżałem, ale o spaniu nie było mowy. Kiedy tylko zamknąłem oczy widziałem obraz, który zastałem wczoraj w jej pokoju. Tę słodką niewinną buźkę i piersi wystające spod czarnego stanika. Słodki Jezu zabierzcie mi umysł, bo zwariuję! Mimowolnie wstałem z łóżka i zacząłem krążyć po pokoju jak jakiś dosłowny idiota. Po kilku minutach postanowiłem ogarnąć tyłek i pójść wziąśc prysznic. Mała nadzieja na to, że zimna woda przerwie moje gorące myśli przemawiała do mnie jak nasz trener podczas treningu.
Przechodząc obok drzwi jej pokoju miałem ochotę otwrzorzyc je i spojrzeć jak teraz jest ułożona, czy jej ciało okryte jest kołdrą. Powstrzymałem się. Neymar stary robisz postępy. Ciekawe jak długo tak potrafisz.
Czym prędzej zamknąłem się w łazience i wszedłem do kabiny prysznicowej. W momencie, gdy okręciłem kurek z zimną wodą wydałem z siebie pisk jak mała dziewczynka. Lodowata woda nie łączy się z taką fazą podniecenia w jakiej się znajdowałem.
Prysznic ochłodził trochę moje ciało i umysł, dlatego postanowiłem już nie kłaść się ponownie do łóżka tylko ubrałem jakieś dresy i koszulkę, a potem zszedłem na dół. Po korytarzu roznosił się zapach potraw, które mama szykowała wczoraj na dzisiejsze przyjęcie urodzinowe ojca. W kuchni nalałem sobie soku jabłkowego, zgarnąłem ze stołu talerz ciastek. Z moim prowiantem udałem się do salonu i włączyłem jakąś głupawą gierkę na PlayStation.
Około godziny 13 wyszedłem z domu, bo umówiłem się z Caroline, że dziś zobaczę się z małym. Stęskniłem się za tym szkrabem. Czasami mi smutno, że mieszkamy tak daleko od siebie i nie mogę widywać go częściej. Mijając garaż dostrzegłem jak nieopodal niego na leżaku odpoczywa Ariana. Słońce świeciło na jej odsłonięte do połowy ciało, miała zamknięte oczy i wyglądało na to, że spała. Podziwiałem to idąc do furtki i przez to omal nie wszedłem w ogrodzenie. Cholera! Chcę już do Europy, do mojej kochanej Hiszpanii. Mam dość wykańczających mnie myśli o tej dziewczynie.
Od rana czułam się dziwnie obserwowana przez Neymara. Nie do końca rozumiałam o co mu chodzi, ale starałam się ignorować jego przeszywające spojrzenie. Pani Nadine z samego rana wzięła mnie w obroty i znalazła milion dwieście dwadzieścia jeden zajęć. Dopiero po południu miałam chwile na odpoczynek, choć odpoczęłam dopiero wtedy, gdy zadufany w sobie pan gdzieś wyszedł.
Resztę popołudnia spędziłam na małych pracach dookoła domu, a potem przyrządziłam sobie coś do jedzenia i na spokojnie usiadłam do laptopa w altanie stojącej nad oczkiem wodnym.
Mój błogi spokój i ciszę przerwał mały brząc, który nagle wparował do ogrodu i zaczął piszczeć ze szczęścia, gdy zobaczył psa.
-Davi!-za nim wbiegł Neymar i rozejrzał się po ogrodzie w poszukiwaniu dzieciaka.-Nie widziałaś tu może takiego małego blondyna?-powiedział z lekką zadyszką i oparł dłonie na kolanach.
-Poleciał za dom.-mruknęłam pod nosem i przymknęłam laptopa.
-Okey dzięki.-rzucił się w tamtą stronę i po chwili go nie było.
Wrócił po kilku minutach z chłopczykiem przerzuconym przez ramię, który piszczał i kopał go w klatkę piersiową. Usiadł na krześle obok, posadził go na kolana i coś wyszeptał do ucha.
-Jestem Davi.-wytknął język w moją stronę.
Popatrzyłam na niego jak na kosmitę, ale się uśmiechnęłam.
-To mój synek.-powiedział Ney i poczochrał małemu włosy.
-Masz dziecko?-wytrzeszczyłam oczy jak jakiś niedorozwój.
-Od jakichś trzech lat.-dał wymijającą odpowiedź.
-Nie wiedziałam.
-Nie czytasz portali plotkarskich?
-Czytam, ale tanie gwiazdy futbolu mnie nie interesują.-zgarnęłam zamkniętego laptopa, wstałam i udałam się na spokojnie do domu. Samo patrzenia na niego wystarczyło, by mieć cholerną ochotę na danie mu w twarz za zachowanie w tym motelu. Od tamtego czasu moja sympatia do tego faceta znacznie opadła. I przyznam, że nie mogę się doczekać, aż on sąd pojedzie albo aż dostanę pierwszą wypłatę i sama się stąd wyniosę.
erotyczny sen o Arianie. Nie wiem co ta dziewczyna robi, ale cholernie zaczyna mnie sobą podniecać. Moje brudne myśli zatłaczały umysł przez co odczuwałem ogromną chęć przywalenia w czegoś z całej siły. Nie mogłem wytrzymać. Byłem nadzwyczajnie w świecie podniecony, a świadczył o tym między innymi tłok w moich bokserkach. Usiłowałem położyć się jak normalny człowiek ponownie spać. Leżeć leżałem, ale o spaniu nie było mowy. Kiedy tylko zamknąłem oczy widziałem obraz, który zastałem wczoraj w jej pokoju. Tę słodką niewinną buźkę i piersi wystające spod czarnego stanika. Słodki Jezu zabierzcie mi umysł, bo zwariuję! Mimowolnie wstałem z łóżka i zacząłem krążyć po pokoju jak jakiś dosłowny idiota. Po kilku minutach postanowiłem ogarnąć tyłek i pójść wziąśc prysznic. Mała nadzieja na to, że zimna woda przerwie moje gorące myśli przemawiała do mnie jak nasz trener podczas treningu.
Przechodząc obok drzwi jej pokoju miałem ochotę otwrzorzyc je i spojrzeć jak teraz jest ułożona, czy jej ciało okryte jest kołdrą. Powstrzymałem się. Neymar stary robisz postępy. Ciekawe jak długo tak potrafisz.

Prysznic ochłodził trochę moje ciało i umysł, dlatego postanowiłem już nie kłaść się ponownie do łóżka tylko ubrałem jakieś dresy i koszulkę, a potem zszedłem na dół. Po korytarzu roznosił się zapach potraw, które mama szykowała wczoraj na dzisiejsze przyjęcie urodzinowe ojca. W kuchni nalałem sobie soku jabłkowego, zgarnąłem ze stołu talerz ciastek. Z moim prowiantem udałem się do salonu i włączyłem jakąś głupawą gierkę na PlayStation.
Około godziny 13 wyszedłem z domu, bo umówiłem się z Caroline, że dziś zobaczę się z małym. Stęskniłem się za tym szkrabem. Czasami mi smutno, że mieszkamy tak daleko od siebie i nie mogę widywać go częściej. Mijając garaż dostrzegłem jak nieopodal niego na leżaku odpoczywa Ariana. Słońce świeciło na jej odsłonięte do połowy ciało, miała zamknięte oczy i wyglądało na to, że spała. Podziwiałem to idąc do furtki i przez to omal nie wszedłem w ogrodzenie. Cholera! Chcę już do Europy, do mojej kochanej Hiszpanii. Mam dość wykańczających mnie myśli o tej dziewczynie.
Oczami Ariany
Od rana czułam się dziwnie obserwowana przez Neymara. Nie do końca rozumiałam o co mu chodzi, ale starałam się ignorować jego przeszywające spojrzenie. Pani Nadine z samego rana wzięła mnie w obroty i znalazła milion dwieście dwadzieścia jeden zajęć. Dopiero po południu miałam chwile na odpoczynek, choć odpoczęłam dopiero wtedy, gdy zadufany w sobie pan gdzieś wyszedł.
Resztę popołudnia spędziłam na małych pracach dookoła domu, a potem przyrządziłam sobie coś do jedzenia i na spokojnie usiadłam do laptopa w altanie stojącej nad oczkiem wodnym.
Mój błogi spokój i ciszę przerwał mały brząc, który nagle wparował do ogrodu i zaczął piszczeć ze szczęścia, gdy zobaczył psa.
-Davi!-za nim wbiegł Neymar i rozejrzał się po ogrodzie w poszukiwaniu dzieciaka.-Nie widziałaś tu może takiego małego blondyna?-powiedział z lekką zadyszką i oparł dłonie na kolanach.
-Poleciał za dom.-mruknęłam pod nosem i przymknęłam laptopa.
-Okey dzięki.-rzucił się w tamtą stronę i po chwili go nie było.
Wrócił po kilku minutach z chłopczykiem przerzuconym przez ramię, który piszczał i kopał go w klatkę piersiową. Usiadł na krześle obok, posadził go na kolana i coś wyszeptał do ucha.
-Jestem Davi.-wytknął język w moją stronę.
Popatrzyłam na niego jak na kosmitę, ale się uśmiechnęłam.
-To mój synek.-powiedział Ney i poczochrał małemu włosy.
-Masz dziecko?-wytrzeszczyłam oczy jak jakiś niedorozwój.
-Od jakichś trzech lat.-dał wymijającą odpowiedź.
-Nie wiedziałam.
-Nie czytasz portali plotkarskich?
-Czytam, ale tanie gwiazdy futbolu mnie nie interesują.-zgarnęłam zamkniętego laptopa, wstałam i udałam się na spokojnie do domu. Samo patrzenia na niego wystarczyło, by mieć cholerną ochotę na danie mu w twarz za zachowanie w tym motelu. Od tamtego czasu moja sympatia do tego faceta znacznie opadła. I przyznam, że nie mogę się doczekać, aż on sąd pojedzie albo aż dostanę pierwszą wypłatę i sama się stąd wyniosę.
Oczami Neymara
-Mamo zostaniesz na chwile z małym? Ariana ma jakieś problemy z laptopem i chciała, żebym jej pomógł.-powiedziałem do mamy, gdy ta wstała od stołu z brudnymi talerzami.
-Jeszcze się pytasz?-uśmiechnęła się ciepło i spojrzała na małego, który siedział na krzesełku i wcinał płatki czekoladowe.-A Davi nocuje dziś u nas?
-Caroline będzie po niego za jakieś pół godziny, jutro do lekarza mają jechać czy coś takiego.
-Powinieneś był wymusić, by mały spał u nas.
-Mamo, proszę Cię.-odstawiłem swój talerz na blat i dopiłem kawę.-Nie chcę psuć naszych relacji, sama dobrze wiesz.
-Wiem synu, ale masz do tego dziecka takie same prawa i powinieneś z nich korzystać.
-Dobrze, dziękuję za dobrą radę pewnie kiedyś z niej skorzystam.-opuściłem pomieszczenie, a kiedy wchodziłem na schody usłyszałem jak mama mówi do mojego dziecka, ze ma strasznie zawziętego i głupiego ojca. Fantastycznie, ja przynajmniej nie jestem taki jak ona. Wolę być w dobrych kontaktach z ludźmi, którzy są mi bliscy, a nie tak jak ona, że nawet jej siostra z nią nie rozmawia.
Zapukałem do drzwi szatynki, ale nie usłyszałem głupiego pozwolenia na wejście. Zapukałem jeszcze raz i potem jeszcze kolejny, aż wreszcie sam sobie pozwoliłem na wejście. Zrobiło mi się głupio, gdy wparowałem do środka, a ona stała przed lustrem w samej bieliźnie i mierzyła ciuchy. Natychmiast zakryła się koszulką i spojrzała na mnie wzrokiem zabójcy.
-Pukałem.-wskazałem na drzwi, a potem mimowolnie przygryzłem wargę.
-Słyszałam.-mruknęła.
-To czemu nie powiedziałaś, że mogę wejśc?
-Po co mi jesteś potrzebny w moim pokoju?
-Pokój jest tak samo mój, jak i twój.
-Tak? Wydaje mi się, że mieszkasz w innym pomieszczeniu.
-Wydaję mi się, że mieszkasz w moim domu, a w moim domu wszystkie pokoje są moje.
-Trudno, nie obchodzi mnie to.
-Powinno jednak zacząć cię obchodzić.-powoli szedłem w jej stronę, a ona była coraz bliżej ściany. Nie kontrolowałem się, nogi szły same, mózg nie wiedział co robic.
-Wyjdź stąd.-powiedziała w momencie, gdy zetknęła się z zimną ścianą.
-Bo co? Zaczniesz krzyczeć?-stałem jakieś kilka metrów od jej pół nagiego ciała i wpatrywałem w oczy. Odległość znacznie się pomniejszała, z każdym krokiem byłem bliżej. W końcu dotknąłem jej swoją klatką piersiową, a ona westchnęła. Nachyliłem się. Chciałem poczuć jej wargi na swoich. Zamknąłem oczy i delikatnie musnąłem jej wargi. Położyła mi ręce na karku, oddała pocałunek, ale to co było potem przeszło moje oczekiwania. Bezczelnie nadziała mnie moim kroczem na swoje kolano. Przeszedł mnie cholerny ból. Syknąłem i opadłem na podłogę, trzymając się za bolące miejsce. Ariana wybiegła z pokoju i chyba zamknęła się w łazience, a ja na spokojnie umierałem z bólu, a w myślach wyklinałem ją od najgorszych.
sobota, 27 września 2014
▶szóstka
Na wstępie pragnę powiedzieć, że dla czytelników tego bloga postanowiłam wysilić mózgownicę i napisać rozdział. Szczerze, to pisało mi się go przyjemnie, nawet bardzo.
Mam nadzieję, że wam będzie się go przyjemnie czytało.
******
Nie mogłam się poruszyć. Czułam totalny paraliż wszystkich moich mięśni i kości. Z początku przestraszyłam się, że taka jest moja śmierć, lecz kiedy poczułam czyjś oddech na policzku wróciłam do realności. Leżałam w małej wannie, w objęciach samego Neymara. No kto by tak nie chciał. Obejmował mnie w pasie natomiast ja trzymałam ręce na jego klatce piersiowej. Powoli wygrzebałam się z jego mocnego uścisku i w chwiejnym stanie usiadłam na brzegu wanny. Chłopak spał jak zabity i uśmiechał się jak niemowlę. Wyglądał na prawdę uroczo i nawet wart był zakochania się w nim.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W rogu dostrzegłam prysznic, na który miałam cholerną ochotę, bo gdy pomyślałam o warunkach, które panowały w poprzednim pokoju czułam się taka brudna i niechlujna. Pierwsza myśl: wejdź tam. Druga myśl: nie idź, nie przy Neymarze. Trzecia myśl: wejdź, gdy się obudzi będziecie tam razem! Tak, i co jeszcze?
Nie mam pojęcia czy to moje głupia podświadomość mnie do tego zmusiła, czy po prostu jestem napaloną kretynką, ale stanęłam przed kabiną prysznicową i właśnie rozpinałam swoją sukienkę. Małe problemy techniczne z zamkiem, ale dałam rade. Opadła na podłogę jak zwykła, nic nie warta ścierka. Weszłam do prysznica, tam zdjęłam bieliznę, wyrzuciłam ją na podłogę i szczelnie zamknęłam drzwi. Raz się żyje. Może nie każdy bierze prysznic, gdy w wannie śpi napastnik Barcelony, ale ja jestem inna. Bardzo inna.
Krople gorącej wody spływały stróżkami po moim nagim, zziębniętym ciele. Mięśnie pod ich wpływem lekko się rozkurczały. Czułam się idealnie. Dłońmi umyłam swoje ciało i kiedy poczułam, że jestem na tyle otrzeźwiona postanowiłam wyjść. Ręką sięgnęłam po ręcznik wiszący na ścianie i jakie było moje zdziwienie, gdy go tam nie było. Nim weszłam wisiał spokojnie i nic nie wskazywało na to, że gdzieś się wybierze.
-Ney oddawaj.-warknęłam.
-Co będę miał w zamian?-słodko przeciągnął.
-Nic.
-To nie ma ręcznika.
-To co chcesz?-spytałam z irytacją w głosie.
-Buziaka.
-Marzenia.-parsknęłam śmiechem.
-To ty też możesz sobie pomarzyć.-wytknął język i odszedł od szyby.
Powoli zaczęło robić mi się zimno. Na moim ciele wystąpiła gęsia skórka i już na prawdę chciałam opuścić kabinę. Teraz karciłam i wyklinałam się w myślach, ze w ogóle weszłam tu
przy tym debilu.
-Dobra oddaj ręcznik to po negocjujemy co w zamian, okey?-powiedziałam.
Nic. Cisza.
Wytknęłam głowę i zobaczyłam, że zostałam sama. Nareszcie. Spokojnie wyszłam i zwinęłam ręcznik leżący na umywalce. Zawinęłam się w niego, ale miałam dziwne przeczucia, że coś jest nie tak. Przecież Neymar nie zostawiłby od tak czegoś na czym mi zależało i sobie wyszedł. Na bank coś knuł. I nie musiałam długo czekać na to, by się dowiedzieć co. Otóż wyskoczył z wielkiego kosza na brudną odzież i zaczął szczerzyc się jak wiewiórka. Na twarzy od razu zrobiłam się różowa, bo on na pewno widział jak stałam naga.
-No, no..-zagwizdał i wyszedł z pojemnika.
-Zabiję cię.-warknęłam i spiorunowałam go wzrokiem.
-Oj proszę cię, dla takich widoków warto było siedzieć w przyciasnym koszu.-zaśmiał się.
Nie odezwałam się już. Postanowiłam, że za ten numer nie będę się do niego odzywać i z chęcią zobaczę co zrobi. Zgarnęłam leżącą na podłodze moją garderobę i stanęłam za parawanem. Ubrałam ją ponownie na siebie, włosy przetarłam jeszcze kilka razy ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Ney siedział i wodził za mną wzrokiem. Nic nie mówił. Gdy schyliłam się po gumkę od włosów, która spadła mi z nadgarstka on natychmiast to wykorzystał i pojawił się przy mnie.
-Jesteś cholernie seksowna..-objął mnie w pasie i wymruczał to wprost do mojego ucha tak, że poczułam jak po kręgosłupie przechodzi mnie dreszcz.-Podniecasz mnie, wiesz?-musnął ustami mój kark, a palcem wskazującym wodził od mojego uda do ramienia.
-Zostaw mnie.-mruknęłam.
-Należy mi się jakaś zapłata za ręcznik.-wyszeptał.
-Zostaw mnie!-krzyknęłam.
Chłopak puścił mnie i spokojnie wyszedł do drugiego pokoju. Przejrzałam się w lustrze ostatni raz i również opuściłam łazienkę.
Moim problemem na teraz było dostanie się do domu. Miałam rozładowany telefon, w recepcji głuchy dziadek nie ogarniał o co chodzi, a Neymar chyba strzelił na mnie focha. Stał przy otwartym oknie, palił papierosa i nie zwracał na mnie uwagi.
Olałam go. Nie będę patrzeć na zakochanego w sobie chłopaka, który strzela focha, bo nie pozwoliłam mu na przelecenie mnie w łazience. Opuściłam pokój i skrzypiącymi schodami zeszłam na dół. Na recepcji było pusto. Pchnęłam stare, drewniane drzwi i wyszłam na świeże powietrze. Ptaki ćwierkały, słonko grzało, a na ulicy żadnego auta. Super. Idealnie wręcz.
Przeszłam chyba z dwieście metrów, gdy w końcu jechał jakiś samochód i się zatrzymał. Byłam wdzięczna losowi, na prawdę.
-Podwieźc panią?-zza automatycznej szyby wyłoniła się twarz kobiety na około dwadzieścia kilka lat.
-To nie będzie problem?
-Jadę do miasta więc żadnego problemu nie widzę.-uśmiechnęła się.
Obeszłam samochód i usiadłam na siedzeniu pasażera. Odjechałyśmy z piskiem opon, a Neymar.. Neymar niech robi co chce.
Wieczorem nareszcie stanęłam przed domem rodziny da Silva. Drzwi były otwarte więc weszłam i od razu uderzył we mnie zapach wypieków z kuchni. No tak, jutro pan Neymar Senior obchodzi urodziny. Zrzuciłam buty, które już niemiłosiernie mnie obtarły i weszłam wgłąb mieszkania. Oczy powiększyły mi się jak pod mikroskopem, gdy na kanapie zobaczyłam oglądającego telewizję Neymara. Przywitał mnie cwanym uśmieszkiem i ponownie wrócił go oglądania jakiegoś meczu.
-Oo jesteś już!-jego mama klasnęła w dłonie na mój widok i uśmiechnęła się szeroko. Chyba nie wiedziała, że ja i jej synek byliśmy na tej samej imprezie, potem we dwoje spaliśmy w wannie, a na sam koniec zaczął się do mnie w jakimś stopniu dobierać.-Poznałaś jakiegoś chłopaka? Opowiadaj.-umączonymi dłońmi złapała mnie za ramię i posadziła na krześle.
-Ja? Nie.-uśmiechnęłam się.
-A tam gadasz, na pewno ktoś się przytrafił. No mów nie musisz się wstydzić.-zachęciła mnie uśmiechem.
-Na prawdę nikogo nie poznała no.-zaprzeczyłam.-Przepraszam, ale jestem zmęczona i chciałabym pójść spać.-dałam wymijającą odpowiedź i wstałam z miejsca.
-No dobrze to idź.-westchnęła.
-To dobranoc.-rzuciłam wymuszony uśmiech i opuściłam kuchnię. Czy ona myślała, że nawet jak poznam kogoś to będę się nim chwalić i to jeszcze jej? I może lody do tego?
Weszłam powoli na górę i udałam się do pokoju. Boże, marzyłam już o swoim łóżku, swojej piżamie i swoim czystym pokoju. Zero pajęczyn, zero grzyba, zero smrodu, idealnie.
Nie miałam siły na przebieranie się. Zrzuciłam sukienkę i w samej bieliźnie położyłam się do łóżka. Byłam nieźle padnięta, bo nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Oczami Neymara.
Wróciła do domu nie mam pojęcia jak. Na piechotę zeszłoby się jej z kilka dobrych godzin. Gdyby nie wyszła trzaskając drzwiami to powiedziałbym jej, że z moim telefonem to była ściema i bateria była w pełni naładowana. Okey, dobra przyznaję. Może to i moja wina, ze tak wyszła bez słowa, ale jestem tylko facetem. Działa na mnie jak każda inna, seksowna kobieta. Co ja na to poradzę, że Bóg dał mi przyrodzenie, o którym też muszę myśleć.
Idąc do swojego pokoju przystanąłem pod jej drzwiami. Było cicho. Czyżby już spała? Uchyliłem je i zobaczyłem jak słodko śpi i jest okryta tylko do połowy. Jej piersi idealnie leżały w czarnym staniku i prosiły się o dotknięcie. Ta cholerna ochota na to była silna. Wszedłem do pomieszczenia i kierowałem się do jej łóżka. Wyglądała tak niewinnie. Była jak bezbronne małe dziecko. Stanąłem nad jej łóżkiem, palec kierował się w stronę jej piersi kiedy ta się odwróciła na brzuch. Zrezygnowałem. Zgasiłem tylko lampkę, która stała na podłodze i okryłem jej ciało kołdrą. Gdy palce dotknęły jej ramienia doznałem takiego uczucia jakby poraził mnie prąd. Zaczęła się wiercic. Cicho opuściłem jej pokój i zamknąłem drzwi.
Pół nocy nie mogłem zasnąć, bo myślałem o jej ciele, ustach, oczach.
A kiedy wreszcie mi się to udało, trafiłem do krainy gdzie byłem tylko ja, Ariana i nasze ciężkie oddechy.
niedziela, 17 sierpnia 2014
▶piątka
Odstawiona w niezastąpioną małą czarną i czerwone szpilki stałam pod domem Oscara. Na zewnątrz dochodziła głośna muzyka i śmiechy przebywających w środku osób. Mimo, iż Brazylia należy do cieplejszych z państw na mapie świata, zmarzłam trochę czekając, aż gospodarz raczy mi otworzyć. Kiedy w końcu to zrobił najpierw powitałam go buziakiem w policzek, a potem weszłam do przyjemnie ciepłego wnętrza.
Osób, które siedziały na kanapie, mogłam bez dwóch zdań policzyć na palcach jednej ręki. Wydawało mi się, ze co najmniej wojsko okupuje ten dom, ale widocznie się myliłam.
-Może ci coś pomóc?-próbowałam przemówić głośną muzykę, lecz i tak musiałam kilka razy powtarzać to pytanie, bo Oscar za każdym razem pytał 'co?'.
-Otwórz drzwi, bo chyba ktoś dzwoni.-rzucił i zajął się wyjmowaniem czegoś z piekarnika. Zrobiłam tak jak mi nakazał i poszłam wpuścić kolejnych gości. Najpierw mój wzrok stanął na dość ładnej blondynce i wysokim dobrze zbudowanym brunecie, a potem na idącym za nimi Neymarze.
-Hej, Iran.-uśmiechnęłam się szeroko i podała mi rękę.
-Ariana.-odwdzięczyłam się tym samym.
-Hulk.-mężczyzna uścisnął moją małą dłoń swoim wielkim jak Afryka łapskiem i obejmując swoją partnerkę weszli dalej.
Do łez rozbawił mnie wzrok Neymara, który był chyba zdezorientowany i zaskoczony moją obecnością, ale ja też byłam. Nie spodziewałam się go na tej imprezie.
-Co ty tu robisz?-cmoknął mnie na powitanie w policzek.-Skąd ty znasz Oscara?
-O to samo mogłabym zapytać ciebie.
-Gramy razem w reprezentacji więc to normalne, że się znamy i lubimy.-odpowiedział.-Ale, że on zna ciebie to dziwne.-objął mnie i ruszyliśmy w głąb mieszkania. Wszyscy, którzy tam przebywali byli już dobrze podpici, a z tego co się orientowałam to ludzi miało być dwa razy więcej. Neymar od razu nalał sobie do szklanki jakiegoś śmierdzącego alkoholu i próbował zmusić mnie na ten sam trunek, ale się nie dałam. Piłkarz zostawił mnie samą przy stoliku z alkoholem i poszedł do swoich kolegów po fachu, którzy na sam jego widok zrobili głośne 'uu' i puścili oczka w moją stronę.
Pół wieczora spędziłam w towarzystwie Iran. Gadałyśmy o ciuchach, facetach, kosme
tykach, ale tematom nie było końca. Byłyśmy jedynymi przedstawicielkami płci żeńskiej na tej imprezie. Niestety w końcu zostałam sama, bo Hulk za bardzo się spił i Iran zarządziła, że jadą do domu.
Stałam oparta o kuchenny blat z lampką wina w ręku i patrzyłam na tańczącego Daniego i wtórującego mu Davida Luiza. Wyglądało to przezabawnie i nie tylko ja to tak oceniłam. Neymar z chłopakami dusili się ze śmiechu.
Po kilku minutach samotnego stania przy moim boku pojawił się Oscar. Stanął tak blisko, że czułam zapach jego drogich perfum zmieszanych z alkoholem.
-Jak się bawisz?-upił łyk piwa z puszki, a potem jak gdyby nigdy nic beknął jak świnia.
-Suuuuper.-sztucznie się uśmiechnęłam
-Słuchaj no, nie zaprosiłem kobiet, bo połowa z tych facetów ich nie ma, kolejni są po rozwodzie, a jeszcze inni nie wiedzą, że ich żony zdradzały ich z kilkoma stąd.-wybełkotał i ponownie napił się piwa.
-Nie no luz. Dopije to i się zmywam.-wskazałam na prawie pustą lampkę wina.
-Tak wcześnie? Zostań jeszcze, impreza się jeszcze rozkręci...-błagał mnie.-Ari..-zrobił smutną minkę.
-Pomyślę.-puściłam mu oczko i duszkiem upiłam resztę czerwonej cieczy.
-Poczekaj!-usłyszałam stłumiony bełkot gdzieś z oddali i odwróciłam się w stronę salonu. W moją stronę chwiejnym krokiem zmierzał Neymar z butelką piwa.-Gdzie uciekasz?
-Do domu.-odpowiedziałam zgodnie z prawą.
-To poczekaj moment.-powiedział i wycofał się w tył.-Ale poczekaj!-jeszcze raz powiedział co mam robić i poszedł do chłopaków. Coś mówił do Oscara, potem jeszcze wypił po kieliszku z chłopakami i dołączył do mnie.-Okey, chodźmy.-złapał mnie za ramię i otworzył drzwi.
-A ty czemu już idziesz? Przecież masz towarzystwo.
-Nie pozwolę ci wracać samej.-uśmiechnął się i objął mnie, gdy wyszliśmy na podjazd domu Oscara. Na niebie nie było żadnej gwiazdy i wszystko wskazywało na to, że będzie padać. Wiał dość chłodny wiatr, a z oddali dochodziły odgłosy grzmienia.
-Jezu, dziewczyno jak ty się trzęsiesz..-powiedział Ney i na moment przystanął. Wtedy zdjął z siebie czarną bluzę i zaczął ubierać mnie w nią jak małe dziecko.-Chodź tu.-szepnął i w bonusie jeszcze mnie do siebie przytulił. Z boku zapewne wyglądaliśmy jak para zakochanych nastolatków. Przez myśl mi nawet przeszło, że może kiedyś moglibyśmy nimi być. Ale po chwili zdałam sobie sprawę, ze to logicznie nie możliwe, bo on ma Brunę, którą kocha mimo wszystko, gra w najlepszym klubie, ma kasy potąd i na dodatek jest mega przystojny przez co może miec każdą o wiele lepszą niż ja.
Z rozmyśleń wyrwały mnie pojedyncze krople deszczu spadające na moją twarz. Niebo natychmiastowo zrobiło się jasne, a potem znów ciemne. Cholernie się bałam. Od małego siedziałam w piwnicy, gdy była burza, a teraz spaceruję sobie po ulicy. Miałam nadzieję, że Neymar zadzwoni po taksówkę i bezpiecznie wrócimy do domu, lecz okazało się, że nie wziął komórki z domu. Moja była rozładowana, a pieprzona intuicja mówiła mi żeby ją naładować przed wyjściem.
-Słuchaj, tu niedaleko jest motel..-Ney podrapał się po karku
-To na co czekamy? Idziemy!-pociągnęłam go za rękę, ale on nawet nie myślał się ruszyć.
-Warunki ekstremalne.-dodał
-Czyli?-mocno się w niego wtuliłam, bo gdzieś niedaleko strzelił piorun. Serce kołatało mi jak szalone.
-Małe łóżka, niezbyt przyjemne toalety, brud itp.-wyjaśnił.-Ale jest telefon więc będzie można zadzwonić po taksówkę.-powiedział.
-Dobra to chodźmy tam, zanim zejdę tu na zawał.
Ruszyliśmy w tamtym kierunku. Ja wtulona w niego. Deszcz zaczął niemiłosiernie przybierać na sile przez co żadna cześć mojego ciała już nie była sucha.
Kiedy doszliśmy pod owy motel stwierdziłam, że Neymar trochę podkoloryzował tę historię o 'warunkach ekstremalnych', bo z zewnątrz wyglądał całkiem okey. Jednak, gdy weszliśmy do środka zmieniłam zdanie. Na recepcji siedział jakiś starszy, przysypiający pan i trzeba było się drzeć, bo nie słyszał dzwoneczka. W małym holu panował istny bałagan. Kurz, pajęczyny, przewrócone fotele.
-Możemy prosić telefon?-zapytał go Ney.
-Kto dzwoni na sekstelefon?-starszy pan zrobił wyraźnie zdziwioną minę.
-No panie, takie coś ze słuchawką to sobie zadzwonimy.-chłopak zaczął pokazywać jak wygląda rzecz, którą chce, ale to nic nie pomogło.
-Jakie danie z wołowiny? Panie tu nie ma restauracji.
-Kurwa mac!-Brazylijczyk strzelił rękę w ścianę, bo recepcjonista powoli zaczął go wyprowadzać z równowagi.
-Też zaraz idę spać.-mlasnął facet.
-Nie dogadam się z tym głuchmelcem.-syknął Neymar.-Bierzemy pokój? Jakoś damy radę.-skrzywił się na samą myśl o wynajmowaniu tu pokoju, ale nie było wyjścia. Albo wracamy na dwór i idziemy przez burzę do domu albo zostajemy tu.
-Lepsze to niż bycie tam.-wskazałam palcem na małe okienko, ozdobione krótką, czerwoną firanką.
-Poprosimy pokój.-zwrócił się do gościa.
-Nie mogłeś pan tak od razu?-facet podał mu klucze i zostawiając nas w osłupieniu poszedł na zaplecze.
-Dobry patent na pozyskanie klientów..-westchnęłam
-Chodź.-chłopak złapał mnie za rękę i przekraczając trzy stopnie weszliśmy na 'piętro'. Otworzył drzwi, przepuścił mnie w nich, a potem wszedł i je zakluczył. Ręką odszukałam włącznika światła i go nacisnęłam.
-No nieźle...-mruknęłam, rozglądając się po pomieszczeniu. W górnym rogu była olbrzymia pajęczyna, na fotelu i stoliku leżały zdechłe muchy, wszędzie było pełno kurzu i łóżko małe jak dla ośmiolatka.
-Mówiłem, że warunki....
-...ekstremalne, tak wiem.-przerwałam mu.
-Postoimy sobie do rana, a potem wyjdziemy na ulicę.-Ney i jego genialny plan na życie.
-Może chodźmy teraz, postoimy na ulicy i szybciej się ktoś zatrzyma, bo pomyśli, że dziwki.-przewróciłam oczami i weszłam w głąb pokoju.
Na przeciwko lustra były drzwi. Domyśliłam się, że może to być toaleta, ale jakoś bałam się ją zobaczyć. Zamiast mnie, zrobił to Brazylijczyk. Ja tylko wspięłam się na palcach za jego plecami i obleciałam łazienkę wzrokiem. W porównaniu do pokoju była ona perfekcyjnie czysta. Lśniąca wanna, czysta umywalka, podłoga aż błyszczała.
-Proponuję noc w wannie.-parsknął śmiechem, bo to co powiedział sam brał na żarty.
-Jestem za.-powiedziałam i zrzuciłam z siebie jego bluzę. Potem wyścieliłam nią wannę i patrząc na chłopaka do niej weszłam. Stał i patrzył takim idiotycznym wzrokiem, że zrobiło mi się słabo ze śmiechu.
Po chwili dołączył do mnie i mocno mnie objął, bo co jak co, ale wanna nie była przystosowana do dwóch osób.
-Wiesz, wolałbym cię w tej wannie bez tych ubrań.-szepnął mi do ucha, gdy prawie zasypiałam i dał buziaka w czoło.
Osób, które siedziały na kanapie, mogłam bez dwóch zdań policzyć na palcach jednej ręki. Wydawało mi się, ze co najmniej wojsko okupuje ten dom, ale widocznie się myliłam.
-Może ci coś pomóc?-próbowałam przemówić głośną muzykę, lecz i tak musiałam kilka razy powtarzać to pytanie, bo Oscar za każdym razem pytał 'co?'.
-Otwórz drzwi, bo chyba ktoś dzwoni.-rzucił i zajął się wyjmowaniem czegoś z piekarnika. Zrobiłam tak jak mi nakazał i poszłam wpuścić kolejnych gości. Najpierw mój wzrok stanął na dość ładnej blondynce i wysokim dobrze zbudowanym brunecie, a potem na idącym za nimi Neymarze.
-Hej, Iran.-uśmiechnęłam się szeroko i podała mi rękę.
-Ariana.-odwdzięczyłam się tym samym.
-Hulk.-mężczyzna uścisnął moją małą dłoń swoim wielkim jak Afryka łapskiem i obejmując swoją partnerkę weszli dalej.
Do łez rozbawił mnie wzrok Neymara, który był chyba zdezorientowany i zaskoczony moją obecnością, ale ja też byłam. Nie spodziewałam się go na tej imprezie.
-Co ty tu robisz?-cmoknął mnie na powitanie w policzek.-Skąd ty znasz Oscara?
-O to samo mogłabym zapytać ciebie.
-Gramy razem w reprezentacji więc to normalne, że się znamy i lubimy.-odpowiedział.-Ale, że on zna ciebie to dziwne.-objął mnie i ruszyliśmy w głąb mieszkania. Wszyscy, którzy tam przebywali byli już dobrze podpici, a z tego co się orientowałam to ludzi miało być dwa razy więcej. Neymar od razu nalał sobie do szklanki jakiegoś śmierdzącego alkoholu i próbował zmusić mnie na ten sam trunek, ale się nie dałam. Piłkarz zostawił mnie samą przy stoliku z alkoholem i poszedł do swoich kolegów po fachu, którzy na sam jego widok zrobili głośne 'uu' i puścili oczka w moją stronę.
Pół wieczora spędziłam w towarzystwie Iran. Gadałyśmy o ciuchach, facetach, kosme
tykach, ale tematom nie było końca. Byłyśmy jedynymi przedstawicielkami płci żeńskiej na tej imprezie. Niestety w końcu zostałam sama, bo Hulk za bardzo się spił i Iran zarządziła, że jadą do domu.
Stałam oparta o kuchenny blat z lampką wina w ręku i patrzyłam na tańczącego Daniego i wtórującego mu Davida Luiza. Wyglądało to przezabawnie i nie tylko ja to tak oceniłam. Neymar z chłopakami dusili się ze śmiechu.
Po kilku minutach samotnego stania przy moim boku pojawił się Oscar. Stanął tak blisko, że czułam zapach jego drogich perfum zmieszanych z alkoholem.
-Jak się bawisz?-upił łyk piwa z puszki, a potem jak gdyby nigdy nic beknął jak świnia.
-Suuuuper.-sztucznie się uśmiechnęłam

-Nie no luz. Dopije to i się zmywam.-wskazałam na prawie pustą lampkę wina.
-Tak wcześnie? Zostań jeszcze, impreza się jeszcze rozkręci...-błagał mnie.-Ari..-zrobił smutną minkę.
-Pomyślę.-puściłam mu oczko i duszkiem upiłam resztę czerwonej cieczy.
-Poczekaj!-usłyszałam stłumiony bełkot gdzieś z oddali i odwróciłam się w stronę salonu. W moją stronę chwiejnym krokiem zmierzał Neymar z butelką piwa.-Gdzie uciekasz?
-Do domu.-odpowiedziałam zgodnie z prawą.
-To poczekaj moment.-powiedział i wycofał się w tył.-Ale poczekaj!-jeszcze raz powiedział co mam robić i poszedł do chłopaków. Coś mówił do Oscara, potem jeszcze wypił po kieliszku z chłopakami i dołączył do mnie.-Okey, chodźmy.-złapał mnie za ramię i otworzył drzwi.
-A ty czemu już idziesz? Przecież masz towarzystwo.
-Nie pozwolę ci wracać samej.-uśmiechnął się i objął mnie, gdy wyszliśmy na podjazd domu Oscara. Na niebie nie było żadnej gwiazdy i wszystko wskazywało na to, że będzie padać. Wiał dość chłodny wiatr, a z oddali dochodziły odgłosy grzmienia.
-Jezu, dziewczyno jak ty się trzęsiesz..-powiedział Ney i na moment przystanął. Wtedy zdjął z siebie czarną bluzę i zaczął ubierać mnie w nią jak małe dziecko.-Chodź tu.-szepnął i w bonusie jeszcze mnie do siebie przytulił. Z boku zapewne wyglądaliśmy jak para zakochanych nastolatków. Przez myśl mi nawet przeszło, że może kiedyś moglibyśmy nimi być. Ale po chwili zdałam sobie sprawę, ze to logicznie nie możliwe, bo on ma Brunę, którą kocha mimo wszystko, gra w najlepszym klubie, ma kasy potąd i na dodatek jest mega przystojny przez co może miec każdą o wiele lepszą niż ja.
Z rozmyśleń wyrwały mnie pojedyncze krople deszczu spadające na moją twarz. Niebo natychmiastowo zrobiło się jasne, a potem znów ciemne. Cholernie się bałam. Od małego siedziałam w piwnicy, gdy była burza, a teraz spaceruję sobie po ulicy. Miałam nadzieję, że Neymar zadzwoni po taksówkę i bezpiecznie wrócimy do domu, lecz okazało się, że nie wziął komórki z domu. Moja była rozładowana, a pieprzona intuicja mówiła mi żeby ją naładować przed wyjściem.
-Słuchaj, tu niedaleko jest motel..-Ney podrapał się po karku
-To na co czekamy? Idziemy!-pociągnęłam go za rękę, ale on nawet nie myślał się ruszyć.
-Warunki ekstremalne.-dodał
-Czyli?-mocno się w niego wtuliłam, bo gdzieś niedaleko strzelił piorun. Serce kołatało mi jak szalone.
-Małe łóżka, niezbyt przyjemne toalety, brud itp.-wyjaśnił.-Ale jest telefon więc będzie można zadzwonić po taksówkę.-powiedział.
-Dobra to chodźmy tam, zanim zejdę tu na zawał.
Ruszyliśmy w tamtym kierunku. Ja wtulona w niego. Deszcz zaczął niemiłosiernie przybierać na sile przez co żadna cześć mojego ciała już nie była sucha.
Kiedy doszliśmy pod owy motel stwierdziłam, że Neymar trochę podkoloryzował tę historię o 'warunkach ekstremalnych', bo z zewnątrz wyglądał całkiem okey. Jednak, gdy weszliśmy do środka zmieniłam zdanie. Na recepcji siedział jakiś starszy, przysypiający pan i trzeba było się drzeć, bo nie słyszał dzwoneczka. W małym holu panował istny bałagan. Kurz, pajęczyny, przewrócone fotele.
-Możemy prosić telefon?-zapytał go Ney.
-Kto dzwoni na sekstelefon?-starszy pan zrobił wyraźnie zdziwioną minę.
-No panie, takie coś ze słuchawką to sobie zadzwonimy.-chłopak zaczął pokazywać jak wygląda rzecz, którą chce, ale to nic nie pomogło.
-Jakie danie z wołowiny? Panie tu nie ma restauracji.
-Kurwa mac!-Brazylijczyk strzelił rękę w ścianę, bo recepcjonista powoli zaczął go wyprowadzać z równowagi.
-Też zaraz idę spać.-mlasnął facet.
-Nie dogadam się z tym głuchmelcem.-syknął Neymar.-Bierzemy pokój? Jakoś damy radę.-skrzywił się na samą myśl o wynajmowaniu tu pokoju, ale nie było wyjścia. Albo wracamy na dwór i idziemy przez burzę do domu albo zostajemy tu.
-Lepsze to niż bycie tam.-wskazałam palcem na małe okienko, ozdobione krótką, czerwoną firanką.
-Poprosimy pokój.-zwrócił się do gościa.
-Nie mogłeś pan tak od razu?-facet podał mu klucze i zostawiając nas w osłupieniu poszedł na zaplecze.
-Dobry patent na pozyskanie klientów..-westchnęłam
-Chodź.-chłopak złapał mnie za rękę i przekraczając trzy stopnie weszliśmy na 'piętro'. Otworzył drzwi, przepuścił mnie w nich, a potem wszedł i je zakluczył. Ręką odszukałam włącznika światła i go nacisnęłam.
-No nieźle...-mruknęłam, rozglądając się po pomieszczeniu. W górnym rogu była olbrzymia pajęczyna, na fotelu i stoliku leżały zdechłe muchy, wszędzie było pełno kurzu i łóżko małe jak dla ośmiolatka.
-Mówiłem, że warunki....
-...ekstremalne, tak wiem.-przerwałam mu.
-Postoimy sobie do rana, a potem wyjdziemy na ulicę.-Ney i jego genialny plan na życie.
-Może chodźmy teraz, postoimy na ulicy i szybciej się ktoś zatrzyma, bo pomyśli, że dziwki.-przewróciłam oczami i weszłam w głąb pokoju.
Na przeciwko lustra były drzwi. Domyśliłam się, że może to być toaleta, ale jakoś bałam się ją zobaczyć. Zamiast mnie, zrobił to Brazylijczyk. Ja tylko wspięłam się na palcach za jego plecami i obleciałam łazienkę wzrokiem. W porównaniu do pokoju była ona perfekcyjnie czysta. Lśniąca wanna, czysta umywalka, podłoga aż błyszczała.
-Proponuję noc w wannie.-parsknął śmiechem, bo to co powiedział sam brał na żarty.
-Jestem za.-powiedziałam i zrzuciłam z siebie jego bluzę. Potem wyścieliłam nią wannę i patrząc na chłopaka do niej weszłam. Stał i patrzył takim idiotycznym wzrokiem, że zrobiło mi się słabo ze śmiechu.
Po chwili dołączył do mnie i mocno mnie objął, bo co jak co, ale wanna nie była przystosowana do dwóch osób.
-Wiesz, wolałbym cię w tej wannie bez tych ubrań.-szepnął mi do ucha, gdy prawie zasypiałam i dał buziaka w czoło.
_____________________________
TaDaam! Jest piątka!
Przepraszam, że dopiero po tak długim czasie dodaję nowy rozdział, ale brak czasu i małe problemy z internetem..
Rozdział taki sobie. Nie podoba mi się i nie wiem sama czemu dodaję takie (za przeproszeniem) ścierwo..
Poprawię się w następnym odcinku!
PS.jak widzicie, na blogu pojawiła się ankieta dotycząca bloga, głosujcie w niej, bo dla mnie to bardzo ważne ;))
czwartek, 24 lipca 2014
▶czwórka
Obudzony zostałem przez łomot dobiegający z ogrodu, a raczej z garażu, który znajduje się niedaleko mojego okna. Ojciec wspominał, że będzie dziś dłubał przy tym swoim motorze, ale nie powiedział, że zacznie tak rano. Tyle razy mu mówiłem, że bez problemu mogę kupić mu nową maszynę, ale ten się zasłaniał sentymentami jakie z nią wiąże. Miałem chęć położyć się i spróbować jeszcze na trochę zasnąć, lecz wtedy odezwał się mój głodny brzuch. Nastawiony był, że o tej porze już dawno byłem po śniadaniu.
Ubrany tylko w dresowe spodnie zszedłem na dół. Po drodze zatrzymałem się, by zerknąć do lustra, poprawiłem włosy i ruszyłem do kuchni. W domu panowała cisza. Kiedyś, jeszcze za czasów, gdy tu mieszkałem, to było coś rzadkiego. Mama panoszyła się po kuchni i ciągle się coś tłukło, ojciec majsterkował coś w swoim 'specjalnym' pokoju, a Rafa biegała z góry na dół jak wariatka porażona prądem.
W kuchni zrobiłem sobie kawę i na spokojnie przejrzałem lodówkę. Wypełniona była po brzegi, a ja i tak zrobiłem sobie cztery kanapki z serem, ogórkiem i pomidorem i zasiadłem do stołu. Gdy tak jadłem sobie spokojnie, do pomieszczenia weszła Ariana. Była w dość krótkich spodenkach, na co zatrzymał się na chwilę mój umysł. Oprócz spodenek miała też koszulkę ze spongebobem, a jej włosy były powykręcane w każdą stronę. Trochę zdziwiła się, gdy zobaczyła, że siedzę tam i się na nią patrzę. Jednak po chwili uniosła kąciki ust ku górze.
-Nie wiedziałam, że jesteś takim rannym ptaszkiem.-powiedziała i podeszła do okna żeby je otworzyć. Następnie zaciągnęła się świeżym powietrzem, wpadającym do kuchni i przywitała z moim tatą, który chodził i podlewał krzewy.
-Chcesz kawy?-wyrwałem ją z zamyślenia i podszedłem do ekspresu, by dolać brązowej cieczy sobie. Szatynka pokiwała głową i usiadła na jednym z krzeseł, po czym zaczęła przeglądać leżące gazety.
-Cały świat już wie, że jesteś w Brazylii.-pokazała mi okładkę jednej z nich.-Czy Neymar przyleciał tu dla Bruny?-zacytowała tytuł kolejnego szmatławca plotkarskiego.-To ona?-wskazała palcem na zdjęcie modelki.
-Ładna jest..-na samą myśl o niej szeroko się uśmiechnąłem.
-Szczerze? Ja nie jestem ładna, ale ona..Myślałam, że piłkarze mają lepszy gust.-wypowiedziała te słowa i napiła się swojej kawy. Moja reakcja na jej wypowiedź? Zatkało mnie. Wczoraj odniosłem wrażenie, ze jest typem dziewczyny, która nie wypowiada swoich myśli publicznie.
-Yyy..-tyle zdążyłem z siebie wydusić, gdy do kuchni weszła matka. Przy niej nie miałem zamiaru mówić o Brunie, bo była uczulona na ten temat. Odstawiłem pusty kubek do zmywarki, przywitałem się z mamą krótkim 'cześć' poszedłem do siebie, by przygotować się na dzisiejsze spotkanie z piękną modelką.
*Oczami Ariany
Było około dwunastej, gdy na dół z prędkością światła zbiegł Neymar. Odstawił się jak stróż w Boże Ciało, dosłownie. Ubrany był w w białą bluzę z czarnymi nadrukami, czarne spodnie i białego full cap'a z nike.
-Wybierasz się gdzieś?-spytała pani Nadine przechodząc obok syna. Stałam w drzwiach kuchni i przypatrywałam się jak chłopak mizdrzy się do lustra.
-Umówiłem się z Bruną.-powiedział
-Synu..-westchnęła i bezradnie rozłożyła ręce.-Ona cię skrzywdzi, zobaczysz.-pokiwała palcem i zaczęła iść w moją stronę.
-Ty i te twoje pieprzone przeczucia.-warknął i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
Podskoczyłam z przestrachu, a pani Nadine pokiwała głową na boki.
Dziesięć minut później stałyśmy i lepiłyśmy ciastka. Dobre wspomnienie z dzieciństwa. Przypomniały mi się czasy jak w jeździłam do babci, bo obiecywała, że będziemy piec ciastka.
-Przepraszam, że pytam, ale czemu pani tak nie lubi tej całej Bruny?-spytałam, bo z jednej strony byłam cholernie ciekawa, a z drugiej irytowała mnie już panująca cisza.
-Bo ta dziewczyna to...-zacięła się.-To kompletne zero. Nie dość, że głupia, brzydka i niewychowana to jeszcze puszczalska. To nie dziewczyna dla mojego syna.-powiedziała.
-Może warto dać jej szansę?-przymrużyłam oczy i uśmiechnęłam się.
-Jej?-parsknęła śmiechem.-Proszę cię.-zabrała się za ponowne wycinanie ciastek.
-Neymar jest dorosły, a każda matka musi czasem uszanować wybory swojego dziecka.
-Gdyby jego wyborem była taka dziewczyna jak ty, to uszanowałabym to od razu.-serdecznie się uśmiechnęła.
Nie wiedziałam co powiedzieć. W ogólnie nie wiedziałam jak zinterpretować to zdanie.Czy ona chciała dać lub podsunąć mi pomysł, bym zaczęła zarywać do jej synka? No tak i jeszcze czego. Może gdyby to nie był piłkarz, o którym piszą na lewo i prawo to jeszcze. No i gdyby nie był tak cholernie przystojny.
Razem z panią Nadine wieszałyśmy nowo zakupiony przez nią obraz, gdy do domu wparował wściekły Neymar. Nic nie mówiąc pognał do swojego pokoju. Dostrzegłam, że miał trochę zaczerwienione oczy.
Jego matka zaczęła kierowac się w stronę schodów, ale zrobiło mi się żal tego chłopaka i powiedziałam, ze sama z nim pogadam. Zgodziła się i poszła do salonu, a ja udałam się na górę. Pod drzwiami słyszałam wiązankę przekleństw jakie mówił sam do siebie. Uchyliłam drzwi i zobaczyłam jak leży na łóżku z twarzą zakrytą dłońmi.
Trochę wystraszył się jak zobaczył mnie w swoim pokoju. Usiadłam na brzegu łóżka i popatrzyłam na niego.
-Co jest?-złapałam go za rękę, by odsłonił twarz, ale się nie dał.
-Nic.-mruknął
-Uratowałam ci życie, bo twoja matka chciała przyjśc i zapewne zrobić ci kazanie, więc należą mi się za to wyjaśnienia.-uśmiechnęłam się. Chłopak pokazał wreszcie swoją zapłakaną twarz i usiadł po turecku. On chyba na prawdę musiał kochać tę dziewczynę skoro teraz przez nią płakał.
-Poszedłem tam wcześniej, a ona..ona siedziała z jakimś gogusiem i się lizali..-powiedział.-A jak się potem spytałem kto to był to wiesz co mi powiedziała? Że musiało mi się przewidzieć, bo tu nikogo z nią nie było.-parsknął.
-Kretynka.-podsumowałam
-Nie mów tak o niej.-spojrzał na mnie spod 'byka'
-Neymar, laska zrobiła z ciebie idiotę,a ty ją jeszcze bronisz? Jesteś facetem. Idź na imprezę, poznaj jakąś nową dziewczynę, zabaw się, a nie siedzisz i się użalasz.-powiedziałam.-Chłopaki nie płaczą.-puściłam mu oczko i zmierzwiłam jego ułożoną grzywkę.
-Ej no!-naburmuszył się jak mała dziewczyna, a po chwili sam zaczął się śmiać.-Przepraszam, ale muszę odebrać.-wskazał na dzwoniący telefon. Wstał z łóżka i przyłożył go do ucha. Długo to on nie rozmawiał, ale zdążyłam napatrzeć się na jego opięty spodniami tyłek.-Dzwonił mój kumpel, robi imprezę.-powiedział, gdy już się rozłączył.
-No widzisz. Poznasz kogoś i będzie okey.-powiedziałam.-Strój się, a ja spadam na dół.-uśmiechnęłam się i opuściłam pokój chłopaka. Ledwie zamknęłam drzwi, a rozdzwonił się mój telefon. Na ekranie pojawiła się nazwa 'Oscar'. Odebrałam.
Ubrany tylko w dresowe spodnie zszedłem na dół. Po drodze zatrzymałem się, by zerknąć do lustra, poprawiłem włosy i ruszyłem do kuchni. W domu panowała cisza. Kiedyś, jeszcze za czasów, gdy tu mieszkałem, to było coś rzadkiego. Mama panoszyła się po kuchni i ciągle się coś tłukło, ojciec majsterkował coś w swoim 'specjalnym' pokoju, a Rafa biegała z góry na dół jak wariatka porażona prądem.
W kuchni zrobiłem sobie kawę i na spokojnie przejrzałem lodówkę. Wypełniona była po brzegi, a ja i tak zrobiłem sobie cztery kanapki z serem, ogórkiem i pomidorem i zasiadłem do stołu. Gdy tak jadłem sobie spokojnie, do pomieszczenia weszła Ariana. Była w dość krótkich spodenkach, na co zatrzymał się na chwilę mój umysł. Oprócz spodenek miała też koszulkę ze spongebobem, a jej włosy były powykręcane w każdą stronę. Trochę zdziwiła się, gdy zobaczyła, że siedzę tam i się na nią patrzę. Jednak po chwili uniosła kąciki ust ku górze.
-Nie wiedziałam, że jesteś takim rannym ptaszkiem.-powiedziała i podeszła do okna żeby je otworzyć. Następnie zaciągnęła się świeżym powietrzem, wpadającym do kuchni i przywitała z moim tatą, który chodził i podlewał krzewy.
-Chcesz kawy?-wyrwałem ją z zamyślenia i podszedłem do ekspresu, by dolać brązowej cieczy sobie. Szatynka pokiwała głową i usiadła na jednym z krzeseł, po czym zaczęła przeglądać leżące gazety.
-Cały świat już wie, że jesteś w Brazylii.-pokazała mi okładkę jednej z nich.-Czy Neymar przyleciał tu dla Bruny?-zacytowała tytuł kolejnego szmatławca plotkarskiego.-To ona?-wskazała palcem na zdjęcie modelki.
-Ładna jest..-na samą myśl o niej szeroko się uśmiechnąłem.
-Szczerze? Ja nie jestem ładna, ale ona..Myślałam, że piłkarze mają lepszy gust.-wypowiedziała te słowa i napiła się swojej kawy. Moja reakcja na jej wypowiedź? Zatkało mnie. Wczoraj odniosłem wrażenie, ze jest typem dziewczyny, która nie wypowiada swoich myśli publicznie.
-Yyy..-tyle zdążyłem z siebie wydusić, gdy do kuchni weszła matka. Przy niej nie miałem zamiaru mówić o Brunie, bo była uczulona na ten temat. Odstawiłem pusty kubek do zmywarki, przywitałem się z mamą krótkim 'cześć' poszedłem do siebie, by przygotować się na dzisiejsze spotkanie z piękną modelką.
*Oczami Ariany
Było około dwunastej, gdy na dół z prędkością światła zbiegł Neymar. Odstawił się jak stróż w Boże Ciało, dosłownie. Ubrany był w w białą bluzę z czarnymi nadrukami, czarne spodnie i białego full cap'a z nike.
-Wybierasz się gdzieś?-spytała pani Nadine przechodząc obok syna. Stałam w drzwiach kuchni i przypatrywałam się jak chłopak mizdrzy się do lustra.
-Umówiłem się z Bruną.-powiedział
-Synu..-westchnęła i bezradnie rozłożyła ręce.-Ona cię skrzywdzi, zobaczysz.-pokiwała palcem i zaczęła iść w moją stronę.
-Ty i te twoje pieprzone przeczucia.-warknął i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
Podskoczyłam z przestrachu, a pani Nadine pokiwała głową na boki.
Dziesięć minut później stałyśmy i lepiłyśmy ciastka. Dobre wspomnienie z dzieciństwa. Przypomniały mi się czasy jak w jeździłam do babci, bo obiecywała, że będziemy piec ciastka.
-Przepraszam, że pytam, ale czemu pani tak nie lubi tej całej Bruny?-spytałam, bo z jednej strony byłam cholernie ciekawa, a z drugiej irytowała mnie już panująca cisza.
-Bo ta dziewczyna to...-zacięła się.-To kompletne zero. Nie dość, że głupia, brzydka i niewychowana to jeszcze puszczalska. To nie dziewczyna dla mojego syna.-powiedziała.
-Może warto dać jej szansę?-przymrużyłam oczy i uśmiechnęłam się.
-Jej?-parsknęła śmiechem.-Proszę cię.-zabrała się za ponowne wycinanie ciastek.
-Neymar jest dorosły, a każda matka musi czasem uszanować wybory swojego dziecka.
-Gdyby jego wyborem była taka dziewczyna jak ty, to uszanowałabym to od razu.-serdecznie się uśmiechnęła.

Razem z panią Nadine wieszałyśmy nowo zakupiony przez nią obraz, gdy do domu wparował wściekły Neymar. Nic nie mówiąc pognał do swojego pokoju. Dostrzegłam, że miał trochę zaczerwienione oczy.
Jego matka zaczęła kierowac się w stronę schodów, ale zrobiło mi się żal tego chłopaka i powiedziałam, ze sama z nim pogadam. Zgodziła się i poszła do salonu, a ja udałam się na górę. Pod drzwiami słyszałam wiązankę przekleństw jakie mówił sam do siebie. Uchyliłam drzwi i zobaczyłam jak leży na łóżku z twarzą zakrytą dłońmi.
Trochę wystraszył się jak zobaczył mnie w swoim pokoju. Usiadłam na brzegu łóżka i popatrzyłam na niego.
-Co jest?-złapałam go za rękę, by odsłonił twarz, ale się nie dał.
-Nic.-mruknął
-Uratowałam ci życie, bo twoja matka chciała przyjśc i zapewne zrobić ci kazanie, więc należą mi się za to wyjaśnienia.-uśmiechnęłam się. Chłopak pokazał wreszcie swoją zapłakaną twarz i usiadł po turecku. On chyba na prawdę musiał kochać tę dziewczynę skoro teraz przez nią płakał.
-Poszedłem tam wcześniej, a ona..ona siedziała z jakimś gogusiem i się lizali..-powiedział.-A jak się potem spytałem kto to był to wiesz co mi powiedziała? Że musiało mi się przewidzieć, bo tu nikogo z nią nie było.-parsknął.
-Kretynka.-podsumowałam
-Nie mów tak o niej.-spojrzał na mnie spod 'byka'
-Neymar, laska zrobiła z ciebie idiotę,a ty ją jeszcze bronisz? Jesteś facetem. Idź na imprezę, poznaj jakąś nową dziewczynę, zabaw się, a nie siedzisz i się użalasz.-powiedziałam.-Chłopaki nie płaczą.-puściłam mu oczko i zmierzwiłam jego ułożoną grzywkę.
-Ej no!-naburmuszył się jak mała dziewczyna, a po chwili sam zaczął się śmiać.-Przepraszam, ale muszę odebrać.-wskazał na dzwoniący telefon. Wstał z łóżka i przyłożył go do ucha. Długo to on nie rozmawiał, ale zdążyłam napatrzeć się na jego opięty spodniami tyłek.-Dzwonił mój kumpel, robi imprezę.-powiedział, gdy już się rozłączył.
-No widzisz. Poznasz kogoś i będzie okey.-powiedziałam.-Strój się, a ja spadam na dół.-uśmiechnęłam się i opuściłam pokój chłopaka. Ledwie zamknęłam drzwi, a rozdzwonił się mój telefon. Na ekranie pojawiła się nazwa 'Oscar'. Odebrałam.
*Co tam chcesz?-zapytałam
*Może tak "cześć"?
*Cześć.
*No. Słuchaj dziś wieczorem robię imprezkę, może masz ochotę?
*Dzisiaj? No nie wiem czy dam radę..
*No ej, nie przyjmuje odmów.-zastrzegł
*O której?-uśmiechnęłam się pod nosem.
*Dwudziesta.
*To do zobaczenia.
Mnie do imprez nie trzeba było długo namawiać. Natychmiast zeszłam na dół i zaczęłam poszukiwania pani Nadine. Gdy już ją znalazłam, powiedziałam, że zostałam zaproszona na imprezę do znajomego i czy mam coś jeszcze do robienia, bo chciałam się pójść szykować. Nie miała żadnych zastrzeżeń więc od razu pognałam do siebie, by zrobić się na bóstwo.
czwartek, 17 lipca 2014
▶trójka
*Oczami Neymara.
Podróż samolotem była strasznie męcząca. Głównym powodem byli fani, którzy chcieli zdjęcie i autograf. Głupio było mi odmówić, bo jestem im strasznie wdzięczny za każde miłe słowa na Twitterze i doping na meczach, jak i po nich. Na całe szczęście lotnisko opuściłem spokojnie bez żadnych zaczepek. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale po prostu byłem nie na siłach do zdjęć i pogawędek. Najbliższe trzy tygodnie zamierzam spędzić w swoim rodzinnym domu. Stęskniłem się za nim, za rodzicami i za starymi znajomymi. Jutro mam w planach wybrać się na trening Santosu. Odwiedzę starych kumpli, pogadam z nimi. Barca jest teraz dla mnie wszystkim, ale Santos to moja największa miłość i nic, ani nikt tego nie zmieni. Przed budynkiem lotniska czekała moja siostra oparta o maskę swojego Nissana. Za nią tęskniłem bardziej niż za rodzicami. Rafa jest nie tylko moją siostrą, ale też najlepszą przyjaciółką i kimś z kim mogę pogadać kiedy chcę. Bardzo żałuję, że rzadko widujemy się na żywo. Niestety takie jest życie. Muszą wystarczyć nam
telefony i internet.
Po krótkim powitaniu wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się do naszego rodzinnego domu. Po drodze nie obyło się bez korków związanych z robotami drogowymi. W końcu ktoś się za to zabrał. Ostatnio jak tu byłem to nie mogłem spokojnie spać oparty o siedzenie, bo głowa skakała w każdą stronę.
Gdy zajechaliśmy pod dom wybiegła z niego nasza mama. Jak zwykle z wielkim uśmiechem na twarzy i ubrudzonym mąką fartuszku. Ledwo co wysiadłem z auta, a ta przytuliła mnie jak małe dziecko. Na dodatek umorusała moją nową, czarną bluzę mąką ale jej mogłem to wybaczyć. Po chwili z garażu wyszedł ojciec. Standardowo ubrudzony smarem. Zapewne znowu grzebał coś w swoim motorze. Uścisnąłem jego brudną dłoń na powitanie i teraz na spokojnie podszedłem do bagażnika po swoją torbę.
Mama na siłę zaciągnęła mnie do kuchni jak tylko przekroczyłem próg domu. Stwierdziła, że jestem za chudy i w Europie pewnie nie ma nic do jedzenia. Z dziesięć minut tłumaczyłem jej, że nie mam ochoty na jedzenie tylko chcę pójść się rozpakować, wziąć prysznic i może potem się skuszę na jej tartę z mozzarellą.
Ciągnąc za sobą bagaż wszedłem na drugie piętro. Skierowałem się w lewo do drzwi swojego pokoju. Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem młodą dziewczynę, która zmieniała pościel w moim łóżku i pełno detergentów do sprzątania na małej komodzie w rogu. Dziewczyna ładnie się prężyła, ładnie. Szkoda, że miała na sobie spodnie, bo nie użyłem za dużo widoków.
-Przepraszam, ale co robisz w moim pokoju?-upuściłem torbę na podłogę i podszedłem do okna, by je trochę przymknąć, bo zrobił się przeciąg.
-Zmieniam pościel.-odpowiedziała spokojnie nawet nie zdziwiona moim pojawieniem się w pomieszczeniu.
-A dlaczego?-usiadłem na obrotowym krześle i podparłem podbródek palcami.
-Pani Nadine kazała to zrobić przed pana przyjazdem.-odłożyła obłożoną nową pościelą poduszkę i wzięła się za kolejną.
-Moja mama ci kazała?-uniosłem brew w górę, a dziewczyna spojrzała na mnie i delikatnie się uśmiechnęła. Niezła była. Może gdyby nie Bruna to zamiast siedzieć na krześle leżelibyśmy na łóżku i się całowali, ale tak to nie było opcji. Bruna była, znaczy jest, znaczy będzie moją dziewczyną. W dawnych czasach byliśmy ze sobą, ale nam nie wyszło. Od niedawna znów utrzymujemy kontakt i coraz lepiej się dogadujemy. Przyleciałem tu z myślą, że spotkamy się i pogadamy o nas. Wiem, że rodzicom, ani Rafie się nie podoba. Tylko co oni mają do gadania. To ja z nią będę, a nie oni więc nie powinni wsadzać nosa tam gdzie nie trzeba.
-Pana mama mnie zatrudniła.-odpowiedziała ze spokojem w głosie i odłożyła gotową poduszkę na swoje miejsce.
-Ty jesteś tą sprzątaczką?-oczy omal nie wyszły mi z orbit, gdy to powiedziałem. Mama wspominała, że zatrudniła nową sprzątaczkę tylko nie wspomniała mi, że jest młoda, ładna i ma seksowny tyłek.
-Wolałabym to nazwać pomocą domową. Ładniej brzmi.-uśmiechając się zgarnęła do worka stojące na szafce płyny i schyliła się po ściereczkę do kurzu.
-Przecież to nie jest zajęcie dla tak młodej dziewczyny..-zdziwiłem się.-Jesteś za ładna do tej branży.-powiedziałem, a na jej policzki wkradł się mały rumieniec.
-To pańskie zdanie.-odpowiedziała przecierając komodę
-Zachowałem się jak burak, prawda?-dopiero teraz ocknąłem się, że ciągle mówiłem jej na 'ty', a ona zwracała się bardziej oficjalnie. Dziewczyna spojrzała pytająco.
-Czemu?
-Bo ja walę na 'ty', a ty..znaczy pani nie.-zażenowany odkręciłem głowę i zacząłem śledzić wzrokiem latającą muchę.
-Nic się nie stało przecież.-kolejny raz ukazała swoje białe zęby w ślicznym uśmiechu.
-Neymar.-podszedłem do szatynki i podałem jej rękę. Spojrzała na mnie jak na kretyna, ale uścisnęła moją dłoń.
-Ariana.-usłyszałem z jej ust. Teraz miałem chwilkę czasu, by dokładniej przyjrzeć się jej twarzy. Miała długie rzęsy, które otulały jej piękne, duże, niebieskie oczy. Mały pieprzyk na górną wargą. Małego kolczyka w swoim zgranym i lekko piegowatym nosie. Pełne, zaróżowione usta i drobne znamię na policzku.
-Miło mi.-posłałem jej uśmiech. Dziewczyna go odwzajemniła i niestety puściła moją dłoń. Wszystko dobre co szybko się kończy.
-Mogę cię o coś zapytać?-niepewnie przygryzła wargę. Modliłem się, by nie odpłynąć w tamtym momencie. Chyba nie ma faceta, który oleje ładną dziewczynę, która tak seksownie przygryza wargę.
-Jasne.-wzruszyłem ramionami dając jej krótką odpowiedź.
-Kim ty jesteś, że twoja mama tak przeżywała żeby tylko fani cię nie dopadli na lotnisku?-zamurowało mnie. Stał przed nią prawdziwy, żywy Neymar, a ta tego nie wiedziała? Czy jest coś bardziej szokującego? Trochę to dziwne, bo cały świat wie kim jestem, a ona zadaje mi takie pytanie.
-Nie wiesz kim jestem?-moje oczy przybrały rozmiar guzika, a ona tylko przymrużyła swoje. Na jej czole pojawiła się zmarszczka, a po chwili znów usłyszałem jej głos.
-Powinnam?-uniosła jedną brew do góry
-Jestem Neymar!-rozłożyłem ręce z wielkim bananem na twarzy.
-To wiem.-zaśmiała się
-Nie załamuj mnie..-jęknąłem i usiadłem z niedowierzaniem na łóżku.
-Strasznie migasz się od odpowiedzi.-stwierdziła.-Może jesteś jakimś znanym zabójcą i masz już swój fandom, co?-szturchnęła mnie w ramię, gdy przechodziła na drugą stronę pokoju po szczoteczkę do pajęczyn.
-Jestem napastnikiem...-przerwałem swoją wypowiedź, bo szatynka zaczęła się cicho śmiać.-Nie w tym sensie!-zaprzeczyłem podnosząc ręce w geście obronnym.-Jestem napastnikiem w FC Barcelonie.-dokończyłem to co miałem zamiar powiedzieć wcześniej. Dziewczyna patrzyła na mnie i zwijała się ze śmiechu. Byłem ciekawy co ją tak rozbawiło, bo chyba nie to, że jestem piłkarzem w jednej z najlepszych drużyn na świecie.
-A co to jest?-gdy się opanowała zadała mi kolejne pytanie. Tym razem omal nie spadłem z łóżka. Jak można nie wiedzieć co to FC Barcelona? Kim trzeba być żeby nie znać tego klubu?
-Klub sportowy.-odpowiedziałem spokojnie nim wyszedłem z siebie.
-A czekaaaaaj.-przeciągnęła słodko ostatni wyraz.-Coś kojarzę..-zamyśliła się.-To to z Ronaldem?-niepewnie przymrużyła oczy. Podparłem głowę dłonią w geście załamania i wzdychnąłem.
-Nie, to akurat Real Madryt.-powiedziałem.-W Barcy siedzi Messi, Iniesta, Pique...-kiwała głową, ale po jej minie wiedziałem, że nie wie nawet o kogo mi chodzi.-Nie interesujesz się futbolem?
-Nie.-szybko zaprzeczyła i odwróciła się do mnie tyłem, by dokończyć czyszczenie półki nad swoją głową.
Moje oczy szybko złapały kontakt z jej opiętym jeansami tyłkiem. Do tego jej ruchy, boże! Mój umysł wariował, serce stanęło, a spodnie..Ten temat może pominę.
-Okey skończone.-klasnęła w dłonie po czym zdjęła z dłoni rękawiczki. Dopiero wtedy oderwałem od niej wzrok ale szybko przerzuciłem się na jej nadgarstek. Widniało na nim kilka czerwonych kresek. Moja pierwsza myśl była taka, że się cięła. Odgoniłem ją, bo pewnie to wymysł mojej wyobraźni. Pewnie kot ją zadrapał i ma ślady.-Możesz sobie odpoczywać.-posłała mi kolejny uśmiech w ciągu pół godziny.
-Jak chcesz możesz sobie ze mną posiedzieć.-poruszałem zabawnie brwiami na co dziewczyna zareagowała cichym chichotem.
-Mam jeszcze trochę do roboty.-zacisnęła usta w wąską linijkę i otworzyła drzwi mojego pokoju. Wyszła z niego zmagając się z czarnym workiem śmieci i różnych płynów, a ja zostałem sam. Walnąłem się na łóżko, założyłem ręce pod głowę i nie mam pojęcia jak szybko, ale zasnąłem. A sen był piękny. Nowo poznana szatynka w stroju bikini, sam na sam ze mną..
***
Powoli schodziłem ze schodów, by udać się na kolację. Ciągle po głowie chodził mi ten sen. Dziwna sprawa. Ale szczerze przyznam, że podobał mi się. Od cholery mi się podobał. Jedyne czego nie rozumiem to główna bohaterka. Zazwyczaj miewam takie sny o Brunie, ewentualnie o lasce, która dobrze poradzi sobie poprzedniej nocy. Arianę znałem kilka minut i już takie coś.
-Neymar!-krzyk, a raczej wrzask Rafy mnie wybudził z zamyślenia. Zorientowałem się, że jeszcze moment i wlazłbym w ścianę. Mało mi brakowało.-Brałeś coś?-siostra wsadziła mi palec w żebra i weszła do kuchni gdzie była mama i seksowna szatynka, która właśnie schylała się do piekarnika. Słodki Jezu chcieć na chwilę przestać o niej myśleć i się nie da.
-Synu chodź pogadamy.-głos ojca wyrwał mnie z kolejnego zawiasa dzisiejszego dnia. Posłuchałem się go i wszedłem z nim do jadalni. Zajęliśmy miejsca przy stole i zaczęliśmy gadać o tym co u mnie. Oczywiście nie obyło się bez słynnego "Gdybyś nie poszedł do Barcelony to byłbyś tu na miejscu." Ten tekst pojawiał się w każdej rozmowie tuż po moim przyjeździe do rodzinnego domu. Nim spostrzegłem stół był już zastawiony, a mama i Rafa niosły ostatnie smakołyki. Niestety nigdzie nie widziałem ślicznej szatynki.
-Więc smacznego!-mama z uśmiechem usiadła obok ojca i nałożyła mu ziemniaków.
-A Ariana nie je z nami?-mimowolnie zadałem nurtujące mnie pytanie.
-Mówiłam jej, ale mówiła, że idzie się położyć.-dostałem odpowiedź z ust siostry.
-Jak chcesz to idź po nią.-mama zachęcająco się uśmiechnęła.-Może ty ją namówisz.-dodała po czym włożyła do ust kawałek mięsa i zajęła się przeżuwaniem go. Podniosłem tyłek z krzesła i zaciskając usta w cienką linijkę udałem się na górę. W połowie drogi usłyszałem krzyk rodzicielki, który instruował mnie, w którym pokoju znajduje się dziewczyna.
Delikatnie nacisnąłem klamkę od drzwi, a moim oczom ukazał się widok leżącej na łóżku i czytającej Ariany. Nie wiem czemu, ale nagle spanikowałem. Nie miałem odwagi, by wejść do środka. Mój umysł kazał mi to zrobić. Nogi zaś nie chciały iść w przód, lecz w tył. Wycofałem się, by dać sobie spokój i zejść do rodziny. Jednak pod moim ciężarem zaskrzypiała jedna z desek. Mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem dziewczyny. Uśmiechnąłem się jak kretyn na co ona tylko uniosła brwi do góry.
-Podglądasz mnie?-usłyszałem padające z jej ust pytanie.
-Nie..nie..nie..-zająknąłem się
-To po co skradałeś się jak złodziej?
-Bo ja....-zabrakło mi słów do wysłowienia się. Szatynka zamknęła czytaną książkę, odłożyła ją na bok i usiadła po turecku.
-Bo ty...-pokręciła dłonią, by dać mi do zrozumienia, że chce dostać odpowiedź.
-Przyszedłem zawołać cię na kolację.
-I tylko to?-potwierdziłem.-Przyszedłeś mnie zawołać i dlatego skradasz się jak ninja?-wybuchnęła nagłym śmiechem. Moje zachowanie było trochę głupie, ale nie musiała od razu reagować takim śmiechem.
-Idziesz?-zapytałem bez żadnego entuzjazmu, bo poczułem się urażony. Nienawidziłem jak dziewczyna się ze mnie śmiała. Wtedy czułem się taki mało męski.
-Zaraz zejdę.-delikatnie się uśmiechnęła. Przymknąłem drzwi i z powrotem zszedłem na dół. Ledwo co zająłem swoje miejsce, a ona już pojawiła się na dole. Ojciec wskazał jej miejsce obok mamy, a zarazem na przeciwko mnie. Za nim usiadła upięła włosy w wysokiego kucyka.
-Synu pomożesz mi jutro przy motorze?-spytał ojciec, gdy nalewał każdemu nalewkę swojej roboty.
-Jutro? No nie bardzo..-skrzywiłem się i podrapałem po karku.
-Idziesz jutro do Daviego?-spytała mama
-Pojutrze do niego pójdę.-odpowiedziałem na zadane przez matkę pytanie.-Jutro spotykam się z Bruną.-dokończyłem wypowiedź, a moja rodzicielka zachłysnęła się pitym trunkiem.
Siostra zaczęła klepać ją po plecach, a Ariana nalała jej do szklanki wody mineralnej.
-Bruna nie jest dla ciebie.-powiedziała twardo
-Matka ma rację.-przyznał ojciec.-Ta dziewczyna to kompletna pomyłka. Daj sobie z nią spokój.
-Ona nie jest żadną pomyłką.-rzuciłem trzymany w dłoni widelec na blat stołu i cisnąłem spojrzeniem w oboje rodziców.
-Bracie, ale ona nie jest w stanie ci nic zaoferować..-poczułem dłoń siostry na ramieniu.-Ty i ona to dwa zupełnie inne światy.-objęła mnie rękoma za szyję i przytuliła.
-Jednak to mój wybór nie wasz.-mruknąłem pod nosem
-Ale...
-Nie ma żadnego ale! Zawsze wpieprzaliście się w moje życie, ale tym razem pozwólcie, że sam zdecyduję czy Bruna jest dla mnie czy nie!-wyrwałem się z objęć siostry i gwałtownie wstałem. Pytali jakie mam plany więc im odpowiedziałem. Nie pytałem ich o zdanie. Miałem ponad dwadzieścia lat, a oni traktowali mnie jak małego bachora. Chyba umiem dokonywać wyborów, nie jest jakiś upośledzony umysłowo. Na dodatek sam wiem lepiej co jest dla mnie dobre, a co mi zaszkodzi. Najbardziej nie rozumiem dlaczego tak bardzo nie lubią Bruny. Nie jest specjalnie mądra czy też miła, ale jest ładna i dobrze mi się z nią gada. Chyba taki argument powinien wystarczyć.
Wkurzony na nich udałem się do swojego pokoju i mocno trzasnąłem drzwiami. Dobrze, że futryna jest mocno przymocowana. W innym wypadku mogłoby być nieciekawie. Nie rozbierając się, położyłem się do łóżka i dużo rozmyślając o Brunie, rodzicach, Barcelonie, i nawet Arianie, zasnąłem.
Podróż samolotem była strasznie męcząca. Głównym powodem byli fani, którzy chcieli zdjęcie i autograf. Głupio było mi odmówić, bo jestem im strasznie wdzięczny za każde miłe słowa na Twitterze i doping na meczach, jak i po nich. Na całe szczęście lotnisko opuściłem spokojnie bez żadnych zaczepek. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale po prostu byłem nie na siłach do zdjęć i pogawędek. Najbliższe trzy tygodnie zamierzam spędzić w swoim rodzinnym domu. Stęskniłem się za nim, za rodzicami i za starymi znajomymi. Jutro mam w planach wybrać się na trening Santosu. Odwiedzę starych kumpli, pogadam z nimi. Barca jest teraz dla mnie wszystkim, ale Santos to moja największa miłość i nic, ani nikt tego nie zmieni. Przed budynkiem lotniska czekała moja siostra oparta o maskę swojego Nissana. Za nią tęskniłem bardziej niż za rodzicami. Rafa jest nie tylko moją siostrą, ale też najlepszą przyjaciółką i kimś z kim mogę pogadać kiedy chcę. Bardzo żałuję, że rzadko widujemy się na żywo. Niestety takie jest życie. Muszą wystarczyć nam
telefony i internet.
Po krótkim powitaniu wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się do naszego rodzinnego domu. Po drodze nie obyło się bez korków związanych z robotami drogowymi. W końcu ktoś się za to zabrał. Ostatnio jak tu byłem to nie mogłem spokojnie spać oparty o siedzenie, bo głowa skakała w każdą stronę.
Gdy zajechaliśmy pod dom wybiegła z niego nasza mama. Jak zwykle z wielkim uśmiechem na twarzy i ubrudzonym mąką fartuszku. Ledwo co wysiadłem z auta, a ta przytuliła mnie jak małe dziecko. Na dodatek umorusała moją nową, czarną bluzę mąką ale jej mogłem to wybaczyć. Po chwili z garażu wyszedł ojciec. Standardowo ubrudzony smarem. Zapewne znowu grzebał coś w swoim motorze. Uścisnąłem jego brudną dłoń na powitanie i teraz na spokojnie podszedłem do bagażnika po swoją torbę.
Mama na siłę zaciągnęła mnie do kuchni jak tylko przekroczyłem próg domu. Stwierdziła, że jestem za chudy i w Europie pewnie nie ma nic do jedzenia. Z dziesięć minut tłumaczyłem jej, że nie mam ochoty na jedzenie tylko chcę pójść się rozpakować, wziąć prysznic i może potem się skuszę na jej tartę z mozzarellą.
Ciągnąc za sobą bagaż wszedłem na drugie piętro. Skierowałem się w lewo do drzwi swojego pokoju. Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem młodą dziewczynę, która zmieniała pościel w moim łóżku i pełno detergentów do sprzątania na małej komodzie w rogu. Dziewczyna ładnie się prężyła, ładnie. Szkoda, że miała na sobie spodnie, bo nie użyłem za dużo widoków.
-Przepraszam, ale co robisz w moim pokoju?-upuściłem torbę na podłogę i podszedłem do okna, by je trochę przymknąć, bo zrobił się przeciąg.
-Zmieniam pościel.-odpowiedziała spokojnie nawet nie zdziwiona moim pojawieniem się w pomieszczeniu.
-A dlaczego?-usiadłem na obrotowym krześle i podparłem podbródek palcami.
-Pani Nadine kazała to zrobić przed pana przyjazdem.-odłożyła obłożoną nową pościelą poduszkę i wzięła się za kolejną.
-Moja mama ci kazała?-uniosłem brew w górę, a dziewczyna spojrzała na mnie i delikatnie się uśmiechnęła. Niezła była. Może gdyby nie Bruna to zamiast siedzieć na krześle leżelibyśmy na łóżku i się całowali, ale tak to nie było opcji. Bruna była, znaczy jest, znaczy będzie moją dziewczyną. W dawnych czasach byliśmy ze sobą, ale nam nie wyszło. Od niedawna znów utrzymujemy kontakt i coraz lepiej się dogadujemy. Przyleciałem tu z myślą, że spotkamy się i pogadamy o nas. Wiem, że rodzicom, ani Rafie się nie podoba. Tylko co oni mają do gadania. To ja z nią będę, a nie oni więc nie powinni wsadzać nosa tam gdzie nie trzeba.
-Pana mama mnie zatrudniła.-odpowiedziała ze spokojem w głosie i odłożyła gotową poduszkę na swoje miejsce.
-Ty jesteś tą sprzątaczką?-oczy omal nie wyszły mi z orbit, gdy to powiedziałem. Mama wspominała, że zatrudniła nową sprzątaczkę tylko nie wspomniała mi, że jest młoda, ładna i ma seksowny tyłek.
-Wolałabym to nazwać pomocą domową. Ładniej brzmi.-uśmiechając się zgarnęła do worka stojące na szafce płyny i schyliła się po ściereczkę do kurzu.
-Przecież to nie jest zajęcie dla tak młodej dziewczyny..-zdziwiłem się.-Jesteś za ładna do tej branży.-powiedziałem, a na jej policzki wkradł się mały rumieniec.
-To pańskie zdanie.-odpowiedziała przecierając komodę
-Zachowałem się jak burak, prawda?-dopiero teraz ocknąłem się, że ciągle mówiłem jej na 'ty', a ona zwracała się bardziej oficjalnie. Dziewczyna spojrzała pytająco.
-Czemu?
-Bo ja walę na 'ty', a ty..znaczy pani nie.-zażenowany odkręciłem głowę i zacząłem śledzić wzrokiem latającą muchę.
-Nic się nie stało przecież.-kolejny raz ukazała swoje białe zęby w ślicznym uśmiechu.
-Neymar.-podszedłem do szatynki i podałem jej rękę. Spojrzała na mnie jak na kretyna, ale uścisnęła moją dłoń.
-Ariana.-usłyszałem z jej ust. Teraz miałem chwilkę czasu, by dokładniej przyjrzeć się jej twarzy. Miała długie rzęsy, które otulały jej piękne, duże, niebieskie oczy. Mały pieprzyk na górną wargą. Małego kolczyka w swoim zgranym i lekko piegowatym nosie. Pełne, zaróżowione usta i drobne znamię na policzku.
-Miło mi.-posłałem jej uśmiech. Dziewczyna go odwzajemniła i niestety puściła moją dłoń. Wszystko dobre co szybko się kończy.
-Mogę cię o coś zapytać?-niepewnie przygryzła wargę. Modliłem się, by nie odpłynąć w tamtym momencie. Chyba nie ma faceta, który oleje ładną dziewczynę, która tak seksownie przygryza wargę.
-Jasne.-wzruszyłem ramionami dając jej krótką odpowiedź.
-Kim ty jesteś, że twoja mama tak przeżywała żeby tylko fani cię nie dopadli na lotnisku?-zamurowało mnie. Stał przed nią prawdziwy, żywy Neymar, a ta tego nie wiedziała? Czy jest coś bardziej szokującego? Trochę to dziwne, bo cały świat wie kim jestem, a ona zadaje mi takie pytanie.
-Nie wiesz kim jestem?-moje oczy przybrały rozmiar guzika, a ona tylko przymrużyła swoje. Na jej czole pojawiła się zmarszczka, a po chwili znów usłyszałem jej głos.
-Powinnam?-uniosła jedną brew do góry
-Jestem Neymar!-rozłożyłem ręce z wielkim bananem na twarzy.
-To wiem.-zaśmiała się
-Nie załamuj mnie..-jęknąłem i usiadłem z niedowierzaniem na łóżku.
-Strasznie migasz się od odpowiedzi.-stwierdziła.-Może jesteś jakimś znanym zabójcą i masz już swój fandom, co?-szturchnęła mnie w ramię, gdy przechodziła na drugą stronę pokoju po szczoteczkę do pajęczyn.
-Jestem napastnikiem...-przerwałem swoją wypowiedź, bo szatynka zaczęła się cicho śmiać.-Nie w tym sensie!-zaprzeczyłem podnosząc ręce w geście obronnym.-Jestem napastnikiem w FC Barcelonie.-dokończyłem to co miałem zamiar powiedzieć wcześniej. Dziewczyna patrzyła na mnie i zwijała się ze śmiechu. Byłem ciekawy co ją tak rozbawiło, bo chyba nie to, że jestem piłkarzem w jednej z najlepszych drużyn na świecie.
-A co to jest?-gdy się opanowała zadała mi kolejne pytanie. Tym razem omal nie spadłem z łóżka. Jak można nie wiedzieć co to FC Barcelona? Kim trzeba być żeby nie znać tego klubu?
-Klub sportowy.-odpowiedziałem spokojnie nim wyszedłem z siebie.
-A czekaaaaaj.-przeciągnęła słodko ostatni wyraz.-Coś kojarzę..-zamyśliła się.-To to z Ronaldem?-niepewnie przymrużyła oczy. Podparłem głowę dłonią w geście załamania i wzdychnąłem.
-Nie, to akurat Real Madryt.-powiedziałem.-W Barcy siedzi Messi, Iniesta, Pique...-kiwała głową, ale po jej minie wiedziałem, że nie wie nawet o kogo mi chodzi.-Nie interesujesz się futbolem?
-Nie.-szybko zaprzeczyła i odwróciła się do mnie tyłem, by dokończyć czyszczenie półki nad swoją głową.
Moje oczy szybko złapały kontakt z jej opiętym jeansami tyłkiem. Do tego jej ruchy, boże! Mój umysł wariował, serce stanęło, a spodnie..Ten temat może pominę.
-Okey skończone.-klasnęła w dłonie po czym zdjęła z dłoni rękawiczki. Dopiero wtedy oderwałem od niej wzrok ale szybko przerzuciłem się na jej nadgarstek. Widniało na nim kilka czerwonych kresek. Moja pierwsza myśl była taka, że się cięła. Odgoniłem ją, bo pewnie to wymysł mojej wyobraźni. Pewnie kot ją zadrapał i ma ślady.-Możesz sobie odpoczywać.-posłała mi kolejny uśmiech w ciągu pół godziny.
-Jak chcesz możesz sobie ze mną posiedzieć.-poruszałem zabawnie brwiami na co dziewczyna zareagowała cichym chichotem.

***
Powoli schodziłem ze schodów, by udać się na kolację. Ciągle po głowie chodził mi ten sen. Dziwna sprawa. Ale szczerze przyznam, że podobał mi się. Od cholery mi się podobał. Jedyne czego nie rozumiem to główna bohaterka. Zazwyczaj miewam takie sny o Brunie, ewentualnie o lasce, która dobrze poradzi sobie poprzedniej nocy. Arianę znałem kilka minut i już takie coś.
-Neymar!-krzyk, a raczej wrzask Rafy mnie wybudził z zamyślenia. Zorientowałem się, że jeszcze moment i wlazłbym w ścianę. Mało mi brakowało.-Brałeś coś?-siostra wsadziła mi palec w żebra i weszła do kuchni gdzie była mama i seksowna szatynka, która właśnie schylała się do piekarnika. Słodki Jezu chcieć na chwilę przestać o niej myśleć i się nie da.
-Synu chodź pogadamy.-głos ojca wyrwał mnie z kolejnego zawiasa dzisiejszego dnia. Posłuchałem się go i wszedłem z nim do jadalni. Zajęliśmy miejsca przy stole i zaczęliśmy gadać o tym co u mnie. Oczywiście nie obyło się bez słynnego "Gdybyś nie poszedł do Barcelony to byłbyś tu na miejscu." Ten tekst pojawiał się w każdej rozmowie tuż po moim przyjeździe do rodzinnego domu. Nim spostrzegłem stół był już zastawiony, a mama i Rafa niosły ostatnie smakołyki. Niestety nigdzie nie widziałem ślicznej szatynki.
-Więc smacznego!-mama z uśmiechem usiadła obok ojca i nałożyła mu ziemniaków.
-A Ariana nie je z nami?-mimowolnie zadałem nurtujące mnie pytanie.
-Mówiłam jej, ale mówiła, że idzie się położyć.-dostałem odpowiedź z ust siostry.
-Jak chcesz to idź po nią.-mama zachęcająco się uśmiechnęła.-Może ty ją namówisz.-dodała po czym włożyła do ust kawałek mięsa i zajęła się przeżuwaniem go. Podniosłem tyłek z krzesła i zaciskając usta w cienką linijkę udałem się na górę. W połowie drogi usłyszałem krzyk rodzicielki, który instruował mnie, w którym pokoju znajduje się dziewczyna.
Delikatnie nacisnąłem klamkę od drzwi, a moim oczom ukazał się widok leżącej na łóżku i czytającej Ariany. Nie wiem czemu, ale nagle spanikowałem. Nie miałem odwagi, by wejść do środka. Mój umysł kazał mi to zrobić. Nogi zaś nie chciały iść w przód, lecz w tył. Wycofałem się, by dać sobie spokój i zejść do rodziny. Jednak pod moim ciężarem zaskrzypiała jedna z desek. Mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem dziewczyny. Uśmiechnąłem się jak kretyn na co ona tylko uniosła brwi do góry.
-Podglądasz mnie?-usłyszałem padające z jej ust pytanie.
-Nie..nie..nie..-zająknąłem się
-To po co skradałeś się jak złodziej?
-Bo ja....-zabrakło mi słów do wysłowienia się. Szatynka zamknęła czytaną książkę, odłożyła ją na bok i usiadła po turecku.
-Bo ty...-pokręciła dłonią, by dać mi do zrozumienia, że chce dostać odpowiedź.
-Przyszedłem zawołać cię na kolację.
-I tylko to?-potwierdziłem.-Przyszedłeś mnie zawołać i dlatego skradasz się jak ninja?-wybuchnęła nagłym śmiechem. Moje zachowanie było trochę głupie, ale nie musiała od razu reagować takim śmiechem.
-Idziesz?-zapytałem bez żadnego entuzjazmu, bo poczułem się urażony. Nienawidziłem jak dziewczyna się ze mnie śmiała. Wtedy czułem się taki mało męski.
-Zaraz zejdę.-delikatnie się uśmiechnęła. Przymknąłem drzwi i z powrotem zszedłem na dół. Ledwo co zająłem swoje miejsce, a ona już pojawiła się na dole. Ojciec wskazał jej miejsce obok mamy, a zarazem na przeciwko mnie. Za nim usiadła upięła włosy w wysokiego kucyka.
-Synu pomożesz mi jutro przy motorze?-spytał ojciec, gdy nalewał każdemu nalewkę swojej roboty.
-Jutro? No nie bardzo..-skrzywiłem się i podrapałem po karku.
-Idziesz jutro do Daviego?-spytała mama
-Pojutrze do niego pójdę.-odpowiedziałem na zadane przez matkę pytanie.-Jutro spotykam się z Bruną.-dokończyłem wypowiedź, a moja rodzicielka zachłysnęła się pitym trunkiem.
Siostra zaczęła klepać ją po plecach, a Ariana nalała jej do szklanki wody mineralnej.
-Bruna nie jest dla ciebie.-powiedziała twardo
-Matka ma rację.-przyznał ojciec.-Ta dziewczyna to kompletna pomyłka. Daj sobie z nią spokój.
-Ona nie jest żadną pomyłką.-rzuciłem trzymany w dłoni widelec na blat stołu i cisnąłem spojrzeniem w oboje rodziców.
-Bracie, ale ona nie jest w stanie ci nic zaoferować..-poczułem dłoń siostry na ramieniu.-Ty i ona to dwa zupełnie inne światy.-objęła mnie rękoma za szyję i przytuliła.
-Jednak to mój wybór nie wasz.-mruknąłem pod nosem
-Ale...
-Nie ma żadnego ale! Zawsze wpieprzaliście się w moje życie, ale tym razem pozwólcie, że sam zdecyduję czy Bruna jest dla mnie czy nie!-wyrwałem się z objęć siostry i gwałtownie wstałem. Pytali jakie mam plany więc im odpowiedziałem. Nie pytałem ich o zdanie. Miałem ponad dwadzieścia lat, a oni traktowali mnie jak małego bachora. Chyba umiem dokonywać wyborów, nie jest jakiś upośledzony umysłowo. Na dodatek sam wiem lepiej co jest dla mnie dobre, a co mi zaszkodzi. Najbardziej nie rozumiem dlaczego tak bardzo nie lubią Bruny. Nie jest specjalnie mądra czy też miła, ale jest ładna i dobrze mi się z nią gada. Chyba taki argument powinien wystarczyć.
Wkurzony na nich udałem się do swojego pokoju i mocno trzasnąłem drzwiami. Dobrze, że futryna jest mocno przymocowana. W innym wypadku mogłoby być nieciekawie. Nie rozbierając się, położyłem się do łóżka i dużo rozmyślając o Brunie, rodzicach, Barcelonie, i nawet Arianie, zasnąłem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)